Rozdział 5

395 18 65
                                    

KYLE

Przechadzałem się po korytarzu szpitalnym w tą i z powrotem, oczekując na zjawienie się lekarza, który udzieliłby mi informacji na temat stanu zdrowia Lenore. Zabrali ją na badania dokładnie dwadzieścia trzy minuty temu, a ja nadal nie dostałem żadnych wieści. Może ktoś by się w końcu zlitował, bo odchodziłem od zmysłów?

Od momentu anonimowego smsa z lokalizacją dziewczyny aż do teraz działałem dość impulsywnie. Przez to, że poszukiwania przeciągnęły się do późna, temperatura na zewnątrz znacznie się obniżyła. Zależało nam bardzo na szybkim odnalezieniu Lennie, bo obawialiśmy się, że dojdzie do wychłodzenia organizmu. Byłem naprawdę wszędzie, przeszukałem całą okolicę, ale nigdzie jej nie było. Kiedy już mieliśmy dzwonić na policję, dostałem nietypową wiadomość ze współrzędnymi. Byłem na tyle zdesperowany, że nie kwestionowałem jej autentyczności, ale wsiadłem pospiesznie do samochodu i udałem się w podane miejsce. Nie było to daleko, ale część trasy musiałem pokonać pieszo. Biegłem, ile sił w nogach, oświetlając sobie drogę latarką w telefonie. Ona rzeczywiście tam była. Leżała na ziemi zwinięta w kłębek.

Isabelle wbiegła na korytarz cała zdyszana. Nie dzwoniłem do niej od razu, ponieważ za bardzo byłem skupiony na szybkim dojeździe do szpitala. Stan Lenore gdy ją zastałem nad urwiskiem, przeraził mnie do tego stopnia, że nie myślałem o niczym innym, tylko o przetransportowaniu jej do szpitala w trybie natychmiastowym. Później dopiero martwiłem się o pozostałe rzeczy takie jak kontakt z jej mamą.

Wzrok kobiety spotkał się z moim, a ja jak nigdy wcześniej ujrzałem wielką ulgę w jej oczach. Podeszła do mnie od razu i przytuliła mocno do siebie.

- Kyle, gdyby nie ty to... - Głos Isabelle się załamał przepełniony różnymi emocjami. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ od momentu kiedy zjawiłem się w ich domu aż do teraz była kłębkiem nerwów. Rozpacz mieszała się z przerażeniem, że nie znajdziemy Lenore na czas, że będzie dla niej za późno. Nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia, więc nasze szanse były zerowe. Na szczęście ktoś był krok przed nami. Jednak czy mogliśmy się z tego w pełni cieszyć?

- Nie wracajmy do tego. Ważne, że ją znaleźliśmy – odparłem. Kobieta odsunęła się ode mnie i pociągnęła nosem. Zauważyłem łzy w jej oczach, więc wyciągnąłem z kieszeni paczkę chusteczek, którą następnie jej podałem. Podziękowała mi, a ja delikatnie się uśmiechnąłem, by dodać jej otuchy.

- Jak doszedłeś do tego, gdzie była? – zapytała nagle Isabelle.

Musiałem szybko coś wymyślić. Przecież nie mogłem powiedzieć jej, że być może jakiś cholerny psychopata śledził jej córkę i wysłał mi współrzędne. Kobieta uznałaby to za niezbyt wiarygodne i najpewniej by mnie wyśmiała. Druga wersja była taka, że przejęłaby się do tego stopnia, że zaalarmowałaby wszystkie służby. Przekonałem się już dzisiaj, że policja nam nie sprzyjała i najpewniej nie zrobiłaby nic, żeby go namierzyć. Poza tym na miejscu nie było nikogo oprócz mnie, a tak mi się przynamniej wydawało. Za bardzo skupiłem się na Lenore, która była moim priorytetem, jak i jej zdrowie a także bezpieczeństwo.

Chwila. Co jeśli ten gość coś zrobił Lennie? – teraz do mnie dotarło. Na samą myśl cały się spiąłem. Zacisnąłem dłonie w pięści, czując, że zaczęła we mnie buzować złość.

Chociaż były to tylko moje przypuszczenia, działałem impulsywnie, zresztą jak zawsze. To była część mojego charakteru, której nie potrafiłem zmienić.

- Miałem przeczucie. Nick kiedyś wspominał o tym miejscu – wytłumaczyłem dość pospiesznie. W środku ganiłem się za najgorszą możliwą wymówkę, a na zewnątrz robiłem wszystko, aby brzmiało to wiarygodnie.

Prawda Tkwi w SercuWo Geschichten leben. Entdecke jetzt