Prolog

1.9K 107 196
                                    

Rozpędzony samochód gwałtownie zahamował, a pisk opon rozniósł się echem po okolicy. Młody mężczyzna pospiesznie wybiegł z pojazdu, kierując się w stronę miejsca wypadku. Zabrał ze sobą potrzebny sprzęt medyczny, który zawsze miał przy sobie. Na jego barkach ciążyła wielka odpowiedzialność. Myślał wyłącznie o uratowaniu kolejnego ludzkiego istnienia i chociaż była to jego praca, w obecnej sytuacji nie potrafił być obojętny. Życie, które teraz było zagrożone miało znacznie większą wartość niż reszta, a to dlatego że dobrze wiedział, do kogo jechał w pośpiechu. Mimo że nie potrafił określić, co zastanie na miejscu zdarzenia, analizował w głowie jak najwięcej opcji, aby być gotowym na każdą ewentualność. Wszystko musiało pójść po jego myśli. Nie mógł pozwolić sobie na żadną pomyłkę.

Zostało mu tylko kilkaset metrów do przebiegnięcia. Widział już nieruchome ciało. Obawiał się najgorszego. Ale czy nie tak miał postępować? Zawsze zaczynać od najgorszej opcji, po to by potem nic nie mogło go zaskoczyć? Musiał być zawsze przygotowany na każdy scenariusz, nawet ten czarny, chociaż obecnie modlił się o to, by jego przypuszczenia nie okazały się prawdziwe. Chłopak musiał żyć. Był zbyt ważny i potrzebny.

- Proszę się odsunąć. Jestem lekarzem – powiedział ciszej niż zamierzał i na pewno nie tak stanowczo jak zwykł mówić. Wszystko przez to, w jakim stanie zastał rannego. Ten widok wstrząsnął nim na tyle, że zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech. Nie mógł pozwolić ponieść się emocjom. To właśnie przez nie człowiek robił się niezdolny do racjonalnego myślenia. To one zabierały nam kontrolę nad własnym działaniem. Zamiast skupić się na tym co mogliśmy i co powinniśmy, próbowaliśmy osiągnąć niemożliwe tylko po to, by uciszyć nasze sumienie. Mogłeś zrobić więcej. Mogłeś do tego nie dopuścić. Jaki z ciebie lekarz?

Otworzył oczy, tym samym odsuwając jak najdalej kłębiące się w jego głowie myśli. Musiał być na tyle trzeźwy, żeby zrobić wszystko, naprawdę wszystko, aby uratować chłopaka. Spojrzał na kobietę, która nadal pochylała się nad bezwładnym ciałem. Właśnie przestała uciskać klatkę piersiową i czekała na polecenia. Szybko ocenił jej stan psychiczny. Mimo tego, że była zdenerwowana, na pewno nie robiła tego pierwszy raz. Wiedział, że da sobie radę ze wszystkim, o co ją poprosi.

- Dzwoniła pani na pogotowie? – Dostał potwierdzenie skinięciem głowy. Sprawdził podstawowe funkcje życiowe poszkodowanego. Jego klatka piersiowa się nie unosiła. Nie oddychał. Pierwsza część czarnego scenariusza zaczęła się spełniać. Szybkim ruchem wyjął resuscytator i założył chłopakowi maskę na usta. Zaczął uciskać klatkę piersiową.

- Będą za około dziesięć minut – dodała kobieta, mając nadzieję, że to wystarczy, aby wszystko zakończyło się pomyślnie. Niestety w odpowiedzi od razu usłyszała przekleństwo z ust lekarza.

- To za długo.

Druga część czarnego scenariusza stała się rzeczywistością dla młodego mężczyzny. Mógł liczyć tylko na siebie, swój sprzęt oraz drugą parę rąk do pracy. Wiedział, że to nie wystarczy, ale nie odpuszczał. Nie mógł odpuścić. Nie mógł pozwolić, aby on umarł.

Gestem pokazał, że teraz kobieta będzie odpowiedzialna za resuscytator i oddychanie rannego. Przesunęła się bliżej głowy poszkodowanego, a on dalej uciskał.

Dwadzieścia osiem. Dwadzieścia dziewięć. Trzydzieści.

Dwa ściśnięcia worka.

Bez zmian. Brak oddechu.

Kolejna seria i znowu to samo.

- Proszę przejść na uciskanie. Ma pani jeszcze siłę? – Kobieta wykonała polecenie lekarza bez chwili zawahania. Tak jak i on myślała tylko o uratowaniu tego biednego chłopaka. Chciała dać z siebie wszystko, co mogła i nawet więcej, przez to że kiedyś nie zdołała tego zrobić. Twarz zmarłego mignęła jej przed oczami kiedy rozpoczęła kolejny masaż serca. Nie ważne, ile miało ją to kosztować wysiłku, nie zamierzała przestawać. W takich sytuacjach adrenalina działała z człowiekiem cuda i dostawał on tyle energii, ile nigdy wcześniej nie potrafił wytworzyć.

Prawda Tkwi w SercuWhere stories live. Discover now