20. Opady wylewające się spod powiek

Comincia dall'inizio
                                    

Czy taka błahostka mogła być powodem utraty pracy? A może chodziło o coś zupełnie innego? Jak niby miałam pomóc z opłatami w domu i mieć pieniądze na cokolwiek, skoro straciłam źródło dochodu?!

Wszystkie oszczędności, które udało mi się do tej pory zgromadzić, zamierzałam przeznaczyć na studia. Nie mogę sobie pozwolić na brak pracy.

Pragnę jedynie spokojnego, stabilnego życia. Czy to tak wiele?

Dotarłam do domu, gdy słońce zniknęło za horyzontem, a na ulicach zapaliły się lampy. Zanim odważyłam się wejść do środka, prawie dziesięć minut spędziłam na chodniku przed budynkiem. Zawsze, kiedy płakałam, moje gałki oczne i powieki robiły się czerwone, więc inni byli w stanie szybko odgadnąć, co robiłam. Dlatego musiałam zaczekać, aż zaczerwienienia znikną. Nie chciałam, by babcia cokolwiek zauważyła.

Zawsze ukrywam przed innymi swoje łzy.

– Rory, to ty!? – Głos babci dobiegł z jej pokoju.

– Tak, wróciłam! – Odkrzyknęłam. – Pójdę się wykąpać i przygotować na jutro do szkoły – powiedziałam już nieco ciszej, ściągając buty.

Nie zdążyłam ruszyć w stronę schodów, a babcia pojawiła się w korytarzu. Gdy założyłam kapcie, staruszka uważnie się we mnie wpatrywała.

– Coś się stało? – Zapytała widocznie zmartwiona.

Spokojnie Rory, przecież to zwykłe pytanie. Tylko nie płacz. Nic się nie dzieje. Nie pokazuj, że źle się czujesz. Że Twoja dusza znowu zachorowała.

– Ja... – głos zaczął mi się łamać, przez co nie byłam w stanie dokończyć zdania.

Stałam niczym słup, a oczy zaszły mi łzami. Gdy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, babcia od razu podeszła i mnie objęła.

Nie istniało nic gorsze, niż pytanie, czy coś się stało, zaraz po tym, jak faktycznie miał miejsce jakiś incydent.

– Skarbie – wyszeptała, gładząc delikatnie moją głowę. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze.

Po tych słowach straciłam reszki sił, które sprawiały, że się powstrzymywałam. Zaczęłam cicho łkać, niezmiennie tkwiąc w objęciach babci Rose.

Nie puściła nawet na sekundę.

Znów się rozpadałam, a ona tuliła mnie tak mocno, jakby chciała przytrzymać wszystkie kawałki na swoim miejscu. Problem w tym, że już od dawna nie byłam całością, a liczne odłamki potłuczonej duszy zgubiłam gdzieś po drodze. Próbując wytrwać.

Nie miałam pojęcia, na jak długo pogrążyłam się w rozpaczy, ani ile razy podejmowałam próbę uspokojenia się. Z pewnością nie była to minuta, czy dwie, dwa razy, czy cztery.

Ze zmierzchu pozostał jedynie pył wspomnienia. Za oknem panowała noc w pełnej okazałości. W takich chwilach zawsze traciłam poczucie czasu.

W przerwach między kolejnymi falami płaczu i załamaniami, próbowałam opowiedzieć pokrótce babci to, co się wydarzyło. Myślę, że poczuła się równie przygnębiona, ale starała się tego nie pokazywać. W końcu problem nie dotyczył tylko mnie, a całej naszej rodziny.

Bez mojej wypłaty może być naprawdę ciężko ze wszystkimi opłatami. Babcia nie jest w stanie dłużej pracować, a państwo nie przyznało jej renty, dlatego, do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego, pozostaje bez funduszy na życie. Mama w szpitalu zarabia nieco ponad dwa i pół tysiące dolarów, więc takie pieniądze nie są w stanie utrzymać trzyosobowej rodziny. Siłą rzeczy musiałam iść do pracy, aby chociaż pokryć koszty własnego utrzymania.

– Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. Pieniądze nie są najważniejsze – powiedziała staruszka, klepiąc mnie po ramieniu.

– Co się tutaj dzieje? – przeniosłam wzrok z kolan na kobietę stojącą we wejściu do pokoju.

– Nic, tylko rozmawiamy – wyjaśniłam cichym głosem.

– Słyszałam coś o pieniądzach, więc nie sądzę, żeby to była zwykła rozmowa – zaczęła się wymądrzać, zajmując jeden z foteli.

– Skoro rozmawiałam o tym z babcią, a nie z Tobą, to nie powinno Cię to interesować – powiedziałam równie nieprzyjemnie, co przed chwilą matka.

– Rory, nie denerwuj się – powiedziała spokojnie babcia. – Po prostu jej powiedz i miejmy to już z głowy – uśmiechnęła się delikatnie, aby dodać mi otuchy.

Westchnęłam głęboko i dopiero po dłuższej chwili przybijającej ciszy, zebrałam w sobie odwagę na wyznanie prawdy.

– Straciłam pracę – wyjaśniłam, nie podnosząc głowy, a jedynie patrząc na swoje dłonie.

– Co zrobiłaś!? – Zerwała się na równe nogi. – Jak mogłaś do tego dopuścić!? Dlaczego, jak zwykle, musisz wszystko psuć!? – Wydzierała się, wymachując rękoma i chodząc od lewej do prawej po całym pokoju.

– Nie krzycz na nią, nic złego nie zrobiła – poleciła babcia.

– Nic złego nie zrobiła!? – Uniosła się ponownie. – Za co mamy teraz wyżyć!? Co ty sobie myślałaś, dziewczyno!? Nic nie potrafisz zrobić dobrze! – Wrzasnęła ostatni raz, wychodząc z pomieszczenia.

Niespełna minutę później usłyszałam trzaskanie drzwiami wejściowymi.

– Nie słuchaj jej, skarbie. Powiedziała to wszystko w złości i nie miała tego na myśli – staruszka próbowała mnie uspokoić.

– W takim razie chyba musi całe życie się złościć, bo wciąż to słyszę – wzruszyłam obojętnie ramionami, przygryzając wargę, by znów się nie rozpłakać. – Idę spać, dobranoc. Pożyczę Twój telefon, bo muszę zadzwonić – poinformowałam, po czym wyminęłam kobietę i udałam się do swojego pokoju.

Simon miał rację – jeszcze będę przepraszać. Właśnie skończyłam to robić. O dziwo odebrał połączenie za drugim razem, a ja od razu usłyszałam "A nie mówiłem?". Nietrudno było przewidzieć przebieg zdarzeń, bo schemat zawsze wyglądał tak samo.

On zaczynał kłótnie, ja ją ciągnęłam. On mówił przykre rzeczy, ja je ignorowałam, albo się tłumaczyłam. On wkurzony odchodził, ja próbowałam go złapać. Poczucie winy, że to ja coś zepsułam i zrobiłam źle, nigdy nie dawało mi spokoju. Po kilku godzinach to zawsze ja przepraszałam i brałam na siebie całe zło. Przywykłam już do tego. Przecież w związku zawsze musi być jedna osoba, która ulega, prawda?

Całe szczęście, że to nie z Jangiem byłam w związku. Wtedy za żadne skarby świata nie zechciałabym ulegać. W żadnej kwestii. Nigdy.

Simon przyjął moje przeprosiny, ale nadal był zły, przez co nasza rozmowa była dość niezręczna i szybko się zakończyła. Udało mi się jedynie dowiedzieć, że chłopak ostatnie dni spędził na nadrabianiu zaległości ze szkoły i dodatkowych treningach, przygotowując się z drużyną do nadchodzącego meczu futbolowego.

Nie był jednak zbyt rozmowny, więc ja też nie zamierzałam naciskać i na siłę prowadzić dialogu.

Godzinę później byłam już wykąpana i leżałam w łóżku, rezygnując z odrabiania pracy domowej. Zgasiłam lampkę nocną i wpatrywałam się w bezgwiezdne niebo. Widok jednocześnie mnie uspokajał i nie pozwalał zasnąć. Czasami zastanawiałam się, czy to może skutek uboczny mojego imienia lub kompletnie niewyjaśniona, przypadkowa przyczyna, ale od dawna czułam dziwną więź z niebem.

Niebo też jest samotne, a mimo to, nie decyduje, kiedy będzie wypłakiwać deszcz. Są siły wyższe, które podejmują takie decyzje. Nade mną są z kolei ludzie, którzy sprawiają, że nie kontroluję opadów wylewających się spod powiek.

Przez kilka godzin leżałam nieruchomo, niezmiennie obserwując ten sam punkt na niebie. Nie mam pojęcia, o której godzinie moje oczy się zamknęły, ale pamiętam, że rzęsy i policzki wciąż były mokre.

*******

#dalvatime #dalvaTOL

tiktok i twitter: autorkadalva

Link do playlisty: https://open.spotify.com/playlist/41AEObikP7mgGO49p4sOZM?si=9dafdecc61544509

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANE Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora