Rozdział 8

382 14 0
                                    

Nicholas:

Czy każdy dzień musi być utrapieniem?

Czy każdy wdech musi sprawiać ból?

Czy każde słowo musi być kłamstwem?

Czy każdy uśmiech musi być fałszywy?

Chciałbym móc odpowiedzieć na te pytania, jednak...Nie wiedziałem tego.

Przez całe życie nie doświadczyłem niczego innego.

Nie wiem jak to jest mieć przyjemność z dnia.

Nie wiem jak to jest oddychać pełną piersią, bez uczucia boleśnie wbijających się szpileczek.

Nie wiem jak to jest mówić prawdę, gdyż wszystkie słowa, które opuszczają moje usta są tym, czego inni skrycie pragną usłyszeć.

Nie wiem jak to jest szczerze się uśmiechać.

Bez sztuczności.

Bez wymuszenia.

Po prostu naturalnie i prawdziwie.

Mógłbym nawet rzec, że nie wiem jak to jest wydusić okaz szczęścia.

Bo go nie czuje.

Moim marzeniem jest życie własnym życiem. Nie dla ojca. Nie dla poddanych. Nie dla przejęcia tronu. Tylko dla mnie. Choć nawet nie wiem, czy w tym okrutnym świecie wolno mi posuwać się do taki czynów jak marzenie.

Życia jako pierworodny syn Najwyższego Króla królestwa Aulcair, nie życzyłbym nawet największemu wrogowi.

Takich mam, oczywiście, tylko jednych.

A dokładniej to jedną.

Jedną i jedyną osobę, którą darzę niewyobrażalną nienawiścią.

I, w której ogrodzie się właśnie znajduje.

Każdy wie, że ogród znajdujący się za budowlą zamku, należy do księżniczki Daphne Delcour. Była to kwestia niepodważalna i żaden śmiałek nie śmiał w to zwątpić.

Daphne była osobą, do której nienawiść zajęła całe moje serce lub to co jeszcze z niego pozostało. Nie trawiłem jej i nawet nie starałem się tego ukrywać.

Więc nic dziwnego, że moja reakcja na wieść o naszym bardzo prawdopodobny ślubie...cóż, nie cieszyłem się.

Definitywnie się nie cieszyłem.

Poturbowane drzwi od gabinetu króla Jamesa, które prawie wypadły z zawiasów po moim dosadnym trzaśnięciu nimi, były na to wystarczającym dowodem.

Nigdy nie czułem takiej furii jak wtedy.

Jednak, ku mojemu zadowoleniu, znajdowała się opcja, która mogłaby mnie wybawić z tej złej sytuacji, w której się znalazłem.

Wystarczyłoby tylko, by księżniczce udało się odnaleźć innego kandydata na męża.

Nie było by w tym nic trudnego, gdyby nie fakt, że ma na to tylko jeden wieczór

Tylko jeden bal.

Jeden bal, który decydował o mojej przyszłości.

I o tym, czy kiedykolwiek uda mi się zaznać prawdziwej miłości.

Choć nawet na to nie liczę.

Bo w gadkę o tym, że każdy prędzej czy później się zakocha, przestałem wierzyć już dawno temu.

Gdyż aktualnie mam dwadzieściatrzy lata i jak do tej pory nikomu nie udało się zawrócić mi w głowie. Choćby nie wiem jaka się starali, wciąż ponosili klęskę. Więc przestali zabiegać o moje względy. I dobrze. Nie mogłem się zakochać wiedząc, że prędzej czy później będę musiał wejść w aranżowane małżeństwo z kimś, kogo nie darze żadnym uczuciem.

Behind the maskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz