Czas wkroczyć do akcji.

- Ile człowieku masz lat? Pięć? - zakpiłam, celując w jego stronę ze spluwy i wychodząc z kryjówki, a on odwrócił się w moją stronę.

- Wpakuję ci kulkę między oczy!

- Czyli jednak sześć - przewróciłam oczami.

- Będziesz się smarzyć w piekle, kurwo!

- Możesz mnie zastrzelić i sprawić, że zapewne tak własnie skończę, ale wtedy ci ludzie zapewnią tobie takowe piekło na ziemi. Lecz możesz równie dobrze odłożyć broń i pogadać ze mną jak posłuszna suczka. - postawiłam ultimatum, a wtedy Kerry się rozejrzał. Sześć osób celowało i spoglądało złowrogo na niego.

Bez uprzedzenia rzucił giwere na ziemie z widoczną niechęcią, a ja się do niego zbliyłam z opuszczoną bronią. Wskazałam mu na schody, a on od razu tam ruszył. Gdy znaleźliśmy się na szczycie założyłam ręce na klatce piersiowej i zaczęłam:

- A więc czemu sprawiłeś, że musiałam w tym mrozie tu przybyć?

- Hades od dwóch lat mówił mi, że jak się postaram to będę jego prawą ręką jak Elen, ale wystarczył jeden dzień by moje miejsce zajęła jakaś głupia suka. - syknął, a ja westchnęłam znudzona tymi wyzwiskami.

- I dlatego mnie pobiłeś? Mam przykrą informację, bo masz bardziej obitą mordę ode mnie. - stwierdziłam, krzywiąc się po raz kolejny patrząc na jego posiniaczoną twarz. - Oko za oko, ząb za ząb, życie za życie.

- Jesteś najgorszą szmatą! Obyś zdechła jak głupi kundel wraz z tą twoją jebaną siostrzyczką i skurwiałym Harrisem! - darł się, a kiedy wymienił moją siostre i Tony'ego rzuciłam mu mordercze spojrzenie.

Jebany chuj.

Nawet nie zauważyłam kiedy wypchnęłam go przez balustrade i upadł na betonową ziemie. Zeszłam po schodach w akompaniamencie jęków Kerry'ego, który wił się z bólu na podłodze.

- Zajmijcie się nim. - rzuciłam do paru mężczyzn, którzy przyglądali się Paulowi i wymaszerowałam zadowolona z fabryki, gdy on krzyczał za mną i klną mnie.

*****

Ruszyłam na górę z torbą zakupów i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam w przedpokoju moich przyjaciół, którzy krzykneli na raz:

- Ho Ho Ho! - Max był ubrany za mikołaja, Nathalie i Will mieli strój renifera, a Tony i Scott byli elfami. Gapiłam się na nich zszokowana, nie potrafiąc wypowiedzieć choćby słowa.

- Nie było mnie tylko cztery godziny, a wy... - nie dokończyłam, bo nawet nie znalazłam słowa by to opisać.

- Erica zaraz przyjdzie, skoro nigdy nie miałyście okazji by uwierzyć w Świętego Mikołaja postanowiliśmy, że stworzymy jeden dzień, w którym w niego uwierzycie. - wyjaśnił Max, a po sekundzie do przedpokoju szybko weszła Erica, ale zauważając ich wszystkich, cofneła się o krok.

- Widzisz to co ja? - zagaiłam zszokowana, a ona kiwnęła głową. - Czyli nie mam schizofrenii i nie muszę się leczyć.

- Musisz. - szepnęła.

Wyminęłyśmy naszych przyjaciół i weszłyśmy do salonu. Był ozdobiony lampkami i girlandami, po środku stała ubrana choinka, a z telewizora grały kolendy. Poczułam zapach pierników, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Podoba ci się? - zagadnął Tony, a ja odwróciłam się w jego stronę. Nie mogłam brać na poważnie tego człowieka gdy ma na sobie ten strój, dlatego się zaśmiałam.

- Wiesz że tak - powiedziałam przez śmiech, po czym objęłam go. Następnie spojrzałam na wszystkich i dodałam: - Wam wszystkim dziękujemy.

*****

Our Little Dream || SKOŃCZONAUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum