Lekarz odwrócił się w stronę torby z defibrylatorem. Zaczął szarpać za zamek. Przez nadmiar emocji nie potrafił jej otworzyć. Skarcił się w duchu za nieprofesjonalne podejście. Skup się – powtarzał sobie w myślach., jakby miało mu to pomóc. Jednak emocje już zaczęły przejmować kontrolę. W pośpiechu wyjął defibrylator. Rozciął koszulkę chłopaka, włączył urządzenie, a na jego klatce piersiowej przykleił dwie elektrody. Poprosił kobietę o zaprzestanie resuscytacji. Niecierpliwie czekał na analizę stanu rannego, chociaż sam dobrze wiedział, że defibrylacja będzie niezbędna. Urządzanie wydało dźwięk – wyładowanie elektryczne jest wskazane.

- Proszę się odsunąć - rozkazał, sam robiąc to samo. Upewnił się, że jego towarzyszka była w odpowiedniej odległości i nacisnął przycisk. Urządzenie przesłało impuls elektryczny do bezwładnego ciała.

Zero poprawy.

Żadnego cudu, na który czekał.

Obydwoje wrócili do resuscytacji, powtarzając cały cykl.

Dwadzieścia osiem. Dwadzieścia dziewięć. Trzydzieści.

Dwa ściśnięcia worka.

Druga defibrylacja.

Nadal nic, a czas płynął niemiłosiernie szybko. Z każdą sekundą oddalali się od szansy na to że chłopak przeżyje. Powoli tracili nadzieję, mimo tego że tak bardzo pragnęli ją zatrzymać.

- Nie może być za późno. Nie może - Lekarz poderwał się z miejsca i pobiegł w stronę drugiej torby, którą rzucił kilka metrów dalej. Wziął ją i wrócił do poszkodowanego. Wyciągnął strzykawkę, igłę i odpowiednią ampułkę. Wprowadził płyn do strzykawki, a następnie wbił ją w bezwładne ciało, jednocześnie modląc się, by adrenalina zadziałała.

Widząc zmęczenie na twarzy kobiety, zmienił ją w uciskaniu klatki piersiowej. Znowu odliczał do trzydziestu i robił to z coraz większym zdenerwowaniem. Bezsilność sprawiała, że zaciskał zęby i wkładał więcej energii w czynność, którą właśnie wykonywał.

- Nick do cholery! Ona cię potrzebuje! – W końcu dał upust emocjom, które tak długo trzymał w sobie. Cały czas uciskał klatkę piersiową z przerwami na oddechy ratownicze wykonywane przez kobietę. Zatracił się w tym zadaniu do tego stopnia, że tętnienie w uszach było jedynym słyszanym przez niego dźwiękiem. Zachowywał się jak maszyna, nie zwracając uwagi na własny ból mięśni czy spadek siły. Desperacko próbował przywrócić chłopaka do życia. Nie dopuszczał nawet myśli, że mu się nie uda. Nie mógł jej dopuścić, bo to było równoznaczne z jego porażką, druzgocącą porażką.

Gdy był już bliski poddania się, zdarzył się wymodlony wcześniej cud.

Adrenalina zaczęła działać.

Kolejna defibrylacja powiodła się.

W końcu serce zaczęło pracować.

Głośno wypuścił powietrze, które wstrzymywał zbyt długo. Spojrzał na kobietę i mimowolnie się do niej uśmiechnął, co ona odwzajemniła. Oboje byli szczęśliwi. Zrobili to. Uratowali człowieka. Ocalili ludzkie życie.

Ale czy na pewno?

W jednej chwili młody lekarz jakby oprzytomniał. Minęło tak wiele minut, więc czy było to w ogóle możliwe? On miał tyle obrażeń zewnętrznych i pewnie równie tyle samo wewnętrznych. Mężczyzna miał złe przeczucie. Za szybko dał się ponieść pozornemu uczuciu radości. Dał się zwieść złudnemu obrazowi, że wszystko będzie już dobrze. Uśmiech znikł z jego twarzy tak szybko, jak się pojawił.

Spojrzał ponownie na rannego. Działo się coś dziwnego. Mimo że maszyna mówiła, że dalsza defibrylacja była niewskazana, nie widział, aby on oddychał. Nie czuł też jego tętna. To mogło znaczyć tylko jedno.

Prawda Tkwi w SercuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz