17. Sztuczna uprzejmość

Zacznij od początku
                                    

Czy to żart?

Niczym męczennica, głośno westchnęłam i uniosłam oczy w stronę sufitu. Podniosłam z podłogi ręcznik papierowy, który upadł mi przy zachwianiu. Włożyłam go do wózka i ruszyłam w tę samą stronę, co babcia z psychicznie chorym nastolatkiem.

Gdzie się podziała solidarność kobiet Freeman? Jak może robić coś takiego własnej wnuczce!?

Dlaczego Jang pozwalał się dotykać i prowadzić?

– Ruby, zobacz! – Krzyknęła radośnie staruszka, na co dziewczyna zsunęła nieznacznie okulary słoneczne z nosa. – Spotkałyśmy nowego kolegę Rory i zgodził się wypić z nami herbatę!

Jej wyraz twarzy był bezcenny. Wybałuszyła oczy, które osiągnęły wielkość piłek tenisowych. Z babci prowadzącej pod ramię postrach San Francisco, przeniosła spojrzenie na mnie. Machałam rękoma na znak, że też nie mam pojęcia, o co chodzi, a co gorsza, że nic nie mogę poradzić.

Przerażona Torres wsunęła z powrotem na nos okulary, a włosy przerzuciła na przód tak, aby zakryć swoją twarz. Spuściła głowę, co było wyraźnym znakiem, że nie chce zostać rozpoznana.

– Możemy iść do kasy? – Burknęłam, kiedy całą trójką podeszliśmy do Ruby.

Nie czekając na odpowiedź, z wciąż bolącą nogą, poszłam w kierunku kasy. A bardziej odpychałam się lub jechałam na wózku, bo chodzeniem nie można było tego nazwać.

Ostatecznie Jang opuścił market bez żadnych zakupów, co tylko potwierdziło moją wcześniejszą tezę. Kiedy znaleźliśmy się na parkingu, stwierdził, że świetnie się złożyło, bo i tak miał zamiar coś mi przekazać.

Złożyło? Akurat! Z pewnością to zaplanował.

Po piętnastu minutach jazdy Ruby zatrzymywała samochód pod naszym domem, a zaraz za nią zatrzymał się Jang. Widok prezentował się jednocześnie komicznie i żałośnie. Przed domem, niemal starszym niż moja babka, wartym marne centy, stało auto o wartości setek tysięcy dolarów. Brunet jeździł najnowszym Astonem Martinem DB11 w odcieniu czarnego matu. Skąd wiedziałam, że to akurat ten model?

Ktoś dla mnie martwy, jeszcze za życia, nauczył mnie sporo o motoryzacji. To jedyna pożyteczna rzecz, którą ten ktoś zrobił.

Aston Martin kosztował więcej niż moje wszystkie narządy sprzedane na czarnym rynku. Tak, sprawdziłam kiedyś, ile bym za nie dostała, dlatego wiem, że nie przesadzam.

Życie było naprawdę niesprawiedliwe.

Wysiadłam z auta dopiero po tym, jak wzięłam kilka usokajających wdechów.

– Nie ma opcji, że usiądę z tym gościem w jednym pomieszczeniu! – Wykrzyczała Ruby, waląc głową o kierownicę. – Wypisuję się z tego!

– Zostawisz mnie samą z gościem o morderczych zapędach? Zwariowałaś!? – Zapiszczałam, opierając głowę o ramę drzwi pasażera.

– Zwariowałabym, gdybym się na to zgodziła. Odezwij się, jeśli przeżyjesz!

Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Ruby wygięła się w stronę miejsca pasażera, popchnęła mnie do tyłu, zatrzasnęła drzwi i zatrzasnęła wszystkie zamki. Nachyliłam się, aby pokazać jej przez szybę, że jest nienormalna, ale Torres jedynie zasalutowała i czym prędzej odjechała spod mojego domu.

– Panie Boże, za jakie grzechy!? – Zaryczałam sama do siebie, kulejąc do domu.

Dwie minuty później wchodziłam do kuchni, dołączając do babci, która jako pierwsza wparowała do domu i Janga, który kroczył za nią, dumnie niosąc siaty z zakupami.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz