Rozdział 13 "Bo Hogwart jest bezpiecznym miejscem"

19 3 2
                                    

Nastał październik. Liście przybrały już najróżniejsze barwy, powodując uśmiechy na twarzach entuzjastów przyrody. Pogoda również się zmieniła, słońce skryło się za chmurami, a dni stały się znacznie krótsze. Temperatura zaczęła dawać się wszystkim we znaki, zmuszając do wyciągnięcia z kufrów kurtek i grubszych swetrów. Miłośnicy herbaty zaś mogli obecnie rozkoszować się gorącym napojem bez dziwnych spojrzeń - pił ją obecnie każdy zmarznięty uczeń Hogwartu. Cały zamek pachniał obecnie wypiekami z dyni oraz wrzosami, które McGonagall kazała posadzić w niemalże każdej doniczce, doprowadzając tym Filcha do skraju załamania nerwowego.

Jednak w miesiącu tym stało się coś jeszcze równie istotnego. Tak jak liście zmieniły kolory, a uczniowie Hogwartu garderobę, tak Neville zmienił swoje nastawienie pod wpływem niedawnej rozmowy z przyjaciółką. Od tamtego pamiętnego wieczora przetworzył jej słowa ponad sto razy, upewniając się w jednym - Luna miała rację. 

Neville już w wakacje zdał sobie sprawę, że jego uczucia do Hanny były prawdziwe i oznaczały tylko jedno - zakochał się. Jakimś jednak cudem, mimo posiadania całej tej wiedzy, nie przetworzył tego w pełni. Czynnikiem zapalnym była właśnie rozmowa z Lovegood, która dobitnie uświadomiła go, że miłość wcale nie musi być taka straszna. Nie każda zmiana jest w końcu zła. Dotarła do niego też jeszcze jedna ważna rzecz, mianowicie czas nigdy nie stał w miejscu. Pan Lovegood stracił żonę dość młodo; jego rodzice również nie spodziewali się co ich czeka. Skąd więc on, Neville, mógł mieć pewność, że życie da mu wystarczająco dużo czasu, by on namyślił się i w końcu odważył wyznać Hannie uczucia? Odpowiedź była prosta: nie miał tej pewności. To właśnie wtedy, jednego z deszczowych wieczorów, kiedy kładł się spać podjął ambitną decyzję. Neville nie chciał marnować już ani chwili. Jeśli miał wyznać Puchonce miłość i umrzeć choćby dzień później to wiedział, że i tak umarłby spełniony. Musi tylko jej powiedzieć. I obiecał sobie, że zrobi to jeszcze w październiku. 

Jedna z okazji na wyjawienie jej uczuć nadarzyła się w czwartek po lekcjach. Dzień ten był wyjątkowo zimny, a dodatkowo Neville większość lekcji miał w szklarni Pani Sprout, więc pod koniec dnia był przemarznięty do cna. Jego jedynym marzeniem na tamten moment było udanie się do kuchni po dzbanek herbaty, który mógłby zabrać ze sobą do dormitorium i tam otulić się kocem. Plan ten był prosty i jak najbardziej wykonalny, wystarczyło jedynie zakraść się do pomieszczenia. To właśnie tam zastał Hannę, rozmawiającą cicho ze skrzatami. Chłopakowi momentalnie zrobiło się cieplej na sercu, gdy widział jej łagodny, serdeczny uśmiech. 

- Cześć, Hanno - przywitał się delikatnie, by jej nie przestraszyć. Puchonka obróciła się w jego stronę, zaskoczona czyjąkolwiek obecnością. Neville nie mógł powstrzymać się przed zlustrowaniem jej od góry do dołu i, o słodki Merlinie, wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj, o ile było to w ogóle możliwe. Ubrana w jasno brązowy sweterek z dekoltem w serek, plisowaną spódniczkę w brązowo-żółtą kratkę, niskie kozaczki i na to narzuconą Hogwarcką pelerynką prezentowała się mu niczym prawdziwa pani jesień. Swoje blond włosy upięte miała w kłosa, opadającego swobodnie na jej ramię, na twarzy zaś nie miała praktycznie grama makijażu. Jedyne, co Neville był w stanie dostrzec to to, że na ustach miała odrobinę błyszczyku, któremu poświęcił odrobinę więcej uwagi niż było to stosowne. 

- Hej, Nev - uśmiechnęła się do niego, a na jej policzkach pojawiły się te cudne, wielbione przez chłopaka, dołeczki. - Co tu robisz? 

- Przyszedłem po herbatę - wyjaśnił naprędce, czując, że wcale już jej nie potrzebował. Uśmiech młodej Abbott dostatecznie go rozgrzał. - Chciałem zabrać ją do dormitorium, ale... Tak sobie myślę, może chciałabyś usiąść i napić się ze mną? Oczywiście, jeśli nigdzie się teraz nie spieszysz. 

Miał wrażenie, że jego żołądek zaczął tańczyć tango, kiedy dziewczyna przystała na jego pomysł. 

Już chwilę później siedzieli przy stole, zaśmiewając się do łez ze swoich żartów, w międzyczasie popijając herbatki - ona różaną z trzema łyżeczkami cukru, on zwykłą z cytryną i dwoma łyżeczkami cukru. 

- Dawno nie mieliśmy okazji na spokojnie porozmawiać - wyżaliła mu się dziewczyna, patrząc na niego z czymś, co Neville odczytał jako tęsknotę. A przynajmniej chciał, aby tak było. Oznaczałoby to bowiem, że jej też na nim zależy. - Tyle się dzieje. W dodatku te zamieszki w azkabanie. 

- Nie bój się o nic, Hanno - próbował ją uspokoić, choć nie był w tym najlepszy. Nie wiedział jednak, że dla niej nie było nic bardziej uspokajającego niż właśnie on. W tym szalonym świecie, pełnym brutalności i zakłamania on stanowił jej ostoję bezpieczeństwa, choć nie byli aż tak blisko. Nie wiedziała jak to działało, ale on, ten lekko niezdarny Gryfon, nagle zaczął znaczyć dla niej niesamowicie dużo. - Nic ci się nie stanie, bo...

Longbottom zaciął się, nie wiedząc jak dokończyć zdanie. Bo ja cię obronię, nawet własnym ciałem, jakby było trzeba cisnęło mu się na usta, jednak zabrakło mu odwagi. Hanna wpatrywała się w niego z półotwartymi ustami, na których spoczął jego wzrok. Dziewczyna wyczuła to, nie była w końcu głupia. Dłonie spociły jej się ze stresu, a w jej brzuchu stado rozpędzonych motyli chyba właśnie tańczyło kankana. Nie wiedziała czy tego chce - czy chce tego pocałunku. Z jednej strony zdawała sobie sprawę, że Neville nie jest jej obojętny, zdecydowanie nie. Pragnęła być blisko niego, pragnęła nawet najmniejszej interakcji. Strach jednak przejmował nad nią kontrolę, nigdy wcześniej jeszcze się nie całowała, a chciała by ta chwila była niezapomniana. Nie chciała go zawieść. 

- Bo? - dopytała w końcu, kiedy cisza i napięcie zaczęło robić się aż dziwne. 

- Bo Hogwart jest bezpiecznym miejscem - odparł, a czar prysł niczym mydlana bańka. Westchnął, mentalnie waląc głową w mur. 

- Mhm, niczym klatka z wygłodniałym aligatorem - sarknęła panna Abbott, jednocześnie czując się zawiedziona, ale i spokojniejsza. Musiała dopytać się Susan, bądź co bądź, bardziej doświadczonej w tych tematach. Czy dało się zepsuć pocałunek? Nie była pewna, ale wiedziała, że jeśli tak to ona na pewno by to zrobiła. - Neville, z całym szacunkiem, ale Hogwart nie daje mi poczucia bezpieczeństwa.

- Dobra, może był to słaby argument - przyznał, upijając łyka herbaty. Po tym...intensywnym przyglądaniu się sobie zrobiło się nieco niezręcznie. - Ale w każdym razie i tak nic ci nie będzie. Są ludzie, którzy cię obronią, jestem pewny. 

Sam się do nich zaliczam pomyślał, wpatrując się w kubek z resztką napoju niczym w wyrocznie. 

- Skoro tak mówisz... - westchnęła, po czym ziewnęła głośno. - Słuchaj, Nev, mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli już pójdę. Mam jutro sprawdzian u McGonagall, którego nie chcę zawalić... Ale możemy spotkać się w weekend, co ty na to? Punkt dwunasta w sobotę w tym samym miejscu?

Neville uśmiechnął się, pocierając z zakłopotaniem kark. 

- Pewnie. Punkt dwunasta w sobotę. Widzimy się!

Hanna wyszła szybkim krokiem, a młody Longbottom walnął głową w stół, czując że chciałby zapaść się pod ziemię. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Niezapominajka • Neville LongbottomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz