I chyba jego sposoby na poprawianie humoru działały, a przynajmniej tak mu się wydawało, ponieważ w czasie lunchu zawsze dostawał wiadomość od Stylesa, który odpowiadał mu na życzenia z karteczki w podobny sposób. Cieszył się, że coś przynosiły zamierzone rezultaty, ponieważ w nocy, gdy leżeli już w łóżku, ten narzekał na pracę i na to, jaki był zmęczony. Louis proponował mu, aby wziął chorobowe i posiedział kilka dni w domu, ale Harry nie chciał robić sobie problemów bez powodu. Mógł więcej jedynie akceptować decyzje swojego męża, nawet jeżeli sam ich nie popierał. Przecież Styles również miał pewne wątpliwości wobec starego życia szatyna, więc i tak musiałby siedzieć cicho.

Kwiecień był również miesiącem, w którym odwiedzali ich rodzice Harry'ego. I chociaż obydwaj próbowali to jakoś przełożyć, wizytacja była rzeczą świętą i nijak szło ją ruszyć, ponieważ została zapowiedziana. Telefony z wiadomością, że będą mieli gości było czymś, co pojawiło się w życiu bruneta, kiedy zamieszkał z Tomlinsonem. I wyszło to naturalnie, zupełnie samo i to chyba tylko dlatego, że kiedy pierwszy raz pojawili się bez zapowiedzi... Cóż to była historia, która zawsze rozbawiała Harry'ego. Louis, cóż, swoich teściów lubił, ale obawiał się, że różnie działało to w drugą stronę. Nie żeby się specjalnie dziwił, ponieważ kiedy pierwszy raz się poznali, nie był wcale tak długo na wolności, więc jego umysł wciąż pracował na mafijnych obrotach, a poza tym mógł sprawić lepsze wrażenie. Zresztą, jeżeli chodziło o natrętne myśli, to nadal je miał, ponieważ półświatek wszedł w jego krew za mocno. Nawet codzienne czynności były okraszone starymi zasadami gry.

Louis oczywiście już trzy dni wcześniej zaczął wszystko sprzątać oraz szykować, nawet jeśli coś zaczynało łamać go w kościach. Może gdyby nie zapomniał ostatnio parasola, udałoby mu się tego uniknąć. Nawet Harry zauważył, że ten był jakiś słabszy i pociągał nosem, chociaż normalnie tego nie robił. Ale szatyn na moment odstawił swoje zdrowie na bok, obiecując sobie, że jeżeli nie przejdzie mu samo, to zajmie się tym po weekendzie, kiedy i tak zostanie w domu sam. No bo przecież takie odwiedziny były dla niego wielkim wydarzeniem, ponieważ były niemal jak test na doskonałego pana domu. Wycierał podłogi jeszcze żarliwej, a lista zakupów wydłużyła się o kilka pozycji, które w pamięci kojarzył z teściami. Harry oddał dowodzenie w jego ręce, jak zwykle zresztą, więc wiedział, że musiał się wykazać.

Weekendowa wizyta zaczęła się tuż po ich sobotnim śniadaniu. Harry zajadał się tostami, które sam wybrał, Louis raczył się za to kawą. Nie był specjalnie głodny, ponieważ od rana siedział w kuchni, co powodowało, że cały czas coś podjadał. A tutaj kawałek czegoś, a tam jeszcze i tak w kółko. Szykował już obiad oraz deser, a ponieważ nie chciał zostawiać wszystkiego na ostatni moment, a brunet w weekendy spał dłużej, to znalazł czas na przygotowanie kilku rzeczy do przodu.

— Kochanie, to tylko moi rodzice. Serio, możemy ich wziąć nawet do jakiejś knajpki, nie obrażą się — powiedział mu Harry, oglądający coś na telefonie. — Poza tym, wtedy cały dzień latasz jak oparzony po domu, dosłownie mam wrażenie, że na dziale z chemią nie pachnie tak mocno jak u nas.

I chociaż jeszcze wcale nie aż tak dawno Louis uchodził za najstraszniejszego mężczyznę w Londynie, tak zdawało się, że morderczy wzrok nijak nie działał na jego męża. A właśnie takim raczył w tym momencie ukochanego. Z drugiej jednak strony cieszył się, że Harry się go nie bał.

— To jest ważna sprawa, chcę dobrze wypaść — odpowiedział Tomlinson, dopijając kawę, kiedy zaraz sięgnął po kawałek ręcznika papierowego, aby móc wyczyścić nos.

— Ile już ze sobą jesteśmy? I to wiesz, tak na poważnie — mruknął Styles, unosząc dłoń i wymachując palcami, na których mieniła się obrączka oraz pierścionek zaręczynowy. — Znają cię nie od wczoraj i nie od przedwczoraj, więc czemu się tak martwisz? Nie musisz dobrze wypadać. Jakby wiesz, nadal będziemy razem?

House husbandWhere stories live. Discover now