1

18 2 1
                                    


Pierwszy raz od bardzo dawna nie musiał mnie budzić budzik, wstałam jakieś 30 minut przed nim. Nie ma co się dziwić, pierwszy dzień w liceum według wszystkich filmów i seriali dla nastolatków jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na z końca wakacji. Wstałam, wzięłam zimny prysznic, ubrałam białą koszulę i czarne spodnie, a do tego czarne vansy zaplotłam dwa warkocze i stanęłam przed lustrem.

- Wyglądasz perfekcyjnie kochana — powiedziałam sama do siebie, szczerząc się jak głupia do lustra

Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, w której był już mój tata. On zawsze wstaje jeszcze przed słońcem i robi najlepsze śniadania na świecie. Dziś też mnie nie zawiódł i gdy tylko usiadłam przy wyspie kuchennej, podsuną mi pod nos moje ulubione tosty z masłem orzechowym i dżemem, niby takie banalne danie, ale nikt nie potrafi zrobić ich lepiej niż on

- Smacznego moja pierwszoklasistko — uśmiechną się do mnie i podał mi szklankę soku — stresujesz się trochę? 

- Nie — powiedziałam z wielkim entuzjazmem — czekałam na ten dzień prawie piętnaście lat, nic mi go nie zepsuje 

- Ta? Poczekaj, aż poznasz babkę od chemii — wtedy w wejściu do kuchni pojawił się Drake, mój brat — ona potrafi wszystko zepsuć 

- Jakim cudem ta kobieta jeszcze nie jest na emeryturze? Gdy mnie uczyła, to już była stara, teraz to ona ma chyba ze 150 lat — zażartował tato, a my się cicho zaśmialiśmy — Chris dalej śpi?

- Nie wrócił na noc do domu, kazał przekazać, że spał u tej  Sophie albo może Stephanie, nie wiem coś na pewno na S — odpowiedział mu Drake bardzo niewyraźnie, bo buzię miał zapchaną jedzeniem

Chris to mój drugi brat, najstarszy z naszej trójki, tydzień temu rozpoczął studia i od tygodnia to świętuje, imprezując co wieczór.

- Ja nie wiem, jak ten człowiek się dostał na medycynę i jak on zamierza ją skończyć — wzdychną ojciec

Skończyliśmy jeść śniadanie i razem bratem wyszliśmy przed dom, czekał już tam na nas Colin, nasz sąsiad i mój najlepszy przyjaciel. Znamy się całe życie, bo mieszka dosłownie za płotem, całe szczęście jesteśmy z tego samego roku, więc wspólnie zaczniemy ten nowy, niesamowity, licealny etap naszego życia.

- Cześć młody — Drake zbił pionę z Colinem, a następnie ruszył w stronę auta 

- To będą cztery najlepsze lata naszego życia — wykrzyczał chłopak, przytulając mnie na powitanie

- Oczywiście, że tak — odparłam z ogromną ekscytacją — i koniec jeżdżenia autobusem do szkoły 

To jest najlepsze w tym wszystkim, co prawda ja jeszcze prawka nie mam, ale mam starszego brata.

Wsiedliśmy na tył czarnego bmw, wiem, że miejsce z przodu jest zarezerwowane dla  Jake'a — czyli kumpla Drake'a, którego mój brat zawsze wozi do szkoły, odkąd ten stracił prawko.

- Myślałaś już o jakiś dodatkowych zajęciach? - zapytał Colin — Ja chyba zdecyduje się na kółko przyrodnicze, na roślinkach to ja się znam — zaśmiał się pod nosem 

- Myślę ze tam rozmawiają o innych roślinkach niż te, które cię interesują — popatrzyłam na chłopaka marszcząc czoło

Ten człowiek pół roku temu odkrył, jak działa zioło i już nie potrafi bez niego żyć.

- Nie znalazłam na liście zajęć nic, co mnie specjalnie interesuje, ale pomyśle nad koszykówką 

- Nie ma babskiej drużyny — wtrącił się w rozmowę Drake 

- To zostanę bez zajęć dodatkowych 

- Coś na pewno znajdziesz — odparł Colin

- Chodzenie na skatepark, codziennie po lekcjach potraktuje jako zajęcia dodatkowe 

Deskorolka to moje życie odkąd pamiętam. Tato zaczął jeździć w liceum i tak wyrwał mamę gdy wygrał zawody organizowane co roku w naszym miasteczku. Gdy mama zaszła w ciążę to kupił mini deskorolkę dla Chrisa i uczył go jeździć od małego, potem Drake'a, a na końcu mnie i tak już zostało. Cała nasza trójka odziedziczyła miłość do tego sportu po naszym tacie.

- Może MMA? - zaproponował Colin, cały czas szukając jakiegoś zajęcia dla mnie — podobno lekcje są wspólne dla chłopaków i dziewczyn

- O to może zapiszesz się ze mną?

- Jeśli kółko przyrodnicze mnie zawiedzie to z wielką przyjemnością — odpowiedział mi chłopak, gdy właśnie podjeżdżaliśmy pod dom Jake'a 

- No i gdzie ten imbecyl? - mój brat z niecierpliwością wyglądał za okno auta, szukając chłopaka

- Tutaj kretynie — odpowiedział mu wysoki blondyn, wsiadając właśnie do samochodu — Cześć dzieciaki, a nie czekaj to już nie dzieciaki, tylko licealiści — zaśmiał się i zbił z nami żółwika

- Siema stary — przywitałam się z chłopakiem

- Po szkole skate? - zapytał Jake'a, tak on też jeździ na desce, z resztą jak chyba każdy znajomy mojego brata

- Dziś nie mogę, muszę zawieść tatę na lotnisko — odpowiedział Drake 

- CO? - zapytałam ze zdziwieniem, bo nie słyszałam nic o tym, żeby tato się gdzieś wybierał

- Głucha?

- Po co?

- Nie wiem, ale wiem, że leci do Nowego Yorku 

Dziwne tato rzadko wyjeżdża z domu, w sumie rzadko nawet z niego wychodzi, bo pracuje jako programista — zdalnie.

Próbowałam się dowiedzieć coś więcej, ale bez skutku, bo Drake wiedział tyle, co nic. Chwile później byliśmy już pod szkołą.

- Tam jest aula, nie zgubicie się, idźcie tam, gdzie wszyscy po prostu, a potem do sekretariatu po plan zajęć i w sumie to tyle — tłumaczył nam mój brat 

Poszliśmy z Colinem sami, bo chłopaki musieli oczywiście jeszcze zapalić.

Z daleka zobaczyliśmy naszych znajomych z gimnazjum, raczej nie trzymałam się z dzieciakami ze szkoły, bo wolałam w wolnym czasie chodzić z bratem i jego znajomymi na skate, ale tych znałam bardzo dobrze, bo Colin się z nimi zaprzyjaźnił, przez co będą w szkole, ja też z nimi siedziałam.

- Kogo ja widzę? - krzykną Sam biegnąc w naszą stronę

Sam to najlepszy przyjaciel Colina, poza mną oczywiście, to z nim zaczął jarać na potęgę. Też go bardzo polubiłam, to ten jeden śmieszny znajomy, który zawsze sypnie jakimś żartem w najmniej odpowiednim momencie.

- Siema mordo — krzykną do niego Colin 

Cieszyli się na swój widok, jakby nie widzieli się całe wakacje, ale to nie prawda, widzieli się wczoraj, już wtedy wiedziałam, że po lekcjach zamierzają świętować pierwszy dzień szkoły, paląc zielsko. Mnie tez okazyjnie zdarzyło się zapalić, a dziś była okazja, więc zamierzałam do nich dołączyć.

Weszliśmy sześcioosobową grupą na aule, a po wysłuchaniu przemowy dyrektora udaliśmy się po swoje plany lekcji. Okazało się niestety, że razem z Colinem mamy tylko dwa wspólne zajęcia, ale przynajmniej kończymy o tej samej porze. Z Samem trzy w tym dwa te same co z Colinem, a to oznacza, że przez większość czasu będę z ludźmi, których nie znam. Przeraziło mnie to trochę no, ale cóż może poznam jakieś nowe osoby. Może nawet jakąś koleżankę?



ChłopczycaWhere stories live. Discover now