9. Pocałunki i wspólny wieczór 🍂

331 27 4
                                    

- Wychodzisz? - zatrzymał mnie Niall, chwytając mnie za płaszcz.

- Na chwilę. Idę tylko odebrać Louisa z kawiarni i idziemy na spacer, a później wrócimy do mieszkania. Nie będzie ci przeszkadzać jego obecność? - zapytałem, spoglądając na niego.

- Ja idę na weekend do Amelii, więc... macie całe mieszkanie wolne. Możecie się pieprzyć ile chcecie!

- Nie jest moim chłopakiem - upomniałem go. - To, że się całujemy to nie znaczy, że jesteśmy parą. To zapewne przelotny romans, a po za tym tylko udajemy, tak aby pokazać jego kolegą z drużyny.

- Przelotny romans to ty możesz przeżyć jak cię wywalę przez okno i wyrzucę do sąsiadka z boku na przeciwko, może wtedy załapiesz, że to miłość - zatrzepotał oczyma. Chyba lekko nie zrozumiałem jego żartu, jednak sam śmiał się z tego jak nienormalny.

Pokiwałem głową i zabrałem torbę z wieszaka. Wywróciłem na niego oczyma i zaśmiałem się, a później po prostu wyszedłem i wolnym krokiem udałem się w stronę wyjścia. Nałożyłem na uszy swoje słuchawki i puściłem muzykę.

Nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania z nim, a tym bardziej meczu. Ten poprzedni wspominam naprawdę dobrze i po nim mogłem stwierdzić, że mecze wcale nie są aż takie złe.

Do kawiarni dotarłem niedługo później, umówiłem się z Louisem, że pomogę mu z sprzątaniem i ogarnianiem całego lokalu. Nie narzekałem, bo wiedziałem, że spędzę z nim więcej czasu.

- Cześć Lou! - powiedziałem, kiedy wszedłem i od razu otrzymałem jego uwagę jak i ostatnich klientów.

- Dobry wieczór, skarbie - i tym razem nie zarumieniłem się. Przyzwyczaiłem się, że ten tak do mnie mówi. Kochałem to. - Jak dzisiaj spędziłeś dzień? - zapytał, kiedy do mnie podszedł i mnie objął.

Jego przytulasy były złotem.

- Było dobrze, lekka nuda na uczelni - zaśmiałem się i szybko cmoknąłem go w usta. Zrobiłem to odruchowo i nieświadomie. - A t-ty co dzisiaj robiłeś?

Nie spaliłem się ze wstydu, to był plus. Aczkolwiek poczułem jak Louis bardziej wlepia na mnie wzrok, a później na jego twarzy zagościł uśmiech. Kolejny bardzo duży plus.

- Rano ogarnąłem w domu, a później przyszedłem do pracy - odparł krótko i wypuścił mnie z swoich ramion. - Zrobiłem ci herbatkę, czeka na ciebie za ladą. Zaraz klienci powinni wyjść, więc zostaniemy sami.

- Dziękuje, możemy usiąść?

- Jeszcze na chwilkę tak - zachichotał i owinął mnie w pasie, zaczynając prowadzić.

Motylki w brzuchu i wielki uśmiech.

Jego zachowanie było słodkie. Jego głos, wzrok, ruchy i komplementy, którymi mnie obdarowywał. To wszystko było magiczne, że przestawałem myśleć, że to już niedługo się skończy... nie, nie mogło się skończyć, bo moje życie nabrało innego sensu.

Nie mogłem być zamknięty w czterech ścianach, chciałem z kimś razem adorować jesień.

Znalazłem Louisa.

Usiedliśmy przy stoiku najbliżej lady, Louis wrócił się jeszcze po moją herbatę i dopiero wtedy zaczęliśmy luźno rozmawiać. Oczywiście, rozmowa z Louisem zawsze musiała potoczyć się w złym kierunku. Zaczął mnie podrywać i zamieniać w buraczka, robił to zawsze od czasu meczu, było to bardzo urocze, ale miałem dość zamieniania się w czerwoną kulkę.

Ale nic, klienci wyszli, a my zostaliśmy sami. Wtedy też się zaczęło... Louis złączył nasze usta i przyciągnął mnie w stronę drzwi wejściowych, myślałem, że chce mnie wyrzucić, ale ten tylko zamknął je na klucz i ponownie przyciągnął mnie do pocałunku.

Autumn cafe → larryWhere stories live. Discover now