Tata absolutnie nie chciał się na to zgodzić, bo cytuję: „tu się urodził i tu zamierza wykorkować".

Niestety wujek postawił ultimatum: albo sprzedaż i podział majątku, albo tata, proszę bardzo, może tu zostać, ale musi bratu zapłacić równowartość połowy domu. I wycenił to w pełnej wysokości, bez żadnej ulgi dla bądź co bądź najbliższego członka rodziny. 

Dobrze chociaż, że zgodził się na spłatę w ratach, bo jednorazowo takiej kwoty tata by nie miał jak zapłacić. Cóż, rodzinie zwykle się pomaga, a nie ją dołuje. Wujek powiedział więc, że te raty, to jest właśnie pomoc i innej nie będzie. 

Dlatego tata teraz naprawdę ciężko pracuje, większość jego zarobków idzie na dom i, chociaż mieszkamy w jednej z najlepszych dzielnic, nie jesteśmy bogaci. Nie stać nas na ubrania luksusowych marek, czy ekskluzywne wycieczki. Tata obiecuje, że jak już spłaci wujka, to wykupimy sobie rejs dookoła świata. 

Myślę, że na to nigdy nie będzie nas stać, ale rozumiem, że tata dorastał w tym domu, że go kocha, więc nie będę kwestionować jego decyzji.

Poza tym mnie też się tu podoba. W każdej chwili mogę pójść popływać w oceanie, czy jak to robię każdego dnia pobiegać po plaży.

Więc na razie przeboleję te meble.

W końcu wyszukuję w Internecie ceny VIP-owskich miejsc na mecz Dives'ów i... aż się opluwam z wrażenia.

Ceny wahają się od 4 do 15 tysięcy dolarów.

Przecież za te pieniądze można tyle rzeczy kupić! Ba, można życie ułożyć na nowo!

Uderzyłam się lekko w twarz. Opanuj się, Melody. Do meczu pozostały cztery godziny. I tak raczej nikt nie odkupi tego biletu. A nawet jeśli, to zapewne za najniższą cenę. No bo przecież każdy, kto chciał, kupił bilet wcześniej. 

Chociaż nie, to nieprawda... Na pewno chętnych było więcej niż miejsc.  

Niech będzie osiem tysięcy. Jejku, aż mi się ciemno przed oczami zrobiło. O mało co nie oddałam tego biletu za darmo jakiejś przypadkowej dziewczynie poznanej w autobusie, albo czterdziestoletniemu pracownikowi piekarni.

Tak, wiem, mam ciekawych znajomych. Co mogę na to powiedzieć? Lubię zagadywać przypadkowych ludzi. 

No dobrze, myślę, że ta cena jest w porządku. Najwyżej piętnaście minut przed rozpoczęciem meczu stanę przed stadionem i zacznę krzyczeć, że odsprzedam VIP-owskie miejsce za 500 dolarów.

Idealnie.

W takim razie klikam „zamieść" i po sprawie.


Dwie godziny później stoję przed lustrem w zwiewnej, żółtej sukience, z oczami pomalowanymi na niebiesko i paznokciami zrobionymi na biało. Czuję się świetnie, szczerzę się jak głupia do sera, bo przed chwilą dostałam SMS-a od jakiegoś Christiana, że jest chętny odkupić bilet.

Jest chętny odkupić bilet za osiem tysięcy dolarów! Przecież to jest kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Na samą myśl nogi mi miękną.

Łapię niebieską torebkę i wychodzę z domu. Wiem, że do meczu zostały jeszcze dwie godziny, ale wiem też, że dojazd pod stadion będzie trwał wieki, bo wszystko w tamtej stronie miasta będzie zakorkowane.

Wsiadam do zamówionej wcześniej taksówki i modlę się, żeby udało się nam dojechać na czas. 

Przez całą drogę myślę o tym, jak wygląda Christian. Czy to jest jakiś stary facet? A może chłopak w moim wieku? 

Kiss cam | W PRZEDSPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now