Poznajcie fundację

2 0 0
                                    

Po śniadaniu, które i tak mi ukradli był prysznic i klasyczne "schylanie się po mydełko". Niektórzy dali się na to nabrać (niektórzy też specjalnie, nazwa homo sapiens zobowiązuje), ale dostali tylko kopniaka w tyłek i ostrzeżenie. Potem zabrali nas na obiecane zebranie. Szliśmy długimi korytarzami po fundacji i muszę przyznać, nieźle się urządzili. Praktycznie nie było pustego korytarza, albo cele, albo stołówka, albo toalety, albo coś innego. Zatrzymaliśmy się przy chyba największym bloku więziennym. 3 piętra w korytarzu, każde po jakieś 30 cel, a w celach miejsce dla czterech ludzi. Czekaliśmy na rzekomego organizatora spotkania jeszcze jakieś 10 minut, bo przecież on ma czas. W końcu przyszedł.
Jego krótkie, brązowe, lekko rozczochrane włosy kontrastowały z niebieskimi oczami. Okulary robiły z niego bardziej poważnego, do tego na szyi miał jakiś dziwny naszyjnik. Widać było, że był podpity. Miał obstawę dwóch uzbrojonych NTF. Przemówił:

- S-siema przegry... - w tej chwili jeden z żołnierzy pacnął go karabinem. - To znaczyy witajcie klaso D. Dla niewtajemniczonych, jesteście w ośrodku 19-f i ja tu rządzę. Wszelkie skargi i zażalenia składać do mnie, i tak pewnie nie odpowiem, bo po co.

- Od czego jest to f? - powiedziałem cicho.

- Mówię, że nie odpowiadam, a ty się pytasz - zaśmiał się. - W każdym razie, idźcie se, nie pozabijajcie się czy coś - i po prostu poszedł, ale Nine Tailed Fox znowu zainterweniowali i zatrzymali go w połowie drogi. - Czego wy ode mnie chcecie? To ja tu rządzę, wami mogę się co najwyżej podetrzeć.

- Nie wykonujemy pańskich rozkazów, doktorze Bright - zgasili go. - I nie zawahamy się pociągnąć za spust.

- Spust to co najwyżej... A dobra tam, nie chce mi się z wami dyskutować. Nie widzę sensu rozmawiać z "pierwszą klasą" (tak nazywał klasę D), bo i tak im się to nie przyda. Ale dobra tam, jak tak nalegacie. Przygotujcie się na jakieś testy, i lepiej nie tłuczcie się nawzajem bo jak kogoś zabijecie to czeka was to samo.

- Jakieś gówniane te zasady - odezwał się jeden.

- To się nazywa sprawiedliwość. Co tam jeszcze... A no tak. Nie radził bym uciekać z placówki, nie skończy się to dla was dobrze, dla waszych ewentualnych wspólników z zewnątrz też.

Wróciliśmy do cel, a Mietek wytłumaczył mi, że nie wie od czego to f, ale wie, że wszystkie SCP tutaj to kobiety.

- Samice?! - krzyknąłem. - Czekaj ja powiedziałem to na głos? Nieważne, w takim razie to f może być od female, kobieta z angielskiego. Nie wiedziałeś o tym?

- Słuchaj, ja kończyłem podstawówkę, nie angielski.

Następnego dnia było nieco nowych ludzi, a niektórzy tajemniczo zniknęli. Po szybkiej konfrontacji ustaliłem, że nikt nie wie co się z nimi stało, ale taki proceder powtarza się tu codziennie.
Na stołówce ten sam typ co wczoraj zabrał mi śniadanie i znowu chodziłem głodny jak wilk. Przynajmniej następnego dnia mi się poszczęściło. Podali nam na śniadanie zupę mleczną i jakby było tego mało mleko było zważone i lekko skwaśniałe. Na stołach leżały chyba od czasów dinozaurów te same solniczki i pieprzniczki. Były tak zaprojektowane, że nie miały otworów na górze, wieko trzeba było zdjąć i sypać jakby przelewając napój. Udając, że solę zupę mleczną, przez co wszyscy patrzyli się na mnie jak na dziwaka, wrzuciłem wieko od solniczki do miski. Jadłem niechętnie, czekając na przybycie kradzieja pokarmu i się doczekałem. Odsunął mnie na bok i nazwał mnie mięczakiem. Wziął miskę i przechylił do ust, pijąc całą zawartość naraz. Patrzyłem z dyskretnym uśmiechem jak kark zaczyna się dusić. Upadł na kolana i złapał się za gardło, a brak dziurek w kawałku metalu skutecznie zapobiegał dopływowi tlenu. Niedługo później facet leżał na podłodze z siną głową, nie ruszając się. Ochroniarze weszli na stołówkę i złapali mnie za fraki, wyprowadzili i zaczęli pałować, zadając przyznania się do morderstwa. Wyrzekłem się wszystkiego, więc zaprowadzili mnie do Brighta. Był zbyt zajęty żebraniem  pieniędzy od pracowników na "ulepszenie ośrodka" wykorzystywane na własne zachcianki. Kiedy mnie przyprowadzili, byłem już prawie bez jednego zęba i zapytali się, co ze mną zrobić. Widocznie się wkurzył, nazwał mnie "pan pytajnik", zapytał się czemu mu głowę zawracają takimi pierdołami i kazał mnie wypuścić. Przy okazji posypała się spora ilość niecenzuralnych słów. Wróciłem do celi jeszcze przed 17, bo pałowali i przesłuchiwali mnie jakieś 5 godzin, później godzina odczekania, żebym "nie wypadł źle przed dyrektorem placówki" i spędziłem jeszcze godzinę w pokoju Bright'a słuchając jak opierniczał swoich dzielnych giermków. Pierwsze 3 dni męczarni miałem już za sobą.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 12, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zabójczy urokWhere stories live. Discover now