2. Upragniony spokój

Start from the beginning
                                    

– Halo, wszystko okej? Mogę wejść? – Zapytałam lekko zestresowana z nadzieją, że nic się nie stało babci.

Niespełna dziesięć sekund później usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka, po czym drzwi się lekko uchyliły. Uznałam to za znak, że mogę wejść do środka, więc tak też postanowiłam zrobić.

– Wcześnie wstałaś – powiedziała kobieta myjąca właśnie dłonie, gdy weszłam do pomieszczenia.

– Wstaje tak codziennie od roku – poinformowałam obojętnym tonem.

– Nie sądzę. Na pewno bym zauważyła – dodała równie obojętnie.

Oczywiście, że nie zauważyła. Moja matka, oprócz czubka własnego nosa, nigdy niczego nie widzi.

– Zaraz wychodzę do pracy. Babcia nadal śpi i nie wiem, o której wstanie, więc zabierz ze sobą klucz, żebyś później nie stała pod drzwiami przez dwie godziny. Tak jak ostatnio.

– Babcia Rose mówiła przecież, że idziesz dzisiaj na nocną zmianę. Poza tym, sytuacja z kluczem była jednorazowa, dzięki za przypomnienie – odpowiedziałam, opierając się o automat i obserwując kobietę związującą swoje brązowe włosy w nienagannego kucyka. Pasował do założonego stroju pielęgniarki.

Cała wyglądała nienagannie.

Szkoda, że jej nienaganność nigdy nie dotarła do wnętrza, a była jedynie sztucznie stworzonym obrazkiem dla innych ludzi. Jej charakter był bardzo naganny.

– Wzięłam jednak podwójną zmianę. Nie mam powodów do siedzenia w domu, więc chociaż zarobię na Wasze utrzymanie – wypowiedziała lodowatym tonem wychodząc z łazienki.

Bo to wcale nie tak, że ja mogłabym być dobrym powodem, aby spędzić trochę czasu w domu. Nigdy nie jestem dobrym powodem, a jedynie jednym z osobników do utrzymania. Zachowanie Lily Freeman, mojej matki, jest normą. Nie jest osobą, która lubi spędzać czas z najbliższymi, a jedynie osobą, która lubi pracować.

– Żałosne – powiedziałam szeptem sama do siebie i zabrałam się na wykonywanie porannej toalety.

Po tylu latach idzie przywyknąć do obojętności własnej rodzicielki i również stać się obojętnym, ale mimo tego, jej chłód w stosunku do mnie czasami wciąż boli.

Po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności udałam się ponownie do korytarza, ale tym razem w stronę szafki z butami, która znajdowała się kilka kroków od drzwi wejściowych. Wyciągnęłam z mebla swoje ulubione i tym samym jedyne sportowe adidasy i je założyłam. Za każdym razem, gdy je wkładam rozpiera mnie duma. Kupiłam obuwie za swoje pierwszy zarobione pieniądze, więc są dla mnie niezwykle cenne i sentymentalne. Na dodatek są przepiękne, w moim ulubionym beżowym kolorze. Zabrałam z szafki sportową opaskę na rękę, klucze i słuchawki, przekręciłam zamek w drzwiach, po czym skierowałam się do kuchni i tylnego wejścia. Po porannej rozgrzewce w niewielkim ogródku postanowiłam zacząć swój codzienny bieg.

Nawet nie wiem, kiedy matka wyszła z domu. Czasami jest jak cień.

Moja trasa treningowa praktycznie codziennie ulega zmianie. Nie przepadam za bieganiem po ulicy ze względu na hałas i zapełnione chodniki, więc zawsze wybieram parki. Są jedną z nielicznych rzeczy, za które kocham to miasto. W przeciwieństwie do wielu turystów i mieszkańców, nie uważam  San Francisco za niezwykłe miejsce. Uwielbiam deszcz i pochmurne dni, dzięki którym mogę założyć ciepły sweterek, przykryć się kocem i cieszyć się smakiem ulubionej zielonej herbaty. Niestety dni w Kalifornii są zazwyczaj dość ciepłe, a wszędzie naokoło panuje jakaś dziwnie pozytywna aura, chociaż wszędzie jest pełno biednych, bezdomnych ludzi. Myślę, że w jakimś calu przypominam bezdomnego - jestem tylko niewielką brudną kałużą, która przeszkadza każdemu naokoło, a ludzie tylko czekają, aż w końcu wyparuje.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANE Where stories live. Discover now