- Nie nazywaj mnie tchórzem - syknął chłodno. - Nie wiesz co przeszedłem.
Wyrwałam jedną rękę z jego mocnego uścisku i uderzyłam go w twarz. Spojrzałam zdziwiona na swoje ręce i na niego. Wyrwałam drugą rękę i zaczęłam rozmasowywać nadgarstek.
- Zmieniłeś się - powiedziałam zanim odeszłam od niego.
--------
- Wszystko w porządku? - zapytała mnie mama, kiedy weszłam do kuchni.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się sztucznie. Obserwowałam jak jej ciemne, kręcone włosy ruszają się przy każdym ruchu. Moja mama była najukochańszą osoba świecie. Zawsze mnie wspierała i była ze mną w trudnych chwilach.
- Tak - skłamałam, nic nie było dobrze.
Dręczyły mnie różne myśli. Po pierwsze, nie chciałam uderzyć Blake'a, chociaż kiedy patrzę na moje nadgarstki mam ochotę przywalić mu w drugi policzek. Po drugie, po prostu boli mnie to, że zachowuje się jakby nic się nie stało i jakbym to ja była winna. Nie zrobiłam nic złego, byłam gotowa mu pomóc i go chronić, ale on zniknął.
- Nie jest w porządku - stwierdziła moja mama, patrząc na mnie z pod swoich długich rzęs.
Mama zawsze wiedziała kiedy kłamię. Szczególnie, że zdarzało mi się to naprawdę rzadko. Usiadła przy stole i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Blake wrócił - powiedziałam, a jej oczy rozszerzyły się do wielkości piłeczek golfowych.
- Pierdzielisz - zaśmiała się, ale widząc moją poważną minę, sama taką przybrała. - Naprawdę? Kiedy?
- Spotkałam go dzisiaj na tej imprezie - znów skłamałam. Gdyby dowiedziała się, że byłam na nielegalnych wyścigach, najprawdopodobniej miałabym szlaban na miesiąc, jak nie więcej.
- Wydaje mi się, że to nie wszystko.
- Źle zareagował kiedy spytałam się, gdzie był. Uderzyłam go bo ściskał bardzo mocno moje nadgarstki - powiedziałam z wyrzutem. - Zmienił się, bardzo. To nie ten sam Blake - walczyłam ze łzami w oczach.
- Och, kochanie - moja mama wstała od stołu i szybkim krokiem podeszła do mnie. Zgarnęła mnie w swoje ramiona i ucałowała w czoło. - Nie było go tu od sześciu lat, może ciężko mu się zaklimatyzować. Daj mu chwilę aby się oswoił. Wiesz, że to miasto dało mu popalić. A pytałaś o Florence?
- Nie - odparłam krótko. Nagle do domu wszedł mój ojciec. Alexander Wilson to postawny, wysoki mężczyzna z jasnymi brązowymi włosami. Jedyne co po nim odziedziczyłam to niebieskie oczy.
Moje kontakty z tatą były średnie. Tak naprawdę on ciągle pracuje i nie wykazuje żadnego zainteresowania mną. Oczywiście, że kiedy jestem w domu to przychodzi sprawdzić co u mnie, ale to nie to samo co mam z mamą.
Dziwne, że przyjechał tak wcześnie zazwyczaj przyjeżdża godzinę lub dwie później.- Popsuły mi się jakieś kabelki w aucie. Marc zawiózł moje auto do mechanika. Muszę wziąć drugie auto i jechać po nie. Któraś jedzie ze mną? - zaproponował, co również było dziwne. Jednak nie chce marnować możliwości spędzenia z nim czasu. Podeszłam do niego i posłałam ostatnie spojrzenie mamie. - Będziemy za maksymalnie pół godziny.
- W porządku, ja zrobię obiad - uśmiechnęła się moja mama i zaczęła coś tam grzebać w lodówce.
Poszłam z tatą do garażu, gdzie było auto mojej mamy. Czerwony Nissan Qashqai odbijał świtało żarówki. To było wymarzone auto mojej mamy. Zbierała na niego kilka lat.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w stronę warsztatu.
- Daleko jedziemy? - zapytałam, próbując nawiązać jakiś kontakt z ojcem.
- Nie. Ostatnio wprowadził się tutaj nowy mechanik mieszka niedaleko - odpowiedział.
Po piętnastu minutach w miarę przyjemnej drogi dojechaliśmy do celu.
Car repair at Baker's
Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do jakiegoś garażu. Tata zapukał w metalowe drzwi, aż nagle stanął przed nami mężczyzna, który był w kawiarni.
- Dzień dobry - przywitałam się, uśmiechając się sztucznie. Mężczyzna chyba też mnie rozpoznał, gdyż patrzył na mnie z uśmiechem.
- Blake już wszystko skończył, za chwilę połączymy auta linką i będziesz mógł jechać - wyjaśnił, a ja na samo imię poczułam ciarki na plecach.
Przeszliśmy do dalszej części garażu i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który grzebał w naszym aucie. Na plecach miał jakieś tatuaże. Po chwili podniósł się, a ja ujrzałam Blake'a, tego Blake'a.
- Jeszcze ciebie tu brakowało - uśmiechnął się sztucznie, kiedy mój ojciec odszedł.
- Widzę, że twój drugi policzek jest w dobrej formie - powiedziałam, patrząc w jego czarne oczy. - Pracujesz tu? - zapytałam, zmieniając tutaj.
- Tak, Chad to mój wujek - wyjaśnił, a ja zmarszczyłam brwi.
- Nie wiedziałam, że masz jakąś inną rodzinę - rzekłam niepewnie, zobaczyłam jak chłopak delikatnie zacisnął dłonie w pięści.
- Jakbym nie miał, trafiłbym to domu dziecka - odpowiedział chłodnym tonem głosu.
- Tylko pytam. Twój wujek był w kawiarni mojej mamy - chłopak przewrócił oczami na moje słowa.
- Co mnie to obchodzi? - tym razem ja przewróciłam oczami. Chłopak nagle spojrzał się w dół. Zobaczyłam, że patrzy się na moje ręce. Również się na nie spojrzałam i zobaczyłam bransoletki, które zrobiliśmy jak mieliśmy siedem lat.
- Pamiętasz? - zapytałam, a ten pokiwał głową. Miałam obydwie bransoletki, ponieważ chłopak kiedyś zostawił swoją bransoletkę u mnie.
Zdjęłam niebieską bransoletkę i podałam ją chłopakowi. Nie założył jej, ale usłyszałam, że tata mnie woła. Dlatego odwróciłam się w jego stronę.
Stanęłam koło taty i wujka Blake'a i zobaczyłam jak Blake wyrzuca bransoletkę do kosza.
Zabolało.
Mimo, że teraz nie mam z nim najlepszego kontaktu, to mimo to jest to jakaś pamiątka. A on po prostu wywalił ją do kosza.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i zobaczyłam jak chciał coś powiedzieć, ale tata pociągnął nie za rękę w stronę auta.
Nie takiego Blake'a zapamiętałam...
JLQalive
biedna Charlie...
jak wrażenia? 🖤
ŞİMDİ OKUDUĞUN
A long way to the finish line
Genç Kurgu„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt nie mógł odkryć gdzie się ukrywa. Każdy kłamał na jego temat, ale prawda zawsze wyjdzie na jaw. Co si...