4. Człowiek Pech

Zacznij od początku
                                    

W taki sposób, robię duże wejście. Bo, gdy wparowuje spocona i ciężko dysząca, do środka, przechodzący ludzie się zatrzymują i wpatrują we mnie.

Gratulacje Mel. Jesteś genialna, serio.

Odgarniam włosy, które przylepiły mi się do skroni i podchodzę do pierwszej lepszej osoby, a dokładniej do dziewczyny, z włosami na jeża, zafarbowanymi na różowo. Na powiekach namalowała sobie przydługie, czarne kreski, a pod i nad nimi, niebieskie serca. Wszystko to, pasuje do jej małej twarzy.

- Cześć, przyszłam tu na staż. – Próbuję uformować oddech, ale ten bieg był za dużym dla na mnie wysiłkiem i wychodzi na to, że brzmię jak jakiś potwór z Loch Ness.

Dziewczyna szeroko się uśmiecha.

- Melody, tak? Szefowa o tobie wspominała.

Kiwam energicznie głową. Mam ochotę rzucić się jej na szyję i podziękować. Bo nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdyby popatrzyła się na mnie jak na kretynkę.

- Dobrze trafiłaś – mówi. – Akurat to ja miałam się tobą zająć, więc nie traćmy czasu i chodźmy. Przedstawię cię reszcie zespołu. A! Właśnie – wyciąga w moim kierunku dłoń, którą od razu uściskuje. – Jestem Ariana, ale możesz mówić mi Ari.

- Miło mi cię poznać, Ari. Na mnie możesz mówić Mel. – odwzajemniam jej uśmiech.

Ruszamy do przodu, w kierunku wyłożonych stoisk. Jest ich chyba z trzydzieści. Każdy makijażysta, ma swoje miejsce pracy. Toaletkę, z podświetlanym lustrem. 

Jak niedługo się dowiaduję, ja również dostaję swoje stoisko, które posiada ten sam zestaw kosmetyków co mają wszyscy inni. 

Jest ich ogrom. Każdą szufladkę (a jest ich dziesięć), przeznaczono na co innego. Są tam podkłady, farbki, cienie, tusze do rzęs, sztuczne rzęsy, kleje, prostetyki, pudre, czepki, pędzelki i gąbki.

Czuję się jak w niebie, a na widok drogich i znanych marek, aż cieknie mi ślinka. 

Ile bym dała, by mieć taki zestaw u siebie, w domu.


Przez resztę dnia, oglądam jak Ari i inni malują statystów. W większości, spędzam czas przy stoisku Ariany, bo to jednak do niej zostałam przydzielona.

Tłumaczy mi, jak nakładać kosmetyki, żeby nie były widoczne na kamerze, ale zmieniały twarz aktora. Robię notatki z jej słów. Czasem, Ari pokazuje mi coś i podaje pędzelek, żebym zrobiła to samo na drugiej części twarzy. Czuję się jak ryba w wodzie. Czas zlatuje nieubłaganie szybko i kiedy wybija punkt siódma, robi mi się przykro.

- Co to za mina? – pyta Ari, z którą właśnie sprzątamy toaletkę.

- Nie chcę by ten dzień się kończył.

- Oj uwierz mi, że chcesz. Jak tylko wrócisz do domu to padniesz na kanapę i dopiero wtedy poczujesz ból w kościach. Stanie i nachylanie się przez cały dzień jest okropne.

Nie odpowiadam jej. Mogłabym tu zostać nawet całą noc i nie byłabym zmęczona.

Kiedy ogarnęłyśmy stoisko i wyszłyśmy z budynku, ruszyłam w kierunku wyjścia. I wtedy usłyszałam głośny śmiech Ariany, który mnie zatrzymał.

- Hm? – pytam z wysoko uniesioną brwią.

Ari wyjmuję z kieszeni małe walkie-talkie. To coś w stylu telefonu, tylko pozwala się porozumieć na krótki dystans.

- Jeden melex pod studio 32B. – Mówi na tyle głośno, bym i ja ją usłyszała.

Ręce mi opadają. Melex to takie małe autko, które zazwyczaj występuje w formie dwuosobowej lub czteroosobowej. Wykorzystuje się je na polach golfowych czy lotniskach albo w miastach. Melexy zostały wymyślone przez Polaków, którzy wprowadzili je na rynek Amerykański, a teraz są wykorzystywane praktycznie na całym świecie. Do dzisiaj są produkowane w Polsce, a dokładniej w Mielcu. Dlatego od razu zrozumiałam o czym mówi. 

Kiss cam | W PRZEDSPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz