Bellingham x Gavi

206 11 5
                                    

Info: Jest końcówka sezonu, Bellingham nigdy wcześniej, nie grał przeciwko Barcelonie i nie ma prawa jazdy.

Pov: Jude

Przede mną, bardzo ciężki mecz. Mecz z Fc Barceloną. Jeszcze nie dawno, nie sądziłem, że zagram przeciwko nim i to w dodatku w meczu ligowym.

Zbliża się koniec sezonu, a nam... Eh... Idzie mocno średnio, bądź nawet słabo... Piąte miejsce w tabeli...

Na razie, jednak gramy w lidze mistrzów, zarówno jak i Barcelona. Ale mniejsza z tym, czas przestać myśleć i ruszyć do przodu, a właściwie to z domu, bo zaraz mam trening, a nie chciał bym znowu się spóźnić. 

Wysiadłem z taksówki, którą znowu sobie podjechałem. Czas chyba zrobić sobie prawko. No mam dość podpisywania taksówkarzowi autografów. No i tego, że na mnie patrzy... Ah no i ostatnich 3 spóźnień...

Wysiadając z pojazdu, spotkałem Vinicius'a i trochę pogadaliśmy. 

- Co tam? Jak tam życie Jude? 

- Nawet, dobrze. 

- Kiedy sobie prawko robisz?

- A nie wiem, ale chyba niedługo, bo dłużej, tak nie wytrzymam. 

- Dobra, idziemy, bo dostaniemy opierdol. Może później, sobie jeszcze pogadamy.

Czułem się jakbym dopiero wstał, mimo, iż obudziłem się kilka dobrych godzin temu. Może powinienem się wcześniej położyć, lub dłużej pospać? Nie wiem, ale muszę się obudzić. Jak trener zauważy, to jeszcze nie pozwoli mi grać w wyjściowym składzie.

- Hej!? Jude? Wszystko dobrze? - spytał Rodrygo.

- Taa, ale chyba za dużo myślę o jutrzejszym meczu... - odpowiedziałem.

- Ah, no to jest normalne, ja też się stresowałem, przed pierwszym meczem z Barceloną - dołączył do rozmowy Vinicius.

Przerwaliśmy naszą pogadankę, gdy trener zbliżył się w naszą stronę. Już myśleliśmy, że chce nas opieprzyć, ale jednak nie tym razem i bardzo dobrze. 

Chciał nam mniej, więcej przedstawić plan na jutrzejszy mecz. A ja... Już zawał miałem...

***

Wróciłem do swojego domu, spojrzałem na zegar. Za wcześnie, na sen. Ale ja jestem zmęczony. Mecz gramy na wyjeździe.

Pojutrze jedziemy, do tej jakże pięknej Barcelony. Znaczy, no... Nie byłem, ale podobno to bardzo ładne miasto. Dobra nie ważne... Odpaliłem sobie Instagrama i przewijałem sobie posty znajomych. Potem wyświetlił profil Pablo Gavi'ego.

Tak z ciekawości, wszedłem na jego profil i nie chcący go zaobserwowałem. Już miałem to cofnąć, ale on również mnie zaobserwował. Aha. No tego to się nie spodziewałem.

***

Nastawiłem budzik na 9. Potem wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.

***

Obudziła mnie wibrację telefonu. Ale to nie był budzik. Kto dobija się do mnie o 6 rano?

Przeczytałem wiadomość na naszej grupce z ważnymi sprawami.

Aha, czyli jednak wyjeżdżamy dzisiaj, po południu, zamiast jutrzejszego poranka.

Wziąłem moją torbę i odrazu ją spakowałem, bo jak narazie mam do tego chęć. Potem, poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Jakieś kanapeczki, bo moje zdolności, na nic innego nie pozwalają.

***

No i byliśmy w hotelu, w Barcelonie. No nie powiem, ładnie tutaj. Ostatnio miałem kontuzje, więc tu nie przyjechałem. Dostaliśmy dzisiaj dzień wolny. Postanowiłem to w jakiś sposób wykorzystać. Przejść się po okolicy.

Poszedłem najpierw do jakieś galerii, a potem w planach mam kawiarnię. Po kawę i ciastko. No teoretycznie nie powinienem jeść tak słodkiech rzeczy, ale w dupie to mam.

***

W pewnym momencie wszedłem w kogoś. Japierdole. No nie wiedziałem, że przede mną ktoś idzie...

- Przepraszam bardzo, ja nie chciałem. - powiedziałem do mężczyzny.

- Ah... To ty Jude. Nie masz innych zajęć, niż kręcenie się po Barcelonie? - mężczyzna odwrócił się do mnie twarzą.

O kurwa, przeż to Pablo Gavi. Jak mi jest teraz głupio...

- No sorry. Na prawdę nie chciałem. Bo i tak się składa że nie mam. A co tutaj robisz?

- Wspaniale, to sobie znajdź, no i nie wiem. Mieszkam w okolicy?

- Ah... Masz do polecenia w pobliżu jakáś kawiarnię?

- Nie. Bo do jednej w okolicy się wybieram. I nie widzi mi się siedzenie, tam z tobą.

- Aha. Nie miłe.

- Bywa. Pa.

Poszedł szybkim krokiem. A chuja idę za nim, bo czemu niby nie? Tak jakby xd...

Skręcił w małą, wyglądającą na patologiczna uliczkę. Obok był nawet jakiś żul co palił papierosy. Oderwał się jednak od swojej czynność i podszedł do mnie.

- Ty kurwiu! Nie wiesz, że to mój teren!

- Przepraszam... Nie wie...

- Zamilcz!

Rzucił we mnie niedopalony papierosem.

- Wiesz, co teraz z tobą będzie?

- N-N-Nie...

Bałem się, w cholerę. Za mną usłyszałem kroki. To musiała być jakaś jego ekipa. Kurwa... Pomocy...

- No teraz, to się Zacznie! Oddawaj wszystko co masz przy sobie!

Zacząłem grzebać w kieszeniach... Nie miałem nic poza telefonem i kartą. Co ja mam zrobić?

- Hej! Zostawcie go!

Krzyknął jakiś chłopak. To... Gavi!? Po co on miałby mi pomagać? Nie rozumiem...

- Panie Mietku! On z Madrytu, nie zna tutejszych zasad!

- Mhm.

Puścili mnie. Podszedłem jak najszybciej do Gaviry.

- Chodź, za mną. - powiedział.

Nie rozumiałem co się dzieje. Zatrzymał się  na końcu tej uliczki, pod jednym z wielu domków. Gdzie było już bezpieczniej.

- Słuchaj, nigdy nie przechodź, przez takie uliczki, bo te menele mogą być groźni. Ja akurat jestem z nim zaprzyjaźniony więc nie mam problemu, by wejść na ich teren.

- Z menelami? Zaprzyjaźniony?

- Dałem im kiedyć 50 €.

- Okej...

- Co będziesz teraz robił?

- Właściwie to miałem iść do kawiarni, ale chyba mi się odechciało...

- Aha. No to zapraszam do mnie.

Podszedł do drzwi, jednego z domków i je otowrzył. Usiadłem na kanapie w salonie.

- Dziękuje, ci za pomoc.

- Nie ma za co. Chcesz herbaty?

- Tak, chętnie.

Gdy usiadł obok mnie, przytuliłem go. Nie wiem dlaczego. Po prostu poczułem, że muszę...

On odwajemnił. Nie pamiętam kiedy ktoś mnie tak mocno przytulił... Zapomniałem przez to co się działo, że za kilkanaście godzin, będę grać przeciwko niemu. Pocałowałem go namiętnie w szyję...

_______________________

Takim sposobem skończyłam tą książkę...

















One shoty ~ Piłkarze by _Histori_ove_Where stories live. Discover now