Rozdział 5

11 0 0
                                    

- Daleko jeszcze? - od dziesięciu minut powtarzałam to pytanie.
- Spokojnie jeszcze chwilka.
- Mówisz to od 10 minut i jak ja mam być spokojna.
- Shimer -Powiedziała ostrzegawczym tonem.
- No co, ja się boję tu być a tobie to łatwo mówić bo ty nie masz zdechłych psów w szafie.
- Za to miałam zrozpaczoną przyjaciółkę schowaną tam bo bała się...
- Hej miałaś tego nie wspominać!
- No sorry ale to nie normalne przychodzić do kogoś do kogoś w nocy i płakać w szafie tej osoby bo niby się naoglądałaś smutnych komedii romantycznych w co ci nadal nie wierzę bo przecież chyba one nie zostawiają siniaków na ciele.
Zamurowało mnie. Może nie wie jeszcze przez co a raczej przez kogo miałam te siniaki. To by było zbyt bolesne do przyjęcia. Jakby moje życie już takie nie było.
- I choć mam podejrzenia kto mógł to zrobić jednak chciałbym to usłyszeć od ciebie.
- Po pierwsze jak ty się tego dowiedziałaś - próbowałam przeciągnąć jak najdłużej odpowiedź na pytanie - bo jakoś nie uwierzę gdy powiesz, że masz kamery u mnie w domu.
- Jeszcze do tego nie doszłam więc możesz spać spokojnie ale jak jeszcze ktoś podrzuci ci psa do szafy to się nad tym poważnie zastanowię.
- EMILY!!!
- No co nie pozwolę by ktoś prześladował moją szanowaną przyjaciółkę Shimmy.
Uniosłam kąciki ust ponieważ zrobiło mi się miło na słowa brunetki ale także na przezwisko którego nie słyszałam od lat. Tak bardzo mi tego brakowało. Gdybym mogła cofnąć czas nie popełniłbym tego błędu na początku trzeciej klasy i przez to bym nie musiała odchodzić i porzucać wszystko. Rodzice zrzucali to na moją sławę ale jednak nie chciało mi się w to wierzyć. Nie byłam w tamtym okresie jakoś super popularna ponieważ na Tik Toku miałam około 25 tysięcy obserwujących a na Instagramie 5 tysięcy co się nie równało z obecnie 5 milionami na pierwszej aplikacji a na drugiej milionem. Oczywiście od czasu do czasu ktoś zaczepił mnie na ulicy ale zdarzało się to 2 lub 3 razy w miesiącu. Więc nie ma mowy aby ta wymówka przeszła gdyż zawsze podchodziły osoby po zdjęcie albo krótką konwersację.
- Doczekam się wreszcie odpowiedzi? - zapytała przyjaciółka.
- A mówią że to blondynki są wkurzające.
- Jeden przykład siedzi tuż obok mnie.
- W takim razie powinnaś się przefarbować na blond to wtedy wszystko będzie się zgadzało z twoimi obliczeniami.
- Podziękuję z propozycji wolę swój ciemny brąz.
- Jak chcesz.
Za to właśnie kochałam tą dziewczynę a bardziej był to jeden z przykładów bo jeżeli miałbym powiedzieć wszystkie nie starczyło by na to dnia. Ta dziewczyna potrafiła mnie odciągnąć od złych myśli i zastąpić je pozytywniejszymi. Jednak miała jedną wadę a mianowicie była strasznie uparta i nie dało się uciec od odpowiedzi. Nooo może gdy wyleci się do innego stanu i zacznie się nowe życie. Bo tak naprawdę uciekałam odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie już kilka lat i nie był to pierwszy raz gdy je zadała ponieważ nie wierzyła w inne wersje wydażeń, które jej wciskałam wcześniej gdy tylko zaczął się temat. Ale niestety trzeba zmierzyć się z rzeczywistością i zrobić to co los chciał. Niechętnie więc podeszłam do tematu. Nigdy nie chciałam by był więcej wspominany jednak przed przeznaczeniem nie uciekniesz. Chociaż przyznam że często mi się to udawało omijać ale teraz przecież nie zatrzymam taksówki i nie ucieknę szczególnie że ktoś czychał na moje życie a ulice o tej poże niezbyt przekonują.
- To się zaczęło od tego że zaprosiłam Jacoba do kina a zaraz po seansie zdecydowaliśmy zrobić sobie spacer do jego domu - głos mi drżał więc odchrząknęłam i kontynuowałam - postanowił pójść pod prysznic a ja chciałam zrobić nam miły wieczór przy herbatce i filmie. Śnieg pruszył za oknem więc była idealna atfosmera do mojej niespodzianki. Zaczęłam robić wspomniany wcześniej napój i przygotowałam również jakieś przekąski. Gdy wrócił wszystko było gotowe a herbata już trochę ostygła. Jacob się ucieszył że tak spędzimy resztę dnia ale niestety nic nie mogło trwać wiecznie dobrze - zacięłam się ponieważ miałam już łzy w oczach.
- Spokojnie jak nie czujesz się komfortowo tutaj przy panu kierowcy to możesz dołączyć w domu. I tak już podjeżdżamy pod mój blok.
Kiwnęłam głową. Byłam wdzięczna za tą propozycję bo ten akurat fragment był dla mnie bardzo bolesny. Samo zapomnienie o nim trwało wieki a gdy wszystko sobie na nowo przypomniałam cały ból z tamtego czasu udeżył we mnie że zdwojoną siłą.
- Należy się 25$ - powiedział kierowca.
Emily bez słowa przyłożyła kartę do terminala i również w ciszy weszłyśmy do windy i wjechałyśmy na ostatnie piętro czyli jedenaste.
Gdy weszłyśmy do środka zauważyłam że wnętrze sporo się zmieniło od mojej ostatniej wizyty tam. Ściany już nie były żółte lecz białe. Kanapa została zastąpiona z malutkiej czerwonej na dużą czarną. W ramkach na zdjęcia nadal widniała moja osoba z czego się bardzo ucieszyłam. Oprócz mnie były w ramkach również zdjęcia Kordiana i jakiegoś nieznajomego mężczyzny.
- O kto to?
Na twarzy Emily zawitał mały uśmiech a w jej oku coś błysnęło ale nie zdążyłam zobaczyć co.
- Mój chłopak.
Emily miała chłopaka? Tyle o niej nie wiedziałam.
- Gratulacje kochana!
Jednak Emily nie wydawała się szczęśliwa.
- Coś nie tak? Powiedziałam coś? Przepraszam.
- Nie no co ty, po prostu...
- Hej wszystko w porządku?
- Po prostu - odchrząknęła chcąc pewnie przedłużyć czas odpowiedzi - nie wiem jak ci powiedzieć...
- Ale co?
- To że jestem z nim w ciąży.
- O mój boże - uśmiechałam się od ucha do ucha - będę ciocią!
- Ja bym się tak nie cieszyła bo na miejscu mojego dziecka zwiałabym.
- Oj tam łyk energola czy jeden buch papierosa to jeszcze nic złego.
Nastąpiła głucha cisza która bardzo mi się nie podobała. Emily postanowiła ją przerwać.
- Nadal pijesz energetyki i palisz? - zapytała drżącym głosem.
- Od czasu do czasu to nic...
- Japierdole Shimer nie wystarczy ci to co się stało przez te cholerstwo?!
- A czy nie myślałaś że nie każdy ma w życiu kolorowo i czasem też chce zniknąć? TAK mam myśli samobójcze a z dnia na dzień jest coraz gorzej i nie, nie wystarczy mi, że wylądowałam w szpitalu ponieważ wypiłam za dużo energetyków a gdy paliłam papierosy przepijałam energetykiem. I że ledwie udało mi się przeżyć. Tak długo przed tym chciałam ze sobą skończyć i wtedy by mi się to udało gdyby nie pomoc jakiejś osoby. Myślałam, że jestem sama w mieszkaniu. Jak wogule mogłam popełnić tak straszny błąd. Miałam przecież być sama w mieszkaniu no rodzice wyjechali do dziadków a i tak nie przejmowali się zbytnio mną gdy się dowiedzieli, że to zrobiłam. Woleli zająć się pracą i tyle. Również woleli zająć się przyciszaniem sprawy by czasem nie wpłynęło to na reputację i moją sławę w internecie bo przecież to zawsze był dodatkowy grosz do wszystkiego co tylko chcieli. Żałuję że wtedy nie pomyślałam by podciąć sobie żyły. Było by prościej. W szpitalu gdy pytałam nie chcieli mi powiedzieć kto stał za uratowaniem mnie i nadal się zastanawiał kto chciał ratować taką zniszczoną osobę.
- Ja chciałam.
- Co?!
- Chciałaś wyskoczyć z balkonu. Ja akurat potrzebowałam się odstresować bo pokłóciłam się z moim ex i akurat przechodziłam obok twojego bloku i z automatu spojrzałam na twój balkon. Nie mogę opisać mojego zdziwienia gdy cię tam ujrzałam i w dodatku wyciągnęłaś już jedną nogę za barierkę. Zaczęłam do ciebie krzyczeć żebyś tego nie robiła, że cię potrzebuję. Na chwilę to odwróciło twoją uwagę więc szybko wbiegłam do klatki schodowej i popędziłam na 3 piętro. Jeszcze wtedy nie było za późno bo nie zdążyłaś się otrząsnąć z szoku. Złapałam cię szybko za biodra i szybko wciągnęłam do środka. Posadziłam cię na podłodze - Emily przełknęła ślinę i odchrząknęła - Serce prawie wyskoczyło mi z piersi gdy zemdlałaś a wokół widziałam tylko paczki papierosów i puszki po energetykach. Myślałam że to tylko głupi sen ale tak się nie stało. Zadzwoniłam po karetkę i zabrała cię. Tamte minuty oczekiwania trwały wieczność i nigdy ich nie zapomnę. Uratowałam cię bo jesteś zbyt ważną dla mnie osobą bym mogła cię stracić. Jesteś ważniejsza dla mnie niż moi właśni rodzice. I nigdy bym nie pozwoliła byś myślała nawet że jesteś nie potrzebna i brzydka. Jesteś dla mnie śliczniejsza niż wszystkie Disneyowskie królewny razem wzięte.
Jej słowa bardzo mnie rozczuliły ale jednak jedno zdanie przykuło moją uwagę. ,,Jesteś ważniejsza dla mnie niż moi właśni rodzice". Przecież Emily zawsze zachwalała swoich rodziców a wręcz się nimi zachwycała i zawsze ich stawiała w najlepszym świetle. Więc co się zmieniło? Musiałam zapytać. To było wręcz niepokojące, że tak twierdzi.
- Emily?
- Hm?
- Coś się stało? Wszystko w porządku?
- Tak wszystko w porządku dlaczego pytasz?
- Twoje słowa bardzo mnie rozczuliły i wogule jestem ci za nie wdzięczna ale przykuło moją uwagę to, że postawiłaś mnie nad swoimi rodzicami. To jest dla mnie niepokojące ponieważ zawsze ich kochałaś nad życie i stawiałaś ich w bardzo dobrym świetle. I moje pytanie brzmi co się stało?
- Po prostu ostatnio byłam z Harrym u moich rodziców powiedzieć im że będą dziadkami. Bardzo się wtedy wkurzyli i powiedzieli że mogę już opuścić ten dom i nigdy do niego nie wracać a tak powiedzieli że ich dziecko nie będzie miało dziadków. Bynajmniej od strony mamy a na koniec wyrzekli się mnie. Naprawdę nie wiem co w nich wstąpiło ale chyba nie chcę wiedzieć. Jeszcze coś tam mówili że o dzieciach to trzeba myśleć po ślubie.
Było mi tak strasznie żal Emily. Była również dla mnie najważniejszą osobą. Była i jest że mną w trudnych momentach niezależnie co się działo zawsze mogłam na nią liczyć a ona na mnie. Nie była interesowna za swoją pomoc. Bo obie ją sobie dawałyśmy to ona była osobą która widziało moje najgorsze jak i najlepsze wersje. A dzisiaj nawet się dowiedziałam że była że mną gdy chciałam że sobą skończyć. To ona widziała wszystkie maski jakie zakładałam w zależności do wybranego środowiska. Tak strasznie jestem jej za to wdzięczna, że nawet nie można tego wyrazić. Nie zasługiwała na takich rodziców.Jest dla mnie najważniejsza i nigdy swojego zdania nie zmienię ponieważ taką osobę można spotkać bardzo rzadko. A jednak mi się to przytrafiło. Za to jestem wdzięczna światu.
- Typowa wierząca rodzinka że stereotypami.
- No dosłownie.
Myślę że moja rodzina również gdyby się dowiedziała że gdybym miała dziecko w drodze i to jeszcze bez ślubu na pewno by się zaczęło głośną awanturą, wyrzeknięciem się mnie z rodziny a skończeniem na wydziedziczenie mnie. Moi rodzice byli do tego zdolni patrząc na ostatnią sytuację i mogę się założyć że na pewno już to zrobili całkowicie się nie interesując czy ktokolwiek inny by przejął spadek. Jeżeli jeszcze by coś było bardzo wartościowego i sentymentalnego. Czasami żałuję że nie ma go tu że mną i że musiał mnie tak szybko zostawiać z tymi potworami. Tak bardzo bym chciała teraz z nim być ale nie mogłam zrobić tego znowu Emily. Nie gdy wiem jak bardzo to przeszła. Wygląda z zewnątrz jak niewinna dziewczyna, która ma zawsze wymalowany uśmiech na twarzy a pod maską kryje się tyle rzeczy że aż się dziwię, że umie je tak dobrze ukrywać.
- Może dość już o mnie. To jak dokończysz to co zaczęłaś?
Tak bardzo nie chciałam tego opowiadać. Miałam nadzieję, że zapomni lecz bardzo ale to bardzo się przeliczyłam. Na samą myśl o tym zrobiło mi się słabo. Ta historia była tak okropna i gdy tylko o niej pomyślałam przychodziły najgorsze wspomnienia. Dlaczego musiałam to rozpamiętywać. To nie było warte żadnej uwagi. Obiecałam to Emily więc chciałam jej opowiedzieć lecz gdy tylko chciałam coś powiedzieć przed oczami pojawiły mi się tamte wspomnienia a za nimi mroczki. Kolana zaś mi się ugięły a przed upadkiem uratowała mnie przyjaciółka. Byłam jej za to wdzięczna jak i za wszystko inne. Nie tylko przed guzem mnie uratowała.
- Spokojnie nie śpiesz się - mówiła spokojnym i cichym głosem jakby mówiła do małego dziecka.
Próbowałam się wyprostować ale niestety mi się nie udało.
- Chodź Shimmy zaprowadzę ci do kanapy.
Poprowadziła mnie do wcześniej wspomnianego mebla a gdy usiadłam zaczęłam porządkować sobie resztę historii. Nie było to łatwe i arz chciało mi się rzygać przez to wszytko co mi się tamtego dnia przytrafiło. Dźwigałam ciężar tego wszystkiego przez kilka lat a teraz miałam tym ciężarem się podzielić z siedzącą tuż obok dziewczyną. Wiedziałam że ta historia ją przestraszy albo jeszcze gorzej. Odetchnęłam i kontynuowałam historię.
- Gdzie skończyłam?
- Jacob wrócił.
Na samą myśl o nim zrobiło mi się tak niedobrze. Niby mu wybaczyłam ale jednak niesmak został. W sumie zawsze mu wybaczałam. A Emily zawsze się na to wkurzała ale co ja mogłam poradzić na to, że bałam się go stracić.
- No więc jak powiedziałam nic nie mogło trwać wiecznie dobrze - głos mi się łamał więc odchrząknęłam i mówiłam dalej - on już przykrył się kocem a ja przynosiłam herbatę. Na podłodze leżało coś nie pamiętam co i niestety nadepnęłam na to a cała zawartość kubków wylała się na Jacoba. Zaczął krzyczeć a gdy wstał już wiedziałam co się będzie dziać. Zawsze się tak działo gdy nie byłam idealna dla niego i pokazywałam swoje słabości. Nienawidziłam tego uczucia bezsilności - niewiadomo kiedy łzy spływały po moich policzkach a ja nie mogłam ich zatamować
- Co się działo Shimer?
- Zaczął mnie bić jak worek treningowy i używał wszelakich obelg wobec mnie. Nazwał mnie kukłą, która potyka się o własne nogi i zaczął pytać jak to możliwe by być tak nieudanym. Ja nie mogłam nic zrobić oprócz krzyczenia bo gdybym zrobiła coś innego mógł się posunąć jeszcze dalej a ja tego nie chciałam więc postanowiłam siedzieć cicho. Lubił słyszeć, że cierpię i dostaję nauczkę jak to określał chociaż nic nie zrobiłam. Później gdy wyszedł do sklepu po piwo ja uciekłam z domu i postanowiłam pójść do ciebie. Nie otwierałaś bo nie było cię w domu więc użyłam kluczy, które mi dałaś. Gdy chciałam się przebrać bo ubrania miałam zniszczone. Zajrzałam do szafy a z bezsilności nogi odmówiły mi posłuszeństwa i wpadłam do szafy przy okazji się zatrzaskując. Krzyczałam naiwnie myśląc, że może już wróciłaś. W końcu się poddałam a z tego, że oczy same mi się zamykały usnęłam.
- Czemu nie napisałaś mi albo nie zadzwoniłaś.
- Komórka mi padła.
Łzy już zamoczyły mi całe ubranie więc spróbowałam je otrzeć chociaż z twarzy by mi nie ciekły dalej na koszulkę. Widząc to Emily wstała i udała się do jej sypialni. Wróciła z nowym i czystym podkoszulkiem i mi go dała. Gdy spojrzałam na nią widniał na niej rysunek żabki która miała tak bardzo wytrzeszczone oczy, że aż się zaśmiałam na to. Kochałam garderobę mojej przyjaciółki. Wzięłam więc ubranie i weszłam do łazienki. Łazienka wyglądała niesamowicie czysto i nie podobnie do łazienki, którą zapamiętałam. Była uporządkowana i co najważniejsze po podłodze nie walały się ubrania. Jak widać rola matki bardzo dobrze na nią wpłynęła. Gdy wyszłam z łazienki a brunetka się na mnie rzuciła i mnie objęła. Odwzajemniłam uścisk i wtedy przy uchu usłyszałam ciche.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że to Ci się przytrafiło. Gdybym wiedziała...
Odsunęłam ją na szerokość ramion i powiedziałam.
- Ale nie wiedziałaś więc proszę nie przepraszaj za to, że nie wiedziałaś.
- Postaram się nie przepraszać.
- Zmieńmy może temat. Jak ci poszła rozmowa o pracę?
- A powiem ci że bardzo dobrze - na jej twarzy pojawił się nikły uśmieszek - dostałam tę robotę.
- Oooo to od razu Ci powiedzieli?
- Nie powiedzieli, ale jestem pewna na sto procent, że mnie wezmą bo głupi by popełnił tak straszny błąd.
- Oj Emily jak ja cię dobrze znam.
- Tsia w szczególności gdy zasugerowałaś, że jestem głupia.
- Ja tylko prawdę mówię kochana.
- Serio? Bo ja sądzę, że nie.
Nagle dostałam powiadomienie a przy tym zobaczyłam jaka godzina teraz była.
- O kurde już 4:27 nie kładziemy się spać?
- Masz rację Shimer trzeba się kłaść spać bo przecież takie małe dzieci jak ty już dawno śpią.
- Jesteś tylko odemnie starsza o miesiąc. Więc to wcale nie tak dużo.
- Ciii malutka Shimer idzie już spać.
Mówiąc to poszła do swojego pokoju a wróciła z kocem i poduszką, które chwilę później rzuciła w moją stronę.
- Ej!
Na to tylko uśmiechnęła się łobuzerskim uśmieszkiem. Na co ja tylko uderzyłam się w głowę. Pościelałam potem sobie kanapę i się położyłam. Przekręcałam się z boku na bok ale nie mogłam zasnąć. W końcu postanowiłam wyjść do sklepu.
- Emily?
- Co chcesz idiotko? ja chcę spać.
- Idę do sklepu, chcesz coś?
- Możesz mi wziąć żelki.
- Tyle?
- Tak.
Założyłam jakąś jej bluzę z narysowanymi różami która akurat wisiała na krześle i wyszłam.
Zawsze lubiłam chodzić po ulicach wczesnym rankiem. No może trochę mniej gdy chodziłam do szkoły ale nadal lubiłam. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i przyciąga do siebie.
- Hej!
Okazało się, że to Jacob.
- Czemu mi nie odpisałaś?
- Co?
- Wysłałem Ci SMS'a a ty mi nie odpisałaś.
- Skąd masz mój nowy numer.
Zawachał się zanim odpowiedział.
- Od Kordiana.
- A skąd do cholery masz numer mojego przyjaciela.
- Kiedyś w szkole sprzedawałem mu fajki.
- Mhm
- No więc teraz mi odpowiedź. Jak się czujesz.
- No wiesz nie najlepiej ale jakoś się trzymam.
- To dobrze.
Nagle naszła mnie pewna myśl. Postanowiłam się dowiedzieć.
- Jacob?
- Co chcesz?
- Ten pocałunek... On coś znaczył?
- Może tak a może nie.
- Oj no weź.
- A co jeżeli powiem, że za tobą tęsknię i że cię nadal kocham.
- Odpowiem, że muszę to przemyśleć bo to nie jest takie proste.
- Przepraszam, że taki kiedyś byłem. Naprawdę, teraz się zmieniłem.
To nie był łatwy wybór ale postanowiłam odpowiedzieć zresztą jak zwykle.
- Wybaczam ci.
- Czyli to znaczy, że jesteśmy razem?
- Nie wiem, Jacob. Muszę to poważnie przemyśleć. I napewno to zajmie długo ale teraz możemy być przyjaciółmi.
Nie byłam do tego przekonana ale w końcu człowiek zasługuje na sto pięćdziesiątą siódmą szansę, mam rację?
- No okej.
- To ja idę do sklepu, pa.
- Pa.
Wzięłam w sklepie jakiegoś Blacka i żelki dla Emily gdy nagle przy kasie zaatakowało mnie stado fanek.
- O MÓJ BOŻE.
- SHIMER!
- SPÓJRZ TU
- DASZ AUTOGRAF?
Nie sądziłam że to tak wyjdzie ale trudno postanowiłam tańczyć jak mi zagrają.
- Hej hej spokojnie. Chwilka, okej? Chcę kupić to co mam i zaraz pogadamy
***
Gdy już uporałam się z dzikimi fankami byłam w drodze do domu gdy nagle zadzwonił do mnie Matt. Postanowiłam odebrać.
- Halo?
- Gates czy ty możesz mi wytłumaczyć czemu przed twoimi drzwiami stoi policja, która mnie obudziła?
- Długa historia.
- Trudno
-

Miałam psa martwego w szafie.
- Wykurwiście długa historia.
- Wiem.
- I dlatego policja mnie obudziła? Czemu do mnie nie przyszłaś.
- Bo po pierwsze mam jeszcze przyjaciół i nie muszę dawać kolejnych brudów moim wrogom.
Zapadła cisza po drugiej stronie.
- Dobra to ja muszę kończyć - powiedziałam i się rozłączyłam.
Wróciłam do domu i razem z Emily zaczęłyśmy jakąś niezobowiązującą pogawędkę.
Co za pojebany dzień - pomyślałam.

Keep Forgiving Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz