16. Upadek w przewrażliwienie

Start from the beginning
                                    

Dziwnie było chodzić do szkoły, w której go nie było. Przyzwyczaiłam się do codziennej obecności i wspólnego spędzania przerw. Nie mieliśmy kontaktu od wczorajszego wieczoru i zdążyłam się już stęsknić.

Chłopak nie odebrał żadnego z moich połączeń. Strasznie mi się to nie podobało. Martwiłam się. Przecież miał zapisany numer mojej babci i wiedział, że na razie tak będziemy się kontaktować. Zadzwoniłam już siedem razy i wciąż łapała mnie poczta. W międzyczasie napisałam do Ruby.

Ja: Nie dam rady iść dzisiaj z wami na impreze

Ja: Na treningu zrobiłam coś w kostkę i boli jak chodze

Ruby: przyjechać do ciebie!? zabrać cię do szpitala!?

Ja: Odpocznę i będzie okej

Ja: Dzwoniłam do Simona i nie odbiera

Ja: Chyba coś się stało

Ruby: pisz gdyby coś się działo to przyjadę

Ruby: simon to dupek przez wielkie D

Ruby: A może i nawet przez wszystkie wielkie

Ruby: DUPEK

Ruby: zaczynam się ogarniać na wyjście

Ruby: zdam ci jutro relacje z imprezy <3

Tak, Ruby Torres była jedną z tych dziewczyn, które potrzebowały minimum trzech godzin na pomalowanie się i ubranie. W tej kwestii też się różniłyśmy. Mi to zajmowało zaledwie dwadzieścia minut. 

Zadzwoniłam do Simona kolejnych osiem razy, ale nadal odzywała się poczta głosowa. Dzwoniłam tak długa, aż w końcu nie pamiętałam ostatniego telefonu. Wyczerpana, zasnęłam z komórką przy uchu.

Obudziłam się dopiero kilka minut po dziesiątej. W pokoju panowała całkowita ciemność. Jedynie minimalne światło lampy ulicznej wdzierało się przez okno. Nigdy nie zasłaniałam okna w pokoju. Gdy znajdowałam się w całkowicie ciemnych pomieszczeniach, czułam dziwny niepokój, który bardzo szybko mnie przytłaczał.

Uniosłam się na łokciach, włączyłam niewielką lampkę stojącą na szafce nocnej. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się po łóżku w poszukiwaniu telefonu.

Simon do mnie nie oddzwonił.

Resztę wieczoru, a bardziej nocy, spędziłam w samotności. Moją głowę zaczęły zalewać wszystkie momenty i myśli z dzisiejszego oraz wczorajszego dnia. W końcu nie wytrzymałam i z moich oczu wydobyło się kilka pojedynczych łez. Szybko przerodziło się to w ciche łkanie. Ledwo słyszalne dla mnie samej.

Ściany w domu są bardzo cienkie, a ja nie lubię martwić innych, więc nauczyłam się płakać w ciszy.

Znowu zrobiłam wszystko nie tak. Dlaczego ten dzień był kompletną porażką? I dlaczego kostka nadal boli!? Jestem porażką losu i niczego nie potrafię zrobić dobrze.

– Aurora, chcesz herbatę!? – dobiegły z dołu krzyki babci.

Szybko pociągnęłam nosem i pomachałam dłońmi przed oczami, aby moje łzy jak najszybciej wyschły.

– Nie! Idę zaraz spać, jestem zmęczona! – wykrzyczałam odpowiedź wyćwiczonym do perfekcji głosem.

– Jasne, do jutra młoda!

Jest trzecia w nocy, a ja nadal nie śpię. Czekam z nadzieją na telefon od Simona. Kostka wciąż boli. Moja głowa od natłoku myśli również sprawia ból. To mnie jednak nie powstrzymuje przed kolejnym dryfowaniem po nieprzyjemnych myślach. Wciąż myślę o okropnym początku nauki w Lowell High School i możliwym, bardzo szybkim, końcu edukacji w tamtym miejscu. O tym, że Simon próbuje się ode mnie oddalić, Nie jestem gotowa na jego zdystansowanie. Nie chcę tego. Musiałam gdzieś popełnić błąd. Pamiętniku, myślę, że mama miała rację mówiąc, że niczego nie potrafię zrobić dobrze.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANE Where stories live. Discover now