— Pobudka, panno Hermiono! — Z ponurych myśli wyrwał ją głos Cicerona. — Skończyliśmy.

Hermiona podniosła głowę, którą opierała na dłoni, i rozejrzała się nieprzytomnym wzrokiem dookoła. Faktycznie, ostatnie osoby opuszczały salkę posiedzeń... Nie wiedziała, jakim cudem przegapiła nie tylko obrady, ale i gwar, który zawsze towarzyszył zakończeniu spotkania.

— Ja wcale nie spałam, tylko się...

— ...wyłączyłam.

— Zasłuchałam — poprawiła.

Cicero parsknął krótko.

— Gdybyś słuchała, na pewno zaprotestowałabyś, kiedy Maureen zaproponowała, by nieletnich powyżej piętnastego roku życia traktować jak dorosłych.

Hermiona otworzyła usta, ale jej mina musiała powiedzieć wszystko, bo zanim się odezwała, Cicero dorzucił:

— Nie martw się, Ro doskonale wyraziła wasze poglądy w tej kwestii. I pewnie, hm, bardziej malowniczo niż ty byś to zrobiła.

Hermiona westchnęła i potarła oczy.

— Przepraszam. Dużo ostatnio pracowałam — powiedziała, zbierając swoje rzeczy.

Wymówka była wiarygodna; odkąd wróciła, spędzała poza ministerstwem raptem z dziesięć godzin na dobę, próbując odrobić wcześniejszy tydzień. Oczywiście nie tyrała wyłącznie dla Cicerona, połowę tego czasu poświęcała na pracę. Pod wpływem porażki z Australią zgodziła się przejść na cały etat... I już żałowała.

— A więc koniecznie odpocznij. Zresztą myślę... — Cicero spojrzał w sufit, jakby zamiast kamiennego sklepienia widział tam niebo — ...tak, to już długo nie potrwa.

— Cicero — zaczęła Hermiona — czy potrafisz odczytywać przyszłość z gwiazd?

Cicero zadrżał, ni to z rozbawienia, ni to ze zniecierpliwienia. Nigdy nie potrafiła tego stwierdzić na pewno.

— Jestem centaurem. Równie dobrze mogłabyś zapytać Ro, czy wysysa krew.

— Ro kupuje krew!

— Owszem, w porze lunchu w ministerstwie. Trudno byłoby jej tutaj zaciągnąć jakąś ofiarę — odpowiedział centaur, a widząc przerażone spojrzenie Hermiony, zaśmiał się cicho. — Ro nie jest morderczynią, inaczej nie byłoby jej w komisji. Nie zabija swoich ofiar ani nie poluje. Wcale nie musi, nie brakuje ludzi, w tym mugoli, którzy chętnie ofiarują jej swoją krew.

— Ale dlaczego?

— Być może czują się dzięki temu ważniejsi... A może ulegają wampirzemu magnetyzmowi, niezależnie od tego, czy Ro posługuje się nim świadomie, czy nie.

Trudno było jej to zrozumieć. W świecie czarodziejów posługiwanie się krwią źle się kojarzyło, magia oparta na krwi była w większości przypadków zakazana, a handel — dla pół-wampirów i innych posilających się nią stworzeń — pod ścisłą kontrolą ministerstwa. Wiedziała, że przez to krew stanowiła jeden z najpowszechniejszych towarów na czarnym rynku i skądś się musiała tam brać, ale nadal nie potrafiła sobie wyobrazić, by ktoś dobrowolnie pozwalał się kąsać i wysysać.

— Więc skoro widzisz przyszłość w gwiazdach — wróciła do poprzedniego tematu — mógłbyś zobaczyć, czy znajdę swoich rodziców?

Nigdy mu o tym nie wspominała, ale tyle osób wiedziało o jej rodzicach — nie żeby sama powiedziała komuś oprócz przyjaciół i Kingsleya Shacklebolta, ale siłą rzeczy wraz z rozszerzeniem poszukiwań dowiadywały się kolejne osoby — że Cicero zapewne też.

Wolność Równość Braterstwo (albo śmierć) || dramione || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now