ROZDZIAŁ 20 - NIE randka

Zacznij od początku
                                    

BENVOLIO

Chodź! Skryć się musiał pomiędzy drzewami
I tam zjednoczył z nastrojową nocą.
Ciemność przystoi oślepłym z miłości.

MERCUTIO

Oślepła miłość w cel nie może trafić.
Teraz zasiądzie pod dziką jabłonią
I będzie wzdychał, aby jego pani
W owoc zmieniła się, który dziewczęta
Zwą ulęgałką, gdy żartują same. —
O mój Romeo, gdyby się zmieniła
W otwarty owoc ten, a ty sam w gruszkę
Flamandzką! Dobrej nocy, mój Romeo. —
Idę do łoża; w tym łóżku polowym
Nie mógłbym usnąć, zbyt jest chłodne dla mnie;
Czy pójdziesz ze mną?

BENVOLIO

Pójdę. Nadaremnie
Szukać takiego, który chce się ukryć.

Wychodzą. 

 - Jest - zaczęła Katy.

- Okropny. - Dokończył za nią Levi, przez co został zdzielony przez blondynkę w tył głowy.

- Jak na pierwszy raz było całkiem nieźle.

- Levi ma rację, był okropny. Na całe szczęście ma mało tekstu nasz Benvolio.

- Jesteście strasznymi przyjaciółmi. - Założyła ręce na piersi. - Ale mam pomysł jak można sprawić by był lepszy. - Uśmiechnęła się przebiegle.

- Jaki? - Zapytałem.

- Zobaczycie. - Odeszła w głąb zza kulis.

Chciałem pójść za dziewczyną jednak w tym samym momencie Asher zbiegł ze sceny i rzucił się na nas niczym rozpędzona rakieta.

- Nienawidzę was. - Burknął obrażony.

- Co tam Benvolio. - Powiedział prześmiewczo brunet.

- Będziecie mnie teraz już na zawsze tak nazywać? - Zapytał zrezygnowany.

- Jak będziesz nas wkurwiać.

- Japierdole. Wypisuje się z tego. - Usiadł na schodkach prowadzących na scenę.

- Asher byłeś dobry - Kate podeszła do nas. - Jednak sztukę wystawiają za niecały miesiąc, a ty musisz sporo poćwiczyć, dlatego mam dla ciebie drobną pomoc. - Wyciągnęła Charlotte za kotary. Jej mina mówi sama za siebie. Nie robi tego dobrowolnie. - Charlotte jest świetna w te klocki i jestem przekonana, że ci pomoże.

- Co ty odpierdalasz? - Wyszeptałem jej na ucho.

- Magia miłości. - Odpowiedziała cicho. - Dobra w takim razie my spadamy na lunch. - Głośniej oznajmiła. - A wy - wskazała na naszych przyjaciół. - Zostawiamy samych. Uczcie się. - Powiedziała szybko i odwróciła się na pięcie w kierunku wyjścia. Kierowaliśmy się ramię w ramię w kierunku stołówki.

- Gdzie Levi? - Obróciła się dookoła siebie.

- Levi jest jak kot, chodzi swoimi ścieżkami jednak mimo to zawsze pozostaje wierny. Jak kocha to wróci.

- Wierny? - Zaśmiała się. - Czyli co nie uprawia seksu w innych trójkątach niż wasz?

- Trójkątach? - Zdziwiłem się. - Co ty pierdolisz Katy.

- Przyjaźnię z Chrisem Millerem. Największym plotkarzem tej jebanej szkoły.

- Naprawdę są o nas takie plotki? - Nie dowierzałem w to co mówiła dziewczyna. Nigdy nie byliśmy w trójkącie. To pojebane.

- Od dawien, dawna.

- Przyjemnie. - Weszliśmy na stołówkę. Tłoczyło się tu od nadmiaru uczniów, dlatego znalezienie osobnego stolika by móc na spokojnie porozmawiać było naprawdę trudne. Finalnie udało nam się znaleźć pusty stolik, jednak siedzieliśmy ściśnięci między ścianą w wejściem do kuchni.

- Nie opowiadałaś mi jak było na wakacjach. - Ten temat nurtuje mnie od momentu, kiedy dziewczyna wróciła do Miami.

- Było ciekawie. - Przyznała, a na jej usta wpłynął promienny uśmiech. - Jednak to co było na Santorini, zostanie w Santorini.

- Naprawdę Katy?! - Oburzyłem się. - Nie opowiesz mi? Swojemu przyjacielowi. Jestem prawie pewny, że Chris i Charlotte wiedzą, co tam robiłaś.

Dlaczego nie chciała mi powiedzieć? Nie ufała mi, czy może chodziło tu o coś innego? Poznała tam kogoś? Zakochała się w kimś?

- Chris Miller to Chris Miller. Ty to Ty. - Powiedziała dziewczyna.

- A to co ma znaczyć?

- To co słyszałeś. - Uśmiech nie schodził z jej twarzy.

- Katy no nie daj się prosić. - Przyjaźń z Asherem nauczyła mnie wielu rzeczy, jedną z nich jest wiercenie dziury w brzuchu tylko po to by osiągnąć swój cel.

- No - zaczęła. - Dużo imprezowaliśmy, opalaliśmy się, jedliśmy kebabopizzofrytki.

- Kebabopizzofrytki? - Uśmiechnąłem się wyobrażając sobie to połączenie.

- Kiedyś ci pokażę. W każdym razie - kontynuowała. - Poznaliśmy też świetnych ludzi Colina - Po tych słowach przestałem ją słuchać.

Poczułem jak krew w moim ciele zaczyna się gotować. Colin. To dlatego nie chciała mi opowiedzieć o swoich wakacjach? Poznała tam kogoś?

- Słuchasz mnie nadal? - Pomachała mi ręką przed oczami.

- Co? A nie, przepraszam.

- Popierdoli mnie z wami przysięgam. Najpierw zamęczasz mnie bo chcesz poznać moje nudne historie z wakacji, a potem mnie nie słuchasz. - Parsknęła krótkim śmiechem. - Mówiłam o tym, że poznaliśmy tam Bri i Colina. Byliśmy z nimi na łódce, gdzie tamta dwójka się zaręczyła i spędziliśmy wspólnie fajny i imprezowy tydzień.

Colin i Bri. Zaręczyli się. Dzięki Bogu.

- Mam coś dla ciebie - powiedziała, sięgając po plecak. Wyciągnęła z niego białą kopertę, którą położyła na stole i przesunęła w moją stronę.

- To dragi? - Zapytałem co wywołało jeszcze większy uśmiech na twarzy blondynki.

- Tak kurwa. Otwórz. - Wskazała palcem na kopertę.

Sięgnąłem po kopertę i wyciągnąłem z niej dwa bilety na dzisiejszy mecz koszykówki. Co jest kurwa?! To jedna z najlepszych lig, a bilety rozchodzą się szybciej niż ciepłe bułeczki. Jak ona to zdobyła?

- Ale jak? - Zatkało mnie. - Przecież ich nigdzie nie ma.

- To zasługa Bri i Colina. Mówiłeś mi, że jeśli chcę się z tobą przyjaźnić, mam zrobić coś wow, dlatego masz dwa bilety na dzisiejszy mecz.

- Kurwa Katy. - Zaśmiałem się niezręcznie. Jak ja mam jej kurwa nie kochać? - Dziękuję. - Wstałem i przytuliłem ją. Pachniała obłędnie, muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie miałem takiej ochoty pocałować tej dziewczyny. Nawet na imprezie u Ashera pokusa była mniejsza. - Apropo meczu, powiedz Lucasowi, że ma się pojawić jutro na treningu bo inaczej nie wystąpi w pierwszym składzie na najbliższym meczu.

- W takim razie będzie ciężko - Wybuchnęła śmiechem. - Bo Lucas aktualnie przeżywa jakiś kryzys egzystencjalny i wygląda do tego tak - podała mi telefon z włączonym zdjęciem chłopaka. Kiedy na nie patrzyłem chciało mi się płakać ze śmiechu.

- Co się odjebało z jego twarzą? - Zapytałem.

- Zasnął na pontonie w basenie. Na pełnym słońcu w okularach przeciwsłonecznych.

- Typowy Lucas Cooper. - Parsknąłem.

- Popierdolony i pojebany. Wszystko na swoim miejscu. - Zaśmiała się, posyłając mi najpiękniejsze uśmiechy jakie istnieją na świecie. Za każdym razem gdy go widzę, rozpływam się. Jak można nie kochać tej małej uroczej blondynki?

***

Ubrany w czarne dżinsy i tego samego koloru bluzę stałem pod domem Katy zastanawiając się czy zapukać, zadzwonić, a może wysłać jej wiadomość? Przecież nie była to randka, tylko wyjście dwojga przyjaciół na mecz. Takie wyjście na jakie chodzę z Asherem lub Levim, a ona z Chrisem. Wyjście dwojga przyjaciół. To żadna randka.

Finalnie zdecydowałem się zapukać do drzwi. Prawie od razu otworzyła mi je dziewczyna. Była ubrana w białą luźną koszulkę i męskie szare spodnie dresowe. Mam nadzieję, że były one Lucasa. Swoje długie i lśniące blond włosy miała upięte w luźny lekko rozwalony kok.

- Zane? - Zapytała zdezorientowana. - Co ty tutaj robisz? Nie jesteś na meczu?

- Nie mieliśmy iść tam razem? - Zapytałem tracąc moją pewność siebie.

Dziewczyna nerwowo się zaśmiała, wpuszczając mnie do domu.

- Myślałam, że zabierzesz tam Ashera.

- Asher jest na mnie wkurwiony, po dzisiejszym dniu.

- Problemy w raju? - Spytała.

- Zapije pewnie swoje smutki w domu z Levim. Ale mimo wszystko wcale nie chciałem iść na mecz z Asherem, tylko z tobą. - Poczułem się cały się czerwienię na twarzy.

Dlaczego ja tak na nią reaguję. Przecież ta przyjaźń nie ma prawa działać, jeśli dalej tak będę się zachowywać. Muszę jak najszybciej się odkochać, ale boję się, że jest to już niewykonalne.

- W takim razie daj mi pięć minut bo w tych ciuchach chyba nigdzie nie pójdę. - Popędziała biegiem na górę.

- Wyglądasz idealnie w za dużych ciuchach, cała rozmazana i z rozwaloną fryzują. - Pomyślałem.

***

 - Jak Ci się podoba? - Zapytałem mnie Katy podczas przerwy w meczu.

- Jest - zamyśliła się. - Fajnie. Pomińmy fakt, że jakoś nie bardzo obchodzi mnie ten sport to jest całkiem fajnie.

- Całkiem?

- Tak. - Zaśmiała się.

Zacząłem żałować, że podczas meczów futbolu nie ma kiss cam, bo patrząc się na tą dziewczynę, z każdą sekundą miałem coraz większą ochotę ją przyciągnąć do siebie i pocałować.

- Oficjalnie przyjaciele? - Zapytała.

- Oficjalnie przyjaciele. - Zapewniłem ją.

Welcome to friendzone.

-------

Dajcie koniecznie znać jak na razie wam się podoba!

BROTHERS'S GUARDIANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz