~33~

420 16 6
                                        

21.06.2024r.

Pov. Fausti
Musiałam jakoś zrekompensować Bartkowi wczorajsze wydarzenia. Wiedziałam, że chłopak chce wstać najpóźniej o 10, bo na 12 ma jakieś spotkanie. Wstałam więc wcześniej niż zwykle, ubrałam jakiś luźny dres i wyszłam do sklepu. Wybrałam się do małego osiedlowego sklepiku, który mimo iż znajdował się w okolicy, ja zagoszczą w nim pierwszy raz. O dziwo czułam się bardzo dobrze, nic mnie nie bolało i byłam nawet wypoczęta. Z doświadczenia wiem jednak, aby nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Szłam powolnym krokiem, korzystając z pięknego piątkowego poranka. Promienie słońca odbijały się zza koron drzew, a wkoło unosił się dźwięk śpiewu ptaków. Było magicznie. Kochałam lato, no może teraz trochę mniej, bo męczę się sto razy bardziej, ale i tak jest cudownie. W końcu po kilkuminutowym spacerze doszlam na miejsce, weszłam do środka, gdzie od progu przywitała mnie uśmiechnięta, starsza kobieta
F: dzień dobry- uśmiechnęłam do ekspedientki
E: dzień dobry drogie dziecko- powiedziała z uśmiechem- o jeju panienka w stanie błogosławionym- spojrzała na mój brzuszek- może wody ci podam?- zapytała zmartwiona
F: nie dziękuję, jest wszystko dobrze- odpowiedziałam- to miłe, że istnieją jeszcze tacy ludzie jak Pani- uśmiechnęłam się
E: tacy?- spytała zdziwiona
F: tak, życzliwi- oznajmiłam, na co kobieta uśmiechnęła się radośnie
E: oj kochaniutka istnieją i przekonasz się o tym jeszcze nie raz- powiedziała- ale dziękuję to miłe- zauważyłam w jej oczach iskierki- w czym mogę ci pomóc skarbeńku?- zapytała spoglądając na mnie
F: oh tak- powiedziałam i zaczęłam wymieniać produkty, które były mi niezbędne. Kobieta wypełniała ladę, która z chwili na chwilę stawała się coraz bardziej zapełniona- to chyba wszystko- mruknęłam po chwili zastanowienia- tak, wszystko- upewniłam się przyglądając się, produktami rozłożonymi przede mną
E: oh- mruknęła kobieta
F: coś nie tak?- spytałam
E: jeśli przyszłaś z kimś to nie- odpowiedziała
F: nie rozumiem- byłam zdezorientowana zachowaniem kobiety
E: jest ktoś kto pomoże ci z tym wszystkim?- ponownie zapytała
F: oh nie, przyszłam sama- odpowiedziałam zdziwiona pytaniem kobiety
E: sama chcesz to dźwigać, moja droga?- zapytała, spoglądając na produkty, które miałam zamiar zakupić. Faktycznie było ich dość sporo
F: ale Pani nic nie rozumie- mruknęłam- ja muszę, go porządnie przeprosić i błagać o wybaczenie- oznajmiłam kobiecie
E: i chcesz to zrobić paroma jogurtami, owocami, bułkami i wędlinami- zaśmiała się kobieta, fakt nie była to chyba najistotniejsza część moich przeprosin- kochana nie wiem co przeskrobałaś, ale widzę że kochasz tego młodzieńca i chyba to się liczy najbardziej- uśmiechnęła się, a ja zrozumiałam aluzje  kobiety
F: ma Pani rację- powiedziałam- w takim razie poproszę tylko te świeże bułeczki ii.. malinki- oznajmiłam
E: no to rozumiem- zaśmiała się pakując mi je do papierowej torby- po resztę wrócisz z ukochanym- puściła mi oczko, a ja poczułam ciepło na sercu. Zapłaciłam za zakupy i ruszyłam do wyjścia
F: dziękuję bardzo- odwróciłam się w kierunku kobiety- na pewno wrócimy, do widzenia
E: do zobaczenia kochaniutka- uśmiechnęłam się na pożegnanie i opuściłam sklep. Ruszyłam w kierunku mieszkania, myśląc o słowach kobiety. Miała ona rację. Nie ważne jak bardzo bym się starała, nic nie wynagrodzi mu tego tak jak moja miłość...
Nie miałem jednak zamiaru rezygnować z moich planów. Wróciłam do domu i postanowiłam upichcić coś z produktów znalezionych w lodówce. Nie należało to do najprostszych, jednak w końcu mi się udało. Postawiłam na naleśniki z dodatkami. Zrobiłam też kilka świeżych kanapek. Zaopatrzyłam stolik w przygotowane pyszności. Miałam też w planie podać chłopakowi świeżo wyciskany sok. Niestety nasza sokowirówka postanowiła się zbuntować
F: cholera jasna- krzyknęłam, po setnej próbie usiłowania jej włączyć
B: co tak krzyczysz od rana- zaśmiał się chłopak, opierając się o lodówkę
F: boże Bartek- powiedziałam odwracając się do chłopaka
B: wystarczy Bartek- ponownie się zaśmiał, cieszyłam się, że chłopak jest w humorze
F: gówno nie działa- burknęłem
B: pokaż mi to- chłopak podszedł do urządzenia i zaczął coś klikać. Nagle sokowirówka się uruchomiła i zaczęła miażdżyć pomarańcze- proszę bardzo- uśmiechnął się, odwracając w moim kierunku
F: nie no niewierze- mruknęłam- jak ty to zrobiłeś?- spytałam zszokowana
B: to już moja słodka tajemnica- podszedł bliżej mnie i chwycił za biodra przyciągając do siebie
F: a uchylisz chociaż jej malutki rąbek- oplotłam ręce wokół jego szyi
B: wolałbym teraz skupić się na czymś innym- szepnął i pocałował mnie w usta. Był to pocałunek pełen miłości i nadziei. Czułam, unoszące się wokół nas amory. Było zupełnie inaczej niż wczoraj. Byliśmy wolni od ograniczeń, noo może poza jednym. Czułam jednak, że liczymy się tylko my. Nic oprócz nas i naszej miłości nie miało teraz znaczenia. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zbrakło nam tchu. Trzymaliśmy się w objęciach i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy
F: przepraszam- mruknęłam, przetrwając ciszę
B: już dobrze- chłopak odsunął niesforny kosmyk moich włosów- zdążyłem zapomnieć- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło- a teraz spróbujmy tych pyszności, które przygotowałaś- powiedział i odsunął mi krzesło. Usiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się, w ciszy, która idealnie uzupełniała atmosferę, która nam towarzyszyła. Nie musieliśmy już nic mówić, wszystko było jasne i klarowne, a nasze oczy i uśmiechy mówiły wszystko. Byłam wdzięczna losowi, że zesłał mi taką osobę jak Bartek. Był on odzwierciedleniem mojej duszy, moim przyjacielem i największą miłością. Kochałam jego dojrzałość i podejście do życia. Mimo, że dla wielu był zwykłym ego topem, ja od zawsze wiedziałam, że taki nie jest. Był wyjątkowy..
F: i jak?- zapytałam z uśmiechem, przyglądając się brudnemu od czekolady chłopakowi
B: pyszności skarbie- odpowiedział z uśmiechem- z czego tak się śmiejesz?- spytał patrząc na mnie niezrozumiale. Wzięłam serwetkę i wytarłam kąciki ust chłopaka
F: przydałby ci się śliniak- zaśmiałam się
B: uważaj, bo niedługo będziesz miała dwójkę dzieci- również się zaśmiał
F: coś w tym jest- odpowiedziałam, śmiejąc się
Reszta dnia minęła nam na oglądaniu serialu. Chłopak odwołał spotkanie, aby pobyć ze mną. Korzystaliśmy z ostatnich chwil we dwójkę. Siedzieliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Tak się wyciągnęliśmy w oglądanie, że aż zapomnieliśmy o całym bożym świecie
F: sklep- krzyknęłam nagle
B: co?- zapytał zdezorientowany
F: obiecałam Pani ze sklepu, że tam wrócę- powiedziałam podnosząc się z obejść chłopaka
B: Fausti co ty majaczysz- wymamrotał chłopak
F: naprawdę- mruknęłam- proszę cię Bartek, chodź ze mną- dodałam
B: ale gdzie?- spytał wpatrując się we mnie niezrozumiale
F: do tego małego sklepiku, na osiedlu- oznajmiłam
B: ale po co? co tak nagle cię wzięło?- ponownie zadawał pytania
F: byłam tam dzisiaj i obiecałam, że wrócę z tobą- powiedziałam opuszczając kanapę- to pójdziesz ze mną?- zapytałam błagalną miną
B: pójdę, ale jak wytłumaczysz mi o co chodzi
F: dziękuję- rzuciłam mu się na szyję- opowiem ci po drodze- pociągnęłam chłopaka na rękę
B: czy tobie kiedyś minie to szaleństwo?- zaśmiał się
F: raczej nie, ale właśnie taką mnie kochasz- uśmiechnęłam się pod nosem
Chłopak chciał podjechać, ale ja wymusiłam na nim wspólny spacer. Szliśmy za rękę, a ja poczułam się jak za naszych początków. Po drodze wytłumaczyłam mu o co chodzi z panią ze sklepu. Początkowo nie spodobało mu się, że poszłam sama nie informując go o tym, ale później zrozumiał, że chciałam zrobić mu niespodziankę
B: dobrze, że chociaż ta kobieta zdała się być odpowiedzialna- powiedział z przekąsem
F: oj już przestań- mruknęłam
B: Fausti, a co jakbyś się gorzej poczuła?- zapytał niby retorycznie, ale jednak nie do końca
F: zaczyna się- przewróciłam oczami
B: ej- zatrzymał się- przecież wiesz, że nie mówię tego, żeby zrobić ci na złość- powiedział
F: oj wiem- odpowiedziałam- po prostu dzisiaj czuję się wyjątkowo dobrze i chciałam to wykorzystać- dodałam
B: cieszę się, że w końcu nasza mała artystka  dała ci chociaż chwilę wytchnienia- zaśmiał się. Resztę drogi przegadaliśmy na inne, różne  tematy. Jedynym z nich było między innymi imię naszej córki, które dalej było przez nas nie wybrane. A czasu było coraz mniej..
F: jesteśmy- oznajmiłam radośnie stając, pod sklepem, chłopak zaczął się rozglądać
B: pierwszy raz tu jestem- powiedział przyglądając się okolicy
F: ale nie ostatni- oznajmiłam i weszliśmy z chłopakiem do środka- dzień dobry- krzyknęłam, jednak nikogo nie było- dziwne- mruknęłam cicho do chłopaka. Po chwili usłyszeliśmy jednak jakiś szmer na zapleczu
E: już idę- zabrzmiał stłumiony głos kobiety- o kogo moje oczy widzą- przywitała nas z uśmiechem
F: tak jak obiecałam, wróciliśmy razem- powiedziałam ściskając ramię chłopaka
B: dzień dobry- powiedział uśmiechnięty- słyszałem, że dzięki Pani moja ukochana nie nabawiła się dzisiaj czegoś złego- dodał spoglądając na mnie, a ja przewróciłam oczami
E: oj nie było łatwo- powiedziała- panienka była bardzo zdesperowana, aby zrobić ci niespodziankę chłopcze- dodała- bardzo musicie się kochać- patrzyła na nas z uśmiechem
F,B: oj tak- powiedzieliśmy równo, patrząc na siebie uśmiechnięci
E: o a jacy zgodni- zaśmiała się- gdzieś tu odłożyłam.. o są- powiedziała kobieta stawiając papierowe torby na ladę- reszta zakupów- oznajmiła z uśmiechem
B: i ty chciałaś to wszystko dźwigać- spojrzał na mnie poddenerwowany
F: jak wymieniałam produkty, nie wydawało się tego aż tak dużo- odpowiedziałam wzruszając ramionami
B: kobiety- chłopaka przewrócił oczami, a my z kobietą uśmiechnęłyśmy się do siebie
F: pamiętaj, że niedługo będziesz miał kolejną- zaśmiałam się
B: już się boje- powiedział roześmiany- dobrze, ja zapłacę- oznajmił i przyłożył kartę do terminala
E: dziękuję wam bardzo- powiedziała- zrobiliście mi dzień- uśmiechnęła się do nas
F: to my Pani dziękujemy- odesłałam uśmiech i ruszyliśmy z chłopakiem do wyjścia
B: do widzenia
E: do zobaczenia misie- odpowiedziała- ah i pamiętajcie kochani nadzieja w życiu jest najważniejsza, szczególnie ta dotycząca miłości- uśmiechnęła się na pożegnanie. Opuściliśmy sklep, a mi obijały się o uszy słowa kobiety. Myślałem nad nimi długo, aż w końcu.
F: Bartuś- mruknęłam- chyba mam imię dla naszej córeczki...

Autorka: Bo najważniejsze to  zrozumieć swój błąd i umieć się pogodzić..
Dajcie znać co sądzicie o takim rozdziale🫣
Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze, ja przeleżałam cały dzień w łóżku lecząc chorobę, ale dzięki temu miałam czas na pisanie. Jak to mówią nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło😅
Wszystkiego dobrego💋

~Despite the storms~Where stories live. Discover now