Rozdział 2. Jak się oddycha?

11 1 0
                                    

To był ten moment, kiedy zawahałam się przed odebraniem połączenia, gdyż dzwoniła kobieta mojego ojca. Chyba przyzwyczaiłam się do tego, że to nie oznaczało nigdy nic dobrego. Zazwyczaj odpowiada jedną wiadomością, że jest u niej, gdy nic się nie dzieje. Druga strona medalu jest, gdy dzwoni. Zobaczmy więc co tym razem się tak kryje..

-Halo?

Odbieranie telefonu jest tak samo niezręczne co poznawanie nowych ludzi. Wiesz z kim gadasz, zazwyczaj wiesz o co im chodzi i w jakiej sprawie oni próbują się kontaktować ale nadal w jakimś małym stopniu próbujemy być uprzejmi i w najgorszym nawet momencie, odbieramy słowami "Tak? Halo? Słucham? ". Serce powoli zaczęło się już rozpędzać w momencie ciszy po drugiej strony. 

-Aurelie, ojciec wczoraj nie wrócił do domu. Tym razem nie zostawił mi żadnej wiadomości, jadę na komisariat zgłosić jego nieobecność. Jedziesz ze mną?

Oczywiście, że znowu to samo. Nie zdziwiłam się nawet zbytnio, to brzmi bardzo żle. Jednak z czasem do wielu niedorzecznych rzeczy i sytuacji można się przyzwyczaić. Zamiast płaczu od razu poczułam uścisk w skroniach, ból głowy odzwierciedla moje nerwy i bezsilność. Nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długą ciszę, która ciągnie się we mnie zbyt długo. Podniosłam wzrok ponownie w wsteczne lusterko, chyba próbując znaleźć jakiś doping w oczach kierowcy, jednak on już wbił wzrok hardo w drogę, a lusterko musiał przesunąć zdecydowanie zbyt wysoko bo patrzyłam w jego czubek głowy. Wypuściłam za głośno powietrze przez nos.

-W tej chwili po prostu nie dam rady, jadę właśnie na ostatni warsztat. Nie mam zastępstwa. Moge wiedzieć dokładnie co się wydarzyło?

-Jak zwykle wolisz wybrać pracę ponad ojca. Jak to co się wydarzyło? Masz czas słuchać? Idź do pracy, ja już jade na policje. 

I koniec szumu po drugiej stronie. Pierwszy raz Siv tak się do mnie odezwała, jednak to najbardziej uderzyło. Praca nigdy nie była ważniejsza od mojego rodzica, żadnego. Rodzina akurat była dla mnie najważniejsza na całym świecie, niestety rodzina nie mogła mi pomóc za dzieciaka iść w świat na czysto, więc sama musiałam od pełnoletności się utrzymywać. Nigdy nie było mi łatwo, zawsze byłam w tym sama. I do niedawna ojciec ciągnął ode mnie sporo pieniędzy, jestem dużo w tyle z zarobkami trochę przez niego. 

Jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy twarzy ale w momencie dotarła do mnie powaga sytuacji. "Spokojnie, to już było." Ponownie, głęboki oddech i dzwonie do koleżanki, kolegi czy dali rade by mnie zastąpić. Odmowa. Powtórzyłam głęboki oddech. Zapominam jak się oddycha w takich sytuacjach, jednak przypominam sobie by to robić jak już serce zaczyna mi galopować. Wybrałam znowu numer do Siv, kiedy znowu usłyszałam niski głos kierowcy. 

-Wszystko w porządku? Tak wzdycha mój kot przed atakiem. 

Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, dlaczego śmiał się odezwać do mnie teraz. W. Tym. Momencie. Lusterko wróciło na swoje miejsce, staliśmy w korku, patrzył mi głęboko w oczy, ja swoje powieki przymrużyłam w złości i jakby wzrok zabijał to jego łagodne i w innej sytuacji piękne oczy, by już były martwe. 

-Nie odzywaj się do mnie, milcz. 

Naprawdę, mówie zanim myślę. Robię również zanim pomyśle. Wyrwały mi się te słowa razem ze spojrzeniem i to w czysto chamskim tonie. 

Jeszcze jeden głęboki oddech. Widziałam, że jego spojrzenie się nie zmieniło. Nadal łagodnie mi się przyglądał, bardziej intensywnie. Spojrzałam w dół szybko i na jego profil po sekundzie mówiąc niezgrabne przeprosiny. Aurelie, musisz mieć trochę nerwy na wodzy. 

-Wybacz, mam teraz trudna sytuację. 

Kiwnął głową, nie patrzyłam mu w oczy tylko w jego prawy profil. Zauważył to i odwrócił swoją twarz do mnie, bardziej się zdenerwowałam. Moim kierowcą był mężczyzna idealny, którego sobie wyobrażałam za małolaty w książkach. Chaotycznie przyjrzałam się całej jego twarzy i usłyszałam ciche "halo" w dłoni. Szybko przyłożyłam telefon do ucha i na jednym wydechu wyrzuciłam z siebie słowa.

-Słuchaj Siv, nie mam ojca w dupie ale każdy wie, że obowiązek to obowiązek. Ty rano byś rzuciła robotę i pojechała na komisariat? Nie. Wiemy to wszyscy. Proszę mi nie wjeżdżać na psychikę, poczekasz z tym aż skończę warsztaty. Pojadę z Tobą, ewentualnie dojadę do Ciebie na miejsce. Sprawdziłam go i odrzuca połączenia, uspokój się i opanuj trochę. Nie pierwsza taka sytuacja. Nerwów na mnie nie wyładowuj. Chce wiedzieć co się stało. Teraz. 

Nie wstydziłam się już rozmawiać przy kierowcy, nigdy go nie spotkam. Wbiłam wzrok za okno, lał deszcz, różnorodne światła się mieszały a ja czekałam. Nie patrzyłam na nic konkretnego, przed oczami miałam najgorszą wizję jaką na ten moment mogłam mieć. Pogrzeb. 

-Dzwonił do mnie rano, że spotykamy się wieczorem. Przyjechałam i jego nie było, dzieci mówiły, że nie wrócił z pracy jeszcze. Pojechałam rano do siebie i nadal nie odbiera i go nie ma. Podejrzewam go Aurelie niestety o najgorsze. Wiesz, że już chciał się zabić. I nie bądź zła, że tak na Ciebie naskoczyłam. Po prostu się bardzo denerwuje, martwię się o Twojego ojca..

-Ja też się martwię, spokojnie nie jestem zła.

Weszłam jej w słowo, w takich momentach mam mocny głos. Potrafie stawiać na swoim a szczególnie w sytuacjach takich jak ta, słabość mam w głowie, w głosie mam moc. Ktoś musi trzymać garde. I byłam zła, okropnie zła. Na nich obojga. 

-Poczekam na Ciebie, o której kończysz?

-O 21.15 kończę warsztaty, podjedziesz po mnie? 

Zadając to pytanie myślałam tylko i wyłącznie o Siv, nie spodziewałam się, że usłyszę w tym samym czasie odpowiedź mężczyzny z przodu. 

-Będę czekać o 21.15, jasne. 

-Wzięłam mocne tabletki na uspokojenie, przyjadę taksówką.

Spojrzałam szybko na mężczyznę za kółkiem i zmieszana, całkowicie przestałam myśleć racjonalnie w tym momencie. Nienawidzę gdy osoby trzecie wchodzą mi w rozmowy. Nie w nim leżał problem. Rozpraszam się strasznie szybko. 

-Siv, podjadę po Ciebie taksówką po warsztatach w takim razie. Będe dzwonić, proszę nie bierz juz tych tabletek w takim razie. Próbuj się do niego dodzwonić, patrz czy sygnał dochodzi i czy odrzuca połączenie po jednym sygnale lub zanim się sygnał pojawi. To ważne. Na razie. 

Wydusiłam z siebie chyba resztę sił. Jest 18.34 a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie, kto by nie miał? Idę do pracy z myślą, że powinnam szukać teraz swojego ojca, który w głowie ma najgorsze myśli. Przecież każdy ma problemy, prawda? Ja dostaję problemy rodzica. To nadal normalnie, Aurelie. O najbliższych trzeba dbać, może nie mam pojęcia jak to zrobić. Nie jestem przygotowana do takich sytuacji, nie wiem czy ktokolwiek by mógł być. Ale inni sobie radzą, Ty też dasz radę. Nie pozwól sobie na smutek, to Cię znowu wciągnie w ciemność. Nie lubisz ciemności. 

Dlaczego nigdy nie pomyśli o swoich dzieciach? Czy ja mogę być na niego zła? Co mam zrobić, żeby zmienił swoje myślenie? Dlaczego? 

Kiedy mi przybywało więcej pytań to zdążyłam dojechać do budynku mojej pracy, chwile patrzyłam w drzwi wejściowe zanim zorientowałam się gdzie jestem oraz, że muszę wyjść. Potarłam nos, chociaż nie płakałam. Zamrugałam szybko oczami, żeby wyostrzyć wzrok, chociaż nie płakałam. Uśmiechnęłam się do kierowcy z całych sił starając się udawać, że nie słyszał mojej rozmowy i że nie byłam dla niego nie miła. 

-Dziękuje za kurs, miłego wieczoru. 

Z uśmiechem na twarzy, pulsującą głową i z pustymi rękami wyszłam z auta. Trzasnęłam zbyt mocno drzwiami, chyba. Z drugiej strony jak burza wyszedł mężczyzna, wystraszyłam się bo naprawdę nie tak mocno zamknęłam te drzwi, żeby wychodził na mnie narzekać. Odwróciłam się w jego stronę i obserwowałam w totalnej ciszy, deszczu jak ten otwiera tylne drzwi i wyjmuję moją torbę sportową. Nie wiem czemu było mi to naprawdę obojętne, moja torba? Okej, dzięki. Wyciągnęłam dłoń w stronę torby, deszcz spływał mi po przedramieniu, z łokcia już kapało na chodnik. Ile my tak stoimy? Czemu on tak wolno się porusza? Czy Ty oddychasz Aurelie? 

W tym momencie opuściłam rękę, wzięłam głęboki oddech ustami, przy następnym oparłam się o kolana dłońmi a przy kolejnym, już roztrzęsionym poczułam słoność w ustach. Spanikowana uniosłam głowę, nienawidzę gdy ktoś widzi mnie, gdy płacze. Teraz nawet nie wiem co się dzieje, zazwyczaj tak mam ale w nocy, sama, w łóżku. Wyrwałam od niego moją torbę i najszybciej jak umiałam zanosząc się płaczem poszłam na tył budynku. Są tam drzwi, doprowadzę się do porządku, przeprowadzę warsztaty i zgłoszę zaginięcie ojca na policję. Znowu. Znajdzie się znowu a ja znowu wrócę do pustego mieszkania. Skoro "znowu" to już oznacza "normalnie", prawda?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 30, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Hearing.Where stories live. Discover now