Rozdział 1

1.5K 70 16
                                    

Biegłam przez las, a za sobą słyszałam ujadanie wilków. Były coraz bliżej. W oddali dostrzegłam światło wydobywające się z małej chatki. Nie myśląc wiele, przyśpieszyłam i wtargnęłam do środka. Uff znowu się udało.

-Ada obudź się, Ada?-usłyszałam głos dobiegający nie wiadomo skąd

-Co? Ale ja nie śpię.- po tych słowach poczułam szarpnięcie

-Oh Ada, znowu zasnęłaś na wykładzie, jak tak dalej pójdzie to nie zdasz.-odezwała się moja przyjaciółka Amelia

-Przepraszam, pisałam do późna i nie spałam długo.-wyjaśniałam przecierając oczy i pakując swoje rzeczy do plecaka

-Ada serio, przestań, wiem że masz w głowie swój świat, ale czasami czuję jakby w ogóle nie było z tobą kontaktu. Zrozum, życie nie jest bajką i nie będzie, a ty masz do zdania kilka egzaminów. SKUP SIĘ NA TYM.

Kolejny dzień i po raz kolejny słyszę te same słowa. Dorośnij. Przestań bujać w obłokach. Ale jeśli nie wyobraźnia i marzenia to co mi pozostaje. Szare życie. Codzienność, bez urozmaiceń. Nie chcę tak żyć. Nie ważne co mówią inni. Moja wyobraźnia i marzenia są moim skarbem. Mogą uważać mnie za dziecko, ale i tak nie przestanę.

-Jasne, już się skupiam- uśmiechnęłam się słodko do przyjaciółki

-Mam nadzieję, inaczej przestanę dawać ci notatki- pogroziła mi palcem

To był ostatni wykład dlatego ruszyłam z powrotem do domu. Nałożyłam słuchawki i przeniosłam się do swojego świata. Słuchałam rytmu jednej z moich ulubionych piosenek z bajki Merida Waleczna. Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie czego słucham chyba musiałabym skłamać.

-Przepraszam, przepraszam- usłyszałam za swoimi plecami

Odwróciłam się, a za mną stał niski i dosyć gruby mężczyzna w masce przypominającej ptaka

-Cześć. Jestem Mateusz.

-Em tak, super, przepraszam ale karnawał jest za kilka miesięcy i nie mam przy sobie gotówki. Więc do widzenia.

Odwróciłam się z zamiarem odejścia. Powali przyzwyczajałam się już do tego typu ludzi. Zawsze po prostu jak najszybciej kończyłam rozmowę i odchodziłam.

-Nie wiem co to karnawał. Przybyłem, aby zabrać cię do Akademii Pana Kleksa Adrianno Niezgódko.

Przystanęłam na chwilę i powoli odwróciłam się do mężczyzny.

-Skąd... Skąd wiesz jak się nazywam?- wyszeptałam zszokowana

-Może nie wyglądam na mądrego ptaka, ale mam umysł sowy

-Czy to jakaś przenośnia?- zapytałam zdezorientowana

-Nie do końca. A więc tak jak powiedziałem, zostałaś zaproszona do Akademii Pana Kleksa.

-Czy to nie jest przypadkiem ta bajka, którą czytałam w podstawówce? Zaraz, zaraz nie wezmę od ciebie żadnych substancji, żadnych kleksów, ani żadnych akademii, podziękuję. Do widzenia. Miłego dnia.

W pośpiechu oddaliłam się od podejrzanego. Mama już dawno ostrzegła mnie przed dilerami narkotykowymi, a ja prawie wpakowałam się prosto w coś takiego. I to wszystko przez to, że wspomniał o jakiejś akademii o której czytałam kilka lat wcześniej w jednej z książek.

Czasami moja wyobraźnia wpędza mnie w kłopoty. Chociaż, gdyby o tym pomyśleć, to fajnie byłoby się tam przenieść. Jednak z tego co pamiętam trafiały tak dzieci, a nie ukrywajmy mi daleko do takiego.

Weszłam do mieszkania, w którym panowała całkowita cisza. Zajrzałam do salonu, gdzie siedziała moja mama i czytała książkę. Po okładce poznałam, że to jedna z bajek z naszego zbioru.

JESTEM TWOJĄ BAJKĄ/  Vincent i AdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz