- down in the dumps - 31

425 22 4
                                    

Kalendarz wskazywał datę osiemnasty stycznia. Była to sobota. Piękny, słoneczny, lecz chłodny dzień na wyspie Lewis. W North Beach Academy panował spokój i radość. Weekend przyniósł ze sobą odpoczynek, a co za tym idzie, duża część nastolatków spędzała swój czas w świetlicy. Już z korytarza słychać było głośne śmiechy. Muzyka dobiegała z tuby starego gramofonu. Kanapy były wręcz oblegane, mieszcząc na sobie sporą grupę osób. Kilka jednostek czytało książki zapożyczone z półek pod ścianą. Inni siedzieli przy oszklonej części świetlicy, podziwiając wodę i stworzenia w niej żyjące. Paru uczniów oglądało kreskówkę na telewizorze, rozmawiając przy tym bardzo energicznie. W skrócie - dzień idealny. Kolejna grupa nastolatków doszkalała się jeszcze w bibliotece, czytając stare księgi. Jedno zbiorowisko powstało nawet w holu. Spora liczba uczniów stała w kilku małych grupkach, bardzo entuzjastycznie dyskutując na przeróżne tematy. Dopiero co zakończyło się śniadanie, dlatego każdy miał w sobie zasoby energii.

Nawet nauczyciele postanowili opuścić swoje sypialnie. Wyminęli uczniów w holu, nie zwracając na nich większej uwagi. Następnie wkroczyli, jedno po drugim, do pokoju nauczycielskiego. Ostatnią osobą, która weszła do pomieszczenia był Bradley. Przed zamknięciem drzwi, chłopak odetchnął cicho, próbując opanować stres. Dorośli zasiedli przy okrągłym stole, w typowych dla siebie miejscach. Na przeciwko Valero znajdował się sam Albert Saveli. Mężczyzna przyglądał się uczniowi swoim zimnym, nieodgadnionym wzrokiem. Ubrany był elegancko, jak z resztą zawsze. Splótł ze sobą swoje dłonie i skinieniem głowy dał znak chłopakowi, aby ten zaczynał. 

- Dzień dobry - rozpoczął oficjalnie Bradley. - Chciałbym przedyskutować z państwem swoje postulaty na czas mojej kadencji - chłopak poprawił kołnierz swojej koszuli. Włosy miał starannie ułożone, aby wyglądać bardziej profesjonalnie.

Atmosfera w pomieszczeniu była napięta, chociaż każdy starał się zgrywać pozory, że było inaczej. Valero nie miał żadnego problemu z publicznym wypowiadaniem się, a mimo wszystko owe spotkanie okazało się dla niego wielkim wyzwaniem. Dyrektor wciąż nie okazywał większych emocji, starannie analizując zachowanie nastolatka. Jerry, siedzący po jego lewej stronie, oblewał wszystkich swoim uśmiechem i ciepłym, radosnym spojrzeniem. Vanessa Paradis krzywiła się nieznacznie, a był to jej typowy wyraz twarzy. Po prawej stronie Saveliego znajdowała się Babette, która wyglądała jeszcze groźniej od swojej współpracowniczki. Kobieta nie musiała się nawet starać, aby przyprawić Bradley'a o dreszcze. Towarzyszył jej ostatni członek zebrania, czyli Dennis Clark. Mężczyzna był dobrze zbudowany, a jego ręce skrzyżowane na piersi tylko to uwydatniały. Była to chyba jego jedyna onieśmielająca cecha, ponieważ twarz trenera wydawała się całkiem łagodna.

- Zacznijmy od początku... - Valero wyciągnął z kieszeni swoich spodni kartkę zgiętą na kilka razy. Starannie rozłożył papier, który okazała się być jego plakatem wyborczym.

W podobnym czasie, w pokoju Brandie rozległo się pukanie. Zegar wskazywał wtedy kilka minut po godzinie dziewiątej rano. Dziewczyna szybko wsunęła na siebie grubą, czarną bluzę, którą dawno temu wykradła Ivanowi. Jednym ruchem poprawiła swoje włosy i już po chwili znalazła się przy drzwiach. Uchyliła je, aby wpuścić gościa do środka. Do pomieszczenia wkroczyła Sabia, nerwowo rozglądając się po sypialni koleżanki. Knight zamknęła ostrożnie wejście i zwróciła się do blondynki. Belgriot zanurzyła dłoń w kieszeni swojego kardiganu i wyciągnęła z niej telefon. Była to ta sama komórka, z którą Brandie przybyła do szkoły. Szatynka uśmiechnęła się delikatnie, odbierając swoją zgubę.

- Nie zauważą, że zniknął? - dziewczyna obejrzała telefon ze wszystkich stron. Nigdy nie sądziła, że ponownie go zobaczy.

- Na pewno nie w najbliższym czasie - mruknęła Sabia, wzruszając krótko ramionami. Blondynka bawiła się nerwowo swoimi palcami.

Do you rise?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz