30

3.4K 142 0
                                    

Charlotte.

Pół roku. Minęło sześć miesięcy i piętnaście dni.

Tyle wystarczyło bym pozbyła się reszty moich odłożonych pieniędzy. Zostały mi zaledwie grosze ale nie przejmowałam się tym. Victor był ważniejszy, a ja coś wymyślę, jak zawsze.

Pierwszy jego widok na łóżku szpitalnym był jak nóż w serce. Mnostwo bandaży i jeszcze więcej rurek. Później z każdym dniem zaczęłam się przyzwyczajać, że mi nie odpowie, nie przytuli, nie obejrzy ze mną mustanga z dzikiej doliny i innych bajek gdy mam okres, ale i tak puszczałam je wtedy na laptopie. Mówiłam do niego. Opowiadałam nasze wspólne chwile. Ponoć ludzie w śpiączce wszystko słyszą.

Szpital stał się moim drugim domem. Właściwie pierwszym bo więcej przesiadywalam u niego na sali niż w mieszkaniu. Do mieszkania szłam tylko wziąć prysznic i się przebrać. Spałam cały czas na niewygodnym fotelu który przyniosły pielęgniarki bo było mnie im żal. Gdy pozbyli się większości rurek spałam koło niego. Wcześniej się bałam, później też. Strasznie schudł. Została tylko skóra i kości. Był karmiony przez sondę więc ponoć to było normalne. Nie wiem, nie znam się. Ale cały czas gładziłam jego dlon.

Wychodziłam z sali tylko wtedy gdy pielęgniarki przychodziły by zmienić cewnik, go umyć czy przebrać. Mówiłam, że mogę to zrobić albo, że pomogę ale one uparcie mówiły, że i tak dużo zanioslam i to ich praca. Rozumiałam, nie kłóciłam się.

Hannah była codziennie ze Stevem. Oficjalnie zostali parą. Simon przychodził raz na tydzień, Harry dwa razy w miesiącu, a Bonnie była tylko trzy razy na początku. Więcej jej nie widziałam na oczy.

Pielęgniarki stały się moimi kumpelami. Dużo rozmawiałyśmy, zwykle gdy miały luźniejszy dzień ale na OIOMie ciężko o luźniejszy dzień. Victor na sali był cały czas sam. Ordynator chciał go przenieść ale to właśnie pielęgniarki wywalczyły by został tutaj, bo jeśli by go przenieśli to ja bym musiała przychodzić tylko w wyznaczonych godzinach.

Cierpiałam z każdym dniem coraz bardziej, coraz bardziej chciałam zobaczyć jego oczy, jego uśmiech.

Do środka wszedł ordynator razem ze starszą pielęgniarką którą doskonale znałam. Podniosłam się z krzesła.

Nie rozumiałam co się dzieje, w końcu dziś już tutaj był. Nie patrzył na Victora, patrzył na mnie. Wziął głęboki oddech, a ja czekałam aż coś powie jak ja ścięcie głowy.

- powinnaś iść do domu się przespać, tak porządnie wyspać.

Od razu pokręciłam głową na boki.

- nie zostawię go.

Znowu wziął głęboki oddech.

- jutro będziemy go wybudzać i uwierz mi, będzie cię potrzebował wypoczętą.

Stałam chwilę jak słup. W końcu zaczęłam płakać, rzuciłam się na szyję lekarza.

- dziękuję, dziękuję, tak bardzo dziękuję.

Powiedziałam przez łzy i oderwałam się od lekarza czując jak się spina.

- przepraszam ale naprawdę się cieszę.

Powiedziałam lekko zmieszana gdy dotarło do mnie, że raczej mało osób rzuca się na lekarza. Skinął głową i się uśmiechnął.

- bądźmy dobrej myśli, że wszystko będzie dobrze. A teraz zmykaj do domu odpocząć.

Przytaknęłam zadowolona. Przytuliłam jeszcze na odchodne pielęgniarkę.

- dzwoń w razie co.

Wyszeptałam do jej ucha. Skinęła głową. Podeszłam do Victora. Pocałowałam jego czoło tak jak codziennie na dzień dobry i na dobranoc. Wyszłam z sali i faktycznie poszłam do domu.

CHARLOTTE #1CukierekWhere stories live. Discover now