Słoneczniczek: Okej, dzięki.

Słoneczniczek: Bo chodzi o to, że muszę pomóc przyjaciółce z ojcem.

Ja: Fajnie, że chcesz pomóc.

Sądziłem, że da mi spokój, ale nie.

Słoneczniczek: Nie wiem co robić.

Ja: Okej.

Byłem chamem, ale naprawdę nie miałem czasu na jej żale. Ojciec wysłał mnie na misję i nie mogłem się rozpraszać.

Słoneczniczek: Dobra pa.

Ja: Papa.

Odłożyłem telefon do kieszeni spodni i wysiadłem z auta. Musiałem się w końcu skupić.

Wszedłem do ogromnego budynku i odnalazłem lobby. W środku nie było drożej niż na zewnątrz. Wnętrze wyglądało naprawdę bogato i miałem ochotę się zaśmiać gdy się dowiedziałem czym po godzinach zajmuje się jego właściciel.

Świat naprawdę nie zna słowa stop. Bestialstwo niestety jest na wysokim poziomie. I niestety ja byłem jego częścią.

Wyjąłem pistolet i przyłożyłem do głowy kobiety. Chciała się wyrwać, ale jej na to nie pozwoliłem.

- Gdzie twój szef? - spytałem łagodnie przykładając jej nóż do szyi. Nie trzymałem jej, ale byłem pewny, że się nie wyrwie, nawet się nie ruszy. W takich sytuacjach ludzie nie myślą o ucieczce, a o przeżyciu. I to jest błąd.

- Proszę, zostaw mnie... Ja nic... - wydukała, a ja ziewnąłem. Nie takiej odpowiedzi żądałem.

- O co pytałem? - ostrze noża zalśniło w świetle lampy. Zaczęła się trząść i niekontrolowanie lekko nadziała się na nóż. Kilka kropelek krwi zabarwiło stal.

- Szef jest w gabinecie, zaprowadzę cię - łzy na jej twarzy mieszały się z krwią. Ciekawy widok. Tym bardziej gdy mogę sobie wyobrazić co dzieje się w jej głowie - Proszę... Nie chcę umierać - od ścian odbijał się jej szloch od czego rozbolała mnie głowa. Odsunąłem nóż, ale pistolet nadal był przy jej skroni. Popchnąłem ją do przodu i zrozumiała, że może mnie prowadzić.

Dobrze znałem tą drogę, ale tak było zabawniej.

Otworzyła drzwi trzęsącą ręką i wtedy złapałem ją by nie weszła do środka.

Wystarczy.

- Idź - odparłem na co pokiwała głową i odeszła w kierunku łazienki. Ledwo trzymała się na nogach, co wyglądało pokracznie w połączeniu ze szpilkami.

Masywne czarne drzwi ustąpiły pod moją rękę, a w drugiej trzymałem nóż. Schowałem go do rękawa i wszedłem do środka.

Kurwa. Suka go uprzedziła.

Podszedłem do biurka i otworzyłem pierwszą szufladę. Pokój był kurwa pusty. Wybiegłem z gabinetu i szybko znalazłem się w łazience.

Kolejny błąd.

Wyważyłem drzwi w zamkniętej kabinie. Brunetka siedziała na podłodze i nawet na mnie nie spojrzała. Łkała cicho w rękaw. Dopiero gdy dotknąłem jej ramienia dostrzegłem jakąś reakcje. Uniosła głowę i odskoczyła.

- Czego chcesz? - spytała - Powiedziałam ci to co chciałeś wiedzieć - złapałem jej włosy w garść.

- Okłamałaś mnie, suko. Nikogo tam nie było - mocno szarpnąłem. Spojrzała na mnie w przestrachem - Gdzie on jest?! - warknąłem i ostrze noża zalśniło w mojej dłoni. Jej wzrok błąkał się między mną, a nożem.

- Nie wiem - uniosłem jej głowę. Łzy nadal okalały jej policzki.

- Wiesz, skarbie. Powiesz mi to, a twojemu dziecku nic się nie stanie - nóż zjechał na jej brzuch. Wiedziałem o niej wszystko. Zawsze wiem wszystko o ludziach, z którymi mam doczynienia.

Czasami to tylko mocniej nakręca.

- Ja naprawdę nie wiem - próbowała się odsunąć, ale jej na to nie pozwoliłem - Proszę, nie rób krzywdy mojemu dziecku...

Kurwa była tak przestraszona, że zaraz zacznie rodzić. Chuj, że to trzeci miesiąc

- Spokojnie. Jedna jebana informacja i pójdziesz do swojego męża. Twój szef to bardzo zły człowiek. Musi zapłacić za wszystko - odparłem bawiąc się nożem - Pamiętasz co wydarzyło się trzeciego kwietnia? - spytałem szeptem, na co się wzdrygnęła. Rozszerzyła oczy. Oczywiście, że pamiętała.

Ten skurwiel ją zgwałcił, a ona postanowiła, że nikomu tego nie zgłosi. 

Ktoś musi tępić takie gnidy.

- Gdzie jest Taylor Diaz? - lekko docisnąłem jej ostrze do brzucha - Powiesz mi?

- Wyjechał - sapnęła - Do Hiszpanii. Ma drugi budynek w Marbelli. Nie wiem dokładnie gdzie. Proszę zostaw mnie.... - odrzuciłem jej głowę i cofnęła się na bezpieczną odległość. 

- Nie można było tak od początku? - wstałem i otrzepałem spodnie. 

Wyszedłem z kabiny i po chwili z budynku. Nie martwiłem się, że mnie zgłosi. Nie zgłosiła gwałtu to napaści też nie zgłosi. Tym bardziej, że raczej domyśla się, że nie blefowałem. Mógłbym przeprowadzić cesarkę.

Wsiadłem do auta i wyjąłem telefon.

Ja: Cześć Słoneczniczku.

Nie odpisała. No cóż. Może jest zajęta.

****

Wkurwiłem się.

Minęły trzy godziny, a ona dalej mi nie odpisuje. Obraziła się czy jaki chuj? Co ja niby zrobiłem?

Odłożyłem telefon na materac i opadłem na plecy. Byłem zmęczony i ostatnie czego chciałem to wkurwienie. Tym bardziej na tą mała zołze.

Ja: Odpisz łaskawie.

I nadal nic...

_______

Wesołych świąt, kochani<3

Do następnego ✿

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now