Propozycja |13|

En başından başla
                                    

-I co powiesz teraz, kochaniutka?- wyszeptała mi do ucha.

-Przestań.- zimny jak stal głos wbił się pomiędzy nas, kobieta nie usłuchała -Roseline- odezwał się karcąco- ona jest z nami.

Czerwony usta wykrzywiły się w rozczarowaniu, ale posłuchała. Zrobiła krok w tył. Wzięłam potężny haust powietrza, pokaszlując.

-Wyzwolicielu.- dwa głosy przywitały się z szacunkiem.

Zrobiło mi się czarno przed oczami, ból spowodowany brakiem Globu potęgował mdłości od niedotlenienia. Dotknęłam gardła pewna, że zaraz stanie w żywym ogniu.

-Sersi, spójrz na mnie.- przebił się do mnie głos Kyla, ale nie usłuchałam.

Podtrzymałam się ściany i powoli uklękłam. Świat wirował, ból głowy, płuc, gardła stawał się nieznośny. Kaszlałam raz za razem, nie mogłam złapać życiodajnego tlenu.

-Sersi?- przede mną pojawiła się twarz Kyla- Zaczynasz mnie niepokoić.

Próbowałam się uśmiechnąć, ale musiało to wyglądać raczej upiornie niż pocieszająco. Uspokoiłam napad kaszlu na tyle by móc wychrypieć:

-Nic mi nie jest.-Zadrżałam z zimna, ciaśniej otuliłam się płaszczem- Daj mi chwilę.

W oddali usłyszałam parsknięcie.

-Biedaczysko. Jest słabe jak cielak. To słabe ogniwo, Wyzwolicielu. Dlaczego pozwalasz mu się męczyć?

-Zamilcz, Rose.- warknął Kyle, jedną dłonią zaczął masować mi kark- Nie każ mi się zastanowić czy wiek nie przytępił ci zmysłów.- chwila przerwy- Może to ty jesteś słabym ogniwem Rose?

Oczami wyobraźni zobaczyłam jej zszokowaną minę. Żołądek się uspokoił, mogłam już w miarę oddychać. Poklepałam Kyla po dłoni, puścił mnie, spróbowałam się podnieść. Bardzo starałam się nie okazywać słabości wobec Devolucis, jednak Kyle mi to utrudniał. Wciąż trzymał mnie za łokieć, jakbym miała zaraz upaść.

-Dobrze że przyszłaś.- powiedział Kyle, gdy poprowadził mnie w przeciwnym kierunku od wejścia do hotelu- Powiedziałbym wręcz, że w idealnym momencie.

-Nie rozumiem.- bąknęłam, uwolniłam łokieć i odsunęłam się od niego.

Dwójka Devolucis ruszyła za nami, ale zatrzymali się na widok podniesionej dłoni Kyla.

-Musimy porozmawiać o Querosie. A raczej o jej właścicielu.

Z hotelu za naszymi plecami dobiegł nas krzyk czystego przerażenia.

***

-Masz dziwne umiłowanie do tych dachów.- burknęłam, gdy wgramoliłam się za Kylem na wyższe piętro. Pokonał trasę bez przeszkód, nawet chodząc z tą idiotyczną laską, gdy ja ledwo dyszałam.

-Widok z góry mnie uspokaja.- wyjaśnił, gdy w końcu stanęłam obok niego i podążyłam za jego wzrokiem.

Panorama odbierała dech w piersiach. Blask księżyca odbijał się od tafli rzeki, zmieniając ją w srebrzyste pasmo dzielące roześmiane miasto na pół. Ludzie w dole śpiewali i tańczyli - świętowali koniec tygodnia roboczego oraz deszczu.

-Nie dziwię się, że potrzebujesz się uspokoić- poprawiłam ogromny szal, który Kyle mi pożyczył. Na początku się sprzeciwiałam, ale...był taki cieplutki - Po dokonaniu morderstwa twoje nerwy muszą być napięte jak postronki.

Kyle roześmiał się chrapliwie, pokręcił głową.

-Oh, Sersi. Mimo mi że szukasz we mnie odłamków człowieczeństwa, ale zaginęły one dawno temu.- nonszalancja w jego głosie nie pasowała z mrokiem, jaki przebiegł po jego twarzy- Lepiej powiedz mi co wiesz o Jethero.- dodał niespodziewanie.

ŚwiatłożercyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin