W aucie panowała cisza, którą przerywała jedynie cicha muzyka w radiu.

- Jak się pośpieszycie to was jeszcze odwiozę – powiedział kiedy wysiadłyśmy z auta.

- Tylko, ani się waż włazić do środka. Nie możesz zobaczyć sukni przed ślubem o przynosi pecha – parsknął na moje słowa i odjechał. Po chwili weszłyśmy do środka. Wszędzie było pełno sukien, a gdy zobaczyłam Amandę mój uśmiech wrócił na usta. Blond włosa kobieta przerwała mi rozglądanie.

- Dzień dobry, Tori – mocno mnie uścisnęła – Co was tu sprowadza? Czyżbyś kogoś znalazła? – poruszyła sugestywnie brwią. Wiem kogo miała na myśli. Tylko nie wiedziała, że to już nieaktualne. Enzo to skończony temat – Jestem, Amanda, a ty?

- Larissa – odpowiedziała.

- To dla której szukamy sukni? – spytała patrząc to na mnie to na dziewczynę obok.

- Dla mnie – odparła Larissa. Sztucznie się uśmiechała i coraz bardziej mi było jej szkoda.

- Hmm... Do ciebie będzie pasować księżniczka albo taka prosta syrenka – zaczęła się jej przyglądać i zmieszanie na twarzy Larissy było nazbyt widoczne – Chodźmy, mam kilka pomysłów – podeszłą do wieszaków i zaczęła przeglądać kreacje.

To mogłabym być ja gdyby nie wyjechał... Gdybym nie bała się przeciwstawić rodzicom.. Gdyby te cztery lata nie miały miejsca.

Larissa usiadła na krześle, a po chwili i jak do niej dołączyłam.

- Okej, a więc masz jakiś konkretny typ sukni? – spytała przewracaqjąć wieszaki.

- Nie. Zdaję się całkowicie na ciebie – skinęła i w jej rękach pojawiała się biała suknia.

- Spójrz na tą – blondynka trzymała w dłoni wieszak z ogromną kiecką. Była ogromna i zaczęłam się zastanawiać czy ciężka – Przymierz.

Brunetka wzięła od niej wieszak i po chwili zniknęła za materiałem przymierzalni. W oczekiwaniu mój wzrok padł na okno. Nie chciałam patrzeć na to wszystko. Czułam jakiś wewnętrzny ból i tęsknotę za czymś co już nie wróci. Nie może wrócić.

Moje myśli przerwało pojawienie się Larissy. Wyglądała naprawdę pięknie. Suknia była ładna, ale według mnie była za drobna dla niej. Mogę się założyć, że kości jej wystają. Ona ma cholery rozmiar xxs. Też taki chcę.

- Piękna.

- To nie to – powiedziała kobieta i wstała by znaleźć inną suknie.

- Podoba mi się, ale nie – po chwili w rękach miała zupełnie inną suknie. Była zwykła. Prosta. Totalnie nie dla niej. Jedyne co rzucało się w oczy to kolorowe kryształki w pasie.

Larissa się chyba ze mną zgadzała, bo pokręciła głową. Amanda zaczęła myśleć.

- A może inny kolor? W końcu to mafijne wesele to może czarna suknia? – zgodziła się, a Amanda od razu udała się za zaplecze. Gdy wróciła w rękach miała czarną suknie dość podobną do pierwszej. Jej materiał lśnił w świetle lamp. Góra sukni była po prostu gorsetem z siateczką.

Weszła do przymierzalni i gdy wyszła uśmiechnęłam się. Wyglądała cholernie dobrze.

Coś czuję, że Adrien nie utrzyma rąk przy sobie i w sumie tego się bałam.

Przypatrzyłam się jej dokładniej i mnie zatkało. W pewnym sensie miałam racje, a tak cholernie chciałabym się mylić.

- Co ty masz na ręce? – spojrzała na mnie przestraszona, a potem jej wzrok padł na rękę. Rozchyliła wargi i znów spojrzała na mnie – Co to jest? – gwałtownie podniosłam się z krzesła i podeszłam do niej.

Mam nadzieje, że to nie przez Adriena. Boże, proszę by to nie była jego sprawka. To nie on zostawił siniaka na jej ręce. Przyjrzałam się jej ramieniu. Ślad był już żółty, a dookoła było widać rozmazany korektor. Wyrwała się z mojego uścisku i odsunęła się bardziej.

Kurwa ten siniak wyglądał jak dłoń.

Może wtedy gdy... może dlatego Adrien tak nerwowo zareagował gdy zasugerowałam co może robić sobie...

Słabo mi.

- Skąd to masz? – spytałam, a Amanda zaczęła się wycofywać.

- Ja was zostawię – zniknęła za drzwiami. Zauważyłam, że jej ręce zaczęły się trząść.

- Mów. Jeśli to Adrien ci coś zrobił, to obiecuję, że... - tak bardzo chciałam by zaprzeczyła.

- To nie on – odparła cicho.

- To kto? Twój ojciec? Brat? – po tym pytaniu jakby wybiegła gdzieś myślami. Spuściła wzrok na podłogę i już więcej nie potrzebowałam. Miałam tylko nadzieje, że nie kłamie.

- Nieważne. Ta suknia jest fajna. Wezmę ją...

- Nie zmieniaj tematu – chciałam jakoś ja skłonić do powiedzenia więcej. Chciałam zyskać pewność.

- Nie znam cię, więc nie będę z tobą rozmawiać na ten – przerwała mi i zniknęła za kotarą.

Zrezygnowana usiadłam na krześle i westchnęłam. Wzięłam do ręki telefon by zadzwonić do Adriena, że zakupy się skończyły. Nie odebrał tylko napisał mi sms-a, że będzie za jakieś dziesięć minut. Spojrzałam na okno i wzięłam głęboki wdech. Musiałam się uspokoić. Nagle w oczy rzuciła mi się zakapturzona postać. Przetarłam oczy i już nikogo nie było. Wstałam by się lepiej przyjrzeć, ale ulica była pusta. Tylko pojedyncze osoby przechodziły przez ulicę.

Może mi się przewidziało?

Kilka minut później odsłoniła kotarę i wyszłyśmy z budynku.

Na szczęście Adrien już czekał na nas. Wsiadłam do auta bez słowa co oczywiście nie mogło być nie skomentowane przez mojego kochanego braciszka.

- Wbiła ci się igła w dupę, że jesteś tak cicho? – parsknął patrząc na mnie.

- A tobie zrobili zbyt dobrze, że jesteś w tak dobrym humorze?

Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju...

______________________

Chłopak w czerni, chujowaty Adrien i myśli Vittorii.

Poprawiajacie moje błędy<3

Do następnego ✿

#TheSweetDreamOfYou #TSDOY

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now