rozdział 2

158 8 0
                                    

To już trzeci dzień od kiedy MówciemiKagaya prowadzi nasze lekcje chemii. Dziś zapewnił nam rozrywkę w postaci niezapowiedzianej kartkówki.
Nie przeszkadza mi ten fakt, ponieważ oceny z chemii mam całkiem dobre, w przeciwieństwie do innych przedmiotów. Może to dlatego, że bardzo lubię się bawić kwasem i innymi żrącymi substancjami. Wyobraźcie sobie jak przednia byłaby zabawa, gdybym kogoś tym oblał.

- Koniec czasu - decyduje nauczyciel i zaczyna zbierać prace. Jeden uczeń przymierza się do zjedzenia swojej kartki, ale pan Ubuyashiki w porę go przed tym powstrzymuje, zabierając mu ją.
- Proszę pana, będzie można napisać poprawę? - pojawią się odwieczne pytanie. Nauczyciel wzdycha.
- Kartkówek nie poprawiamy - pojawia się niezmienna odpowiedź. Po klasie roznoszą się westchnienia niezadowolenia i jęki narzekania. - No dobrze, uspokójcie się już. Mam wam do przekazania miłą, tak mi się wydaje, informację - oznajmia, więc wszyscy uczniowie milkną. - Jak wiecie w naszej szkole co roku organizowana jest walentynkowa dyskoteka. W tym roku na waszą klasę, oraz klasę rownoległą spadł obowiązek przygotowania sali do tego wydarzenia.

Myślę że idealnie możecie sobie odwzorować w wyobraźni mój niezmierzony entuzjazm po usłyszeniu tej informacji. Kocham spędzać czas dmuchając kolorowe baloniki i wieszając na dosłownie każdej możliwej powierzchni kiczowate ozdoby. Po prostu niebo na ziemi, do cholery jasnej.

Przez następne dni, taj jak zapowiedział pan MówciemiKagaya, wraz z klasą IIId dekorowaliśmy salę gimnastyczną. A tak właściwie, to ja tego nie robiłem, tylko siedziałem znudzony pod ścianą.
- Iguro - podchodzi do mnie jakaś śmieszna blondwłosa dziewczynka, która chyba chce się zabawić w dobroczynnego aniołka. - Chodź nam pomóc. To naprawdę świetna zabawa.
- Jasne - odpowiadam - bardzo chętnie - mój głos ocieka sarkazmem, a mimo tego dziewczyna nie pojmuje, że ma się ode mnie odczepić i drąży temat dalej.
- Może chciałbyś pomóc chłopakom na drabinie? - proponuje natrętnie.
- Daj spokój Saeko-chan - zbliżyła się do nas Nagasawa. - Nie ma co strzępić języka na takiego gbura jak on - uznaje.
- Mizyu-chan! - blondynka wydaje się wniebowzięta z tego powodu, że nowa się do niej odezwała, a nawet zapamiętała jej imię.
- Nie jestem gburem - bronię się. - Po prostu nie jara mnie taka tandeta jak to.
- Jeśli uważasz, że to taka tandeta, to chodź nam pomóc kozaku, żeby tandetą być przestało! - wkurza się jednooka.
- Żałosne - komentuję. Dziewczyna wkurza się nie na żarty.
- Przestań chojraczyć, bo jak cię trzepnę, to ci wszystkie wszy z głowy zlecą - grozi mi. Wygląda naprawdę zabawnie, gdy się tak wścieka, więc postanawiam się jeszcze trochę z nią podroczyć.
- Wyglądasz teraz trochę jak błazen - informuję. Blondynka patrzy niespokojnie to na mnie, to na czerwoną ze złości koleżankę.
- A ty wyglądasz jakbyś miał być zaraz martwy - syczy nowa.

Jeszcze tego samego dnia ja i Nagasawa zostaliśmy wezwani do pokoju nauczycielskiego.
- Nauczyciele dyżurujący złożyli na was skargę - oznajmia pam Ubuyashiki podając mi kartkę z wypisanymi wszystkimi groźbami którymi wymieniłem się z moją nową, przewspaniałą koleżanką.
- Zapomnieli napisać "indiański" - zauważa niezadowolona Nagasawa zaglądając na skrawek papieru przez moje ramię.
- Słucham? - dziwi się wychowawca.
- Powiedziałam wtedy "obiłabym ci dupsko jak indianski bęben, gdybyśmy nie byli w szkole" - sprostowuje wzruszając niewinnie ramionami. - Ktokolwiek spisywał naszą konwersację, zapomniał o słowie "indiański".

Jej uwaga rozbawiła mnie, więc parskam niekontrolowanym śmiechem.
- Boże, daj mi cierpliwość - MówciemiKagaya załamuje ręce, głośno wypuszczając powietrze z płuc. - Tym razem potraktuję was ulgowo. Ale jeszcze jedna taka akcja i nie będę już taki uczynny - ostrzega. Ale nam się upiekło.

Nie taki diabeł straszny, jak go malują | Obanai Iguro x reader/ocWhere stories live. Discover now