Day One

149 10 8
                                    

Louis nienawidzę kurwa lata Tomlinson zdecydowanie nie był mile nastawiony do pobudki w trzydziestu stopniach. Prawdopodobnie w jego sypialni wcale nie było tak gorąco, jednak osiemnastolatek uwielbiał dramatyzować.

W końcu, jeśli bokserki kleiły mu się do tyłka, a pomieszczenie było rozświetlone słońcem, to na pewno musiało być tu trzydzieści stopni.

Wstał i z ledwo otworzonymi oczami podszedł do okien, by je zasłonić i ponownie wrócić do łóżka. Louis na prawdę kurwa nienawidził lata i gdyby mógł, spędziłby całe wakacje zamknięty w pokoju, sporadycznie wychodząc na imprezy Liama, bo taki rodzaj ciepła uwielbiał.

Ten dzień również planował spędzić w pokoju, jednak jego mama szybko pokrzyżowała jego plany.

-Wstawaj na śniadanie Louis, jest dwunasta. Za trzy godziny wyjeżdżamy z ojcem i przyjedzie tu Harry.

Szatyn przekręcił się na drugi bok, pokazując matce swój tyłek, co miało oznaczać, że ma to w dupie i nigdzie nie idzie.

-Mhm, tak. Jedziecie, pójdę później do Liama i... czekaj kurwa, Harry?!

-Słownictwo Louis! I zejdź na dół, proszę.

Nie miał pojęcia on jakim wyjeździe mówi Jay, bo na pewno nic mu się nie przesłyszało, ale miałby to głęboko w poważaniu, gdyby w tym zdaniu nie pojawiło się jeszcze imię młodego Stylesa. On wszystko zawsze komplikował, a Louis nigdy nie chciał się przyznać, że chłopak mu się podoba. Uważał że nie nadaje się do związków, więc był dla niego wredny i maskował tym swoje prawdziwe uczucia.

Zszedł na dół narzucając na siebie rozciągniętą koszulkę, którą prawdopodobnie zostawił u niego Liam i szorty.

W domu było zaskakująco cicho jak na to, że bliźniaczki zawsze słuchały muzyki w salonie, a Lottie i Fizzy ględziły o kosmetykach. Pewnie dogadałyby się z Harry'm, który wstawia na instagrama polecenia kremów do twarzy.

Jay krzątała się po nowoczesnej kuchni, wpakowując jedzenie do plecionego kosza ustawionego na blacie.

-Można wiedzieć, co robisz i gdzie jest moje rozszalałe rodzeństwo?

Kobieta przewróciła oczami, czego Louis na szczęście nie mógł zauważyć i odwróciła się do niego, odkładając owoce, które trzymała w dłoniach.

-Pozwól, że wszystko ci wytłumaczę - chwyciła go delikatnie w talii, by poprowadzić go na kanapę w salonie. - Pomyśleliśmy z tatą i rodzicami Hazzy...

-Nie mów tak na niego, to żałosne. - jęknął chłopak.

-Nie przerywaj mi, próbuję ci coś wyjaśnić.

Opadł na miękką szarą kanapę i starał się słuchać tego, co kobieta ma mu do powiedzenia, bez zbędnych komentarzy.

-Dziewczyny są u dziadków, my jedziemy na pięciodniową wycieczkę po Włoszech, a ty zostaniesz tu z Harry'm.

Louis już miał zacząć krzyczeć, jednak Jay położyła dłoń na jego ustach.

-Wyjeżdżamy dziś po południu i mówię ci to teraz, bo inaczej wyprowadziłbyś się do Liama, a Harry potrzebuje opieki.

-I tak mogę iść do Liama, a Harry nie ma pięciu lat, żebym musiał go niańczyć. - stwierdził lekceważąco.

Kobieta wzruszyła jedynie ramionami i wróciła do kuchni skąd krzyknęła, że nie ma wyboru i ma zjeść śniadanie, a później posprzątać w pokoju.

W trakcie przygotowywania swojego rozkosznego śniadania, jakim były kanapki wypytał mamę dokładniej o wszystkie szczegóły.

-Nie wiem jak ty to sobie wyobrażasz. Nienawidzę go, wszędzie jest go pełno i zachowuje się jak gej.

A bit of Pleasure | L.SWhere stories live. Discover now