- Jeśli tylko masz ochotę, zostań. Spędzanie samotnie ostatniej nocy w takim miejscu mogłoby zostać uznane za nieodpowiednie zachowanie - odwzajemnił mój uśmiech, przenosząc dłonie na moją talię. Weszliśmy do willi.

Mając blondyna obok siebie, na krótką chwilę zapomniałam, że setki mil ode mnie, mój największy przyjaciel zapewne oddawał swoje serce innej kobiecie.

***
Lincoln Michaela zatrzymał się - jak zwykle - przed moim budynkiem. Blondyn zgasił silnik i szybko wyskoczył z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi.

Po pierwszym wdechu w Jersey wyczułam, że powietrze pachniało inaczej niż zwykle. Teraz wyczuwałam w nim nuty tęsknoty i nagrzanego przez mocne słońce asfaltu. Ostatnio przyzwyczaiłam się raczej do zapachu lasu, wody kolońskiej Michaela lub odświeżacza powietrza w willi w Aspen. Wstyd było się przyznać, ale przez cztery dni odwykłam od Jersey.

Mężczyzna wyjął z bagażnika moją walizkę. Postawił ją obok moich nóg.

- Stella, zanim pójdziesz, chciałbym ci coś powiedzieć - uniosłam głowę, łapiąc jego spojrzenie. Pierwszy raz nie mogłam go w pełni rozszyfrować.

Przez lata pracy z Trevorem przywykłam do tego, że musiałam spodziewać się niespodziewanego. Mój przyjaciel kochał zaskakiwać mnie przy każdej okazji i nie zawracał sobie głowy słuchaniem moich komentarzy. Michael natomiast był bardziej przewidywalny. Mogłabym go nazwać tradycjonalistą. Raczej nie robił nic specjalnie zaskakującego, a jeśli już to zawsze mieściło się w granicach mojej akceptacji.

Widząc stojącego przede mną Michaela miałam wrażenie, jakby coś się w nim zmieniło. Nie widziałam tego pewnego siebie, czarującego faceta, którego poznałam. Blondyn wydawał się speszony.

- Słucham - oparłam się biodrem o bagażnik samochodu w nadziei, że moja wyluzowana postawa mu pomoże. Michael wziął głęboki oddech.

- Wtedy, w wieczór, gdy się poznaliśmy, nie spodziewałem się, że kilka godzin jest w stanie wywrócić moje życie kompletnie. I nagle pojawiłaś się ty. W tej olśniewającej sukni, z uśmiechem, który sprawił, że serce zaczęło bić mi szybciej. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku, a kiedy porozmawialiśmy byłem pewny, że jesteś wyjątkowa. Z czasem coraz mocniej się w tym utwierdzałem. Nasze randki... To wszystko było takie niesamowite. Chcę przez to powiedzieć, że... pomyślałem, że chciałbym być kimś więcej niż tylko twoim przyjacielem.

Wow. Kompletnie nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego od Michaela w tym momencie. Jego słowa sprawiły, że byłam jeszcze bardziej rozdarta.

Racjonalna połowa mnie tylko czekała na takie słowa od takiego faceta. Pragnęłam być kochana przez kogoś odpowiedniego, a Michael zdecydowanie taki był - opanowany, z dużym poczuciem humoru i delikatnością. Z perspektywami zarówno dla mnie jak i dla siebie. Każda najmniejsza część jego osoby krzyczała, że jest idealnym facetem. Kimś, kogo szukałam. Moim księciem z bajki.

Moja wewnętrzna romantyczka natomiast kompletnie nie zgadzała się z racjonalistką. Serce doskonale wiedziało, w rytm czyjego imienia miało uderzać na myśl o kimś odpowiednim. Pełna nadziei, malutka cząstka mojego ciała, wciąż czekała na moment, w którym prawdziwy książę poczuje to samo.

- Wiem, że to może być za szybko, ale myślę, że takie rzeczy się wie. Chciałbym być twoim chłopakiem, partnerem, czy jakkolwiek byśmy to nazywali. Chciałbym być twój, Stello - zielone oczy zawisły na mojej twarzy w pełnym napięcia oczekiwaniu.

Ciężar decyzji był większy, niż kiedykolwiek bym o nim pomyślała. Musiałam - w ciągu krótkiej, ulotnej chwili - uciszyć racjonalną i romantyczną, żeby dojść do tego, czego tak naprawdę chciałam w życiu. Każda decyzja unieszczęśliwiłaby jedną ze stron, ale z tej sytuacji chyba nie było dobrego wyjścia. Zawsze ktoś zostałby skrzywdzony.

Wiedziałam, że nie mogłam wiecznie czekać na Trevora, chociaż miałam też świadomość tego, że nigdy nie dałam mu żadnego znaku. Każdy przebłysk uczucia, którym go darzyłam, chowałam głęboko w sobie i wyciągałam, gdy zostawałam sama za drzwiami mojego pokoju. Nie byłabym w stanie zliczyć, ile nocy przepłakałam, bo on miał mnie tylko za przyjaciółkę.

Ostrożnie zeskanowałam wzrokiem ciało Michaela. Stał, napięty jak struna. Wyglądał, jakby od mojej decyzji zależało jego życie. Zupełnie, jakby nie miał świadomości, jak ulotne potrafią być związki.

- Michael... - za jego plecami przejeżdżał sznur samochodów, ale usłyszał mój cichy głos. Spuściłam głowę, bo chociaż podjęłam decyzję, nie do końca potrafiłam zamienić myśli w słowa. - Ty postanowiłeś być ze mną szczery, więc ja też powinnam.

Niewidzialne dłonie pojawiły się wokół mojej szyi. Czułam, jakby ktoś powoli je zaciskał, a mój dostęp do tlenu ograniczał się. Musiałam wydobyć z siebie myśli, zanim kompletnie odetną mi powietrze.

- Chyba nie jestem jeszcze gotowa na ten związek. - Musiałam zaczerpnąć głęboki oddech, żeby nie udusić się pod ciężarem moich własnych słów. - Jest ktoś, kto dalej zaprząta moje myśli i, nawet jeśli tego nie chcę, nie umiem sobie z tym poradzić. Chciałabym, ale nie potrafię. A dopóki tego nie ogranę, pozwalanie ci się we mnie zakochać byłoby zwyczajną zbrodnią. Przeciwko tobie. Przeciwko mnie. Przeciwko temu, co moglibyśmy mieć.

Blondyn pokiwał głową. Na jego twarzy nie było widać smutku ani złości, wciąż pozostawał spokojny.

Wyciągnęłam rączkę walizki, gotowa odejść do mojego domu. Zdążyłam zrobić raptem kilka kroków, kiedy jego głos dotarł do moich uszu:

- To Trevor prawda? - przystanęłam, jakby w sekundę ktoś wmurował moje stopy w chodnik. - Tak myślałem. Widziałem waszą dwójkę w Vegas. Spojrzenie, które wymieniliście mogło naładować energią całe miasto. Mimo to miałem nadzieję, że jedynie mi się zdawało.

Odwróciłam się i powolnym krokiem wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Uniosłam wzrok na Michaela.

- Przepraszam, że nie jestem dziewczyną, która powinna cię pokochać tak, jak na to zasługujesz - przez jego twarzy przemknął cień uśmiechu.

- Nic się nie stało - blondyn złapał moją twarz w dłonie i ostrożnie docisnął wargi do mojego czoła. - Mam tylko nadzieję, że on też pokocha cię właściwie. - Wielki ciężar spadł z mojej piersi. Wreszcie mogłam odetchnąć spokojnie.

Spojrzałam na Michaela ostatni raz, chwytając za rączkę mojej walizki.

- Dobranoc Miki.

- Dobranoc Stilka.

Przeszłam przez próg mojego wieżowca. Stanęłam przy portierni, żeby zobaczyć jak wiśniowy Lincoln odjeżdżał spod budynku. Nie wiedziałam, czy Michael też na mnie patrzył. Nagle na moją twarz wkradł się pełen ulgi uśmiech.

Wreszcie mogłam, ze spokojnym sumieniem, powiedzieć Trevorowi o wszystkim.

-------------------------------
Standardowo - za ładną aktywność kolejny🩷

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now