Zabawka

445 83 9
                                    

Ciro

- Wygląda na to, że mają dla ciebie kolejnego przeciwnika.- Hansel jeden z najwierniejszych i zresztą najbardziej oddanych ludzi mojego brata, wchodzi do siłowni i zatrzymuję się niedaleko, obserwując jak uderzam w worek zwisający z sufitu.
- Długo im zeszło.
- Dziwię się, że ktoś w ogóle miał na tyle duże jaja, by się zgłosić. Niewielu chce stanąć naprzeciw niemal dwumetrowego i ważącego prawie sto dziesięć kilogramów faceta, by dać złamać sobie kręgosłup.
- To się stało tylko raz. - uderzam w worek, raz za razem.
- Wystarczyło, by całą reszta znalazła swoje miejsce w szeregu - Hansel zaśmiał się cicho i pomachał przed moim nosem teczkom. - Mam parę informacji odnośnie sytuacji sprzed tygodnia.
- Piętnaście minut. - Nie muszę mówić więcej, by zrozumiał. Hansel stoi u naszego od wielu lat, zarządzając ludźmi, znajdującymi się niżej od nas. Jest granicą z którą spotyka się każdy, kto dobrowolnie pragnie się skontaktować że mną bądź Thiago. Jeżeli ktoś miał problem, mówił nam o tym poprzez niego, to była zasada, której wszyscy przestrzegali. Od półtora roku, był także dla mnie kimś w rodzaju menadżera, gdy wkręciłem się do Areny. Oczekiwanie na dokonanie zemsty na Gino, pożerało mnie każdego dnia, odkąd tylko opuściłam bramy Poggioreale. Kilka miesięcy, które spędziłem w więzieniu odcisnęło na mnie niewidzialne piętno, ale też nauczyło systematyczności w ćwiczeniach, by zabić czas, którego było pod dostatkiem. Myślałem, że zabicie tego skurwysyna, pozwoli mi znaleźć spokój, jednak noc z tego. Gniew, który tlił się we mnie, za zamknięcie, wciąż tam był. Czułem go każdego dnia, gdy tylko otwierałem oczy.
Ściągając z dłoni rękawice go kickboxingu rozprostowałem parę razy palce i otarłem pot, który spływał mi po karku. Potrzebowałem jebanego prysznica, ale byłem na tyle ciekawy tego, co ma dla mnie Hansel, że ruszyłem do niego, odpuszczając.
Bruneta znalazłem w salonie, gdzie z uwagą przeglądał coś w telefonie. Kiedy zauważył moją obecność, rzucił go na stolik i rozsiadł wygodniej wskazując brodą na teczkę.

Pierwsze co ujrzałem po jej otwarciu to kilka fotografii ukazujących dziewczynę podczas zakupów i kelnerowania w barze. Wyjmując jedną z fotografi pierwsze co rzuciło mi się w oczy to długie rozwiane przez wiatr włosy w jasnoniebieskim kolorze. Smukła sylwetka, otulona białą zwiewną sukienką i twarz, która choć w połowie, zasłonięta była dużymi czarnymi okuralami, była wyjątkowo ładna. Jej ręce i dekolt zdobiły subtelne tatuaże, a opalone nogi były cholernie długie.
- Co o niej wiemy?
- Niewiele. Zamieszkała tu, wraz z młodszą siostrą jakiś czas temu. Ludzie niechętnie o niej mówią, początkowo nie mogliśmy znaleźć dokładnego adresu. Jednak kiedy ma się taki kolor włosów zapada się w pamięć. Przyjechały z Miami.
- Surferka co... - rzuciłem z kpiarskim uśmiechem, doskonale pamiętając jak przed laty Hansel romansował z dziewczyną, która przyjechała tu na wakacje. Biedna niczego nieświadoma dziewczyna oddała mu serce, a on, gdy tylko się znudził zostawił ją. Jakie było jego zdziwienie, gdy następnego ranka znalazł swojego białego Mercedesa z przebitymi wszystkimi czterema oponami i cytatami wszystkich tekstów jakimi ją raczył, wypisanymi czerwonym markerem na karoserii. Nigdy w swoim życiu nie widziałem, by Thiago tak bardzo się śmiał. To wydarzenie, chodź dawne, wciąż czasami wypływało, gdy wspominaliśmy dawne czasy.
- Miejmy nadzieję, że choroba umysłowa nie jest wyznacznikiem tego skąd się pochodzi - mruknął, po czym się wzdrygnął - Zabiję każdą laske, która zbliży się do mojego Challengera z pomadką albo markerem.
- Dla mnie to nie ma znaczenia. Dziewczyna umrze, nim skończy się ten miesiąc. Kto teraz jej Pilnuje?
- Leo, dziewczyna obecnie przebywa w domu, po długiej zmianie.
- Nie zgłosiła niczego na policję?
- Wykonałem telefon do Hossa, odezwie się, jeżeli pojawi się ktoś z podobnym tematem.
- Dobrze. Muszę porozmawiać z Thiago o tym, co zrobić. Zostaw dokumenty dziewczyny i informacje o kandydacie do walki na stole. - oznajmiłem i zostawiłem go w salonie, kierując się pod prysznic.

Dwadzieścia minut później dołączyłem do Thiago na tarasie. Brat w ciszy uniósł do ust filiżankę z czarną kawą, wpatrując się w ocean.
- Twoja wiadomość brzmiała dość poważnie Ciro - oznajmił i wbił we mnie spojrzenie oczu, które były lustrzanym odbiciem moich własnych.
- Można powiedzieć, że to poważna sprawa, bardzo możliwe, że podczas zajścia z Gino, miałem światka. - przyznałem z rozczarowaniem w głosie. Thiago patrzył na mnie w ciszy, a jedynym znakiem na jego twarzy, jaki mówił, że mnie usłyszał, było minimalne uniesienie brwi.
- Bardzo możliwe? - powtórzył. - Więc nie jesteś pewien?
- Jestem. Wysłałem Leo na obserwacje, gdy tylko się zorientowaliśmy, że ktoś mógł nas widzieć.
- Ciro kurwa... - Thiago odłożył filiżankę z kawą, ana jego twarzy odmalowało się rozgoryczenie - Musisz wiedzieć, że nie jestem Bogiem. Wyciągnąłem cię z więzienia raz, bo nie było żadnego światka. Tym razem możesz posiedzieć o wiele dłużej, jeżeli to się wyda.
- Właśnie dlatego przyszedłem. - usiadłem wygodniej - Minął tydzień, a dziewczyna wciąż nie poszła złożyć doniesienia, w zasadzie udaje, że nic się nie stało.
- Dziewczyna? Dałeś się zobaczyć pieprzonej lasce?
- Nawet jej nie widziałem, byłem zajęty przebijaniem serca Gino - powiedziałem czując, że muszę się usprawiedliwić. Thiago pokręcił głową i wstał poprawiając idealnie leżąca na jego ramionach marynarkę, a ja natychmiast rozpoznałem ten gest. Był wkurzony.
- Jadę zająć się interesami związanymi z dużym rzutem kokainy... Masz coś zrobić z tą dziewczyną, bracie. Powiedziała czy nie, nie ma sentymentów. Zabij ją, zakop żywcem, mam to w dupie, upewnij się tylko, że nie znajdą pierdolonego ciała, przez kolejne kilka lat.
- Tak zrobię.
- Mam nadzieję... - Brat niemal niedostrzegalnie skinął głową i skierował się do wyjścia. Miał dzisiejszego dnia wyjątkowo podły nastrój, zapewne wiązało się to z faktem, że musiał zostawić chłopców.
Wstaje i wracam do siebie, poświęcając chwilę na ponowne obejrzenie fotografii. Coś w tej dziewczynie mnie niepokoiło i nie chodziło o to, że wyglądała na bardzo młodą.
Rzuciłem dokumenty na stolik i kierując się do sypialni, schyliłem się pod łóżko, by wyjąć małą czarną skrzynkę. Jej widok sprawił, że adrenalina uderzyła mi do głowy. Otwierając pokrywę ujrzałem zestaw swoich ulubionych noży, broń podarowaną przez Thiago w prezencie i małą butelkę Hydroksazyny oraz strzykawki. Nigdy nie podejmowałem nieprzemyślanych decyzji, jednak widok tej dziewczyny, sprawił, że coś wewnątrz mnie zapragnęło, bym miał ją blisko. Widziała, jak odebrałem komuś życie i postanowiła nic sobie z tego nie zrobić. Chciała dzielić ze mną ten sekret, chodź nie oczekiwałem tego. Teraz nadszedł czas, bym pojmał małą niebieską ptaszynę i sprawdził, jak twarda jest w rzeczywistości. Łapiąc za strzykawkę i butelkę płynu, wróciłem do salonu i wyjąłem z sejfu broń. Nie oczekiwałem, że dziewczyna pójdzie ze mną z dobrocią, więc musiałem przygotować się na wszystko.

Dziś Teagan Williams, zostanie moją zabawką, chociaż nie ma jeszcze o tym pojęcia

Imperium złaWhere stories live. Discover now