5. Przyjemny krzyk zagłuszający nieznośną ciszę

Start from the beginning
                                    

– Wieeesz – zaczęła zakłopotana. – Istnieje drobna, naprawdę maleńka szansa, że to moja wina – powiedziała nienaturalnie piskliwym głosem, pokazując niewielką przestrzeń między kciukiem a palcem wskazującym.

Doskonale znałam ten dźwięk. Jak tylko zrobiła coś głupiego lub była w coś zamieszana, za każdym razem piszczała w podobny sposób.

– Tak, tak, wiem. Miał mnie odwieźć na czas, bo inaczej pozbyłby się i nóg i swojego członka.

– Faktycznie, mogłam coś takiego powiedzieć – krótki śmiech i rozmarzone oczy Ruby świadczyły o wróceniu myślami do tamtej chwili. – Ale mogłam też powiedzieć coś innego – zaśmiała się poddenerwowana.

– Co masz na myśli? Tylko nie ściemniaj – upomniałam zawczasu, grożąc palcem.

Niewyparzony język Torres nigdy, ale to nigdy, nie oznaczał czegoś dobrego.

– Cóż, doszłam do wniosku, że miałaś dość nudne wakacje. Tylko praca, przesiadywanie ze mną i wychodzenie z Simonem. Jesteś młoda a czerpiesz z tego mało korzyści, więc bardzo prawdopodobne, że wspomniałam o tym fakcie Twojemu bohaterowi. Tylko mnie nie zabijaj! – Wykrzyczała szybko ostatnie zdanie i złożyła ręce jak do modlitwy.

– Ruby! – Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. – Dlaczego ty zawsze tak dużo gadasz!? – Zażenowana pokręciłam głową.

– Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz, ale powiedziałam też kilka słów o tym, że skoro już jest taki pomocny, to niech przy okazji zapewni Ci trochę adrenaliny – moja przyjaciółka wyszczerzyła zęby, nie dodając nic więcej.

– Co za wstyd...

– Oj, już nie przesadzaj – machnęła ręką. – Przecież Ci się podobało. Wiem to.

– Okej, nie będę zaprzeczać. Było lepiej niż się spodziewałam. Ale jeśli Twoje usta wydadzą jakikolwiek dźwięk związany z dzisiejszym dniem przy Simonie, wtedy na pewno Cię zabiję – zapewniłam.

– Jasna sprawa, szefowo! – zasalutowała. – Blondi na pewno czułby się zagrożony i znowu zrobiłby żałosne sceny zazdrości, więc to oczywiste, że Cię nie wydam. Chociaż nie zrobiłaś nic złego, żeby to było jasne. Nie chcę, abyś miała jakieś wyrzuty sumienia.

– Oczywiście, że nie zrobiłam nic złego. I przestań w końcu tak nazywać mojego chłopaka! – wydusiłam zirytowana, rzucając w jej twarz poduszką.

Oczywiście, że już od kilku godzin miałam wyrzuty sumienia. Zawsze przychodziły.

Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo gdy tylko otworzyłam usta, z tylnej kieszeni spodni Ruby zaczął dobiegać dźwięk telefonu.

– O wilku mowa – powiedziała niezbyt zadowolona i podała mi swoją komórkę.

Mój telefon wciąż nie działał, więc na razie Ruby odgrywa rolę mojej prywatnej sekretarki. Oby noc w ryżu faktycznie pomogła i telefon niedługo znów będzie działać. Nie chcę wydawać oszczędności na nową komórkę.

– Cześć, Simon! – Na moich ustach pojawił się ogromny uśmiech. – Za jakąś godzinkę będę gotowa, więc możesz po mnie wpaść chwilę przed dziewiątą.

– Tak, ja właśnie w tej sprawie, Wiesz, nie czuję się najlepiej – dobiegł do mojego ucha dźwięk chłopaka przeplatany z pokasływaniem.

– O nie, to fatalnie! W takim razie Ruby mnie do Ciebie podrzuci i możemy razem poleżeć z ciepłą herbatą – zaproponowałam ochoczo.

Co prawda sama nie czułam się w pełni zregenerowana po dzisiejszej niespodziewanej kąpieli w jeziorku, ale nie zostawię Simona w potrzebie. Jestem jego dziewczyną, więc powinnam mu pomóc i przy nim być. Nawet jeśli to zwykłe przeziębienie.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now