EPILOG

177 13 2
                                    

Chłopiec klęczał na śniegu koło zakurzonego nagrobka. Wokół było słychać ciche rozmowy ludzi, którzy akurat postanowili odwiedzić bliskich na cmentarzu. Miasto tętniło życiem pomimo swojego ostatniego kryzysu.

-Nie jest ci zimno?- spytał w końcu mężczyzna klękając koło nastolatka. Podał mu rękawiczki, które ten bez namysłu założył i smutno się uśmiechnął.

-Jaka ona była?

Nastolatek na moment zamilkł, wstał z ziemi i schował dłonie w rękawiczkach do kieszeni.

-Wierzyła w ludzi. We wszystkich widziała dobro- odparł wspominając dobre lata z ciocią i w końcu odszedł od nagrobku. Wiedział, że mimo wszystko May nie chciałaby, by całe życie grzązł w jednym dołku, ona chciała by ruszył dalej i walczył o nową, szczęśliwą przyszłość.

-Myślę, że była wspaniałą kobietą- mruknął Bucky, a chłopiec pierwszy raz od dawna szczerze się uśmiechnął.

***

Niecałe piętnaście minut później znaleźli się w nowej siedzibie Avengers. W mieszkaniu, do którego już powoli zaczęły napływać kolory.

Gdy tylko chłopiec przekroczył prób od razu kilka osób z salonu wesoło do niego pomachało. Była to akurat Kate Biskop, Scott Lang i Yelena Belova, którzy właśnie rozgrywali piątą partię na Xboxie.

W kuchni Sam Willson krzyknął szybkie "Cześć młody", wkładając blaszkę babeczek do piekarnika.

Nastolatek stał w progu z wielkimi pudełkami w dłoniach, nie wiedział co ze sobią zrobić, gdy nagle coś miekkiego opatuliło się na jego ramionach.

-Też tęskniłem Levi- powiedział spoglądając na Zimowego Żołnierza, który cicho parskął śmiechem. Spojrzał na człowieka którego od jakiegoś czasu traktował jak starszego brata.

Spojrzał na Avengers, którzy stanęli w roli jego nowej rodziny i poczuł jak samotna łza szczęścia płynie po jego policzku.

-Gotowy? To twój wielki dzień, pamiętaj- mruknął Bucky, a Peter lekko pokiwał głową.

-Jestem gotowy.

***

Niepewnie stanął przed drzwiami kafejki, tym razem jednak doskonale wiedział, że nie stoi tu sam. W oddali widział wspierające twarze nowych przyjaciół, które lekko dodały mu otuchu. Wziął głęboki oddech i wszedł do kawiarni.

Tak jak się spodziewał, za ladą stała brązowowłosa nastolatka i rozmawiała z jednym z klientów, który siedział uśmiechnięty w koszulce Star wars i zajadał się pączkami.

Zmysły w jego głowie wariowały i już chciał soę wycowywać, uciec z tego miejsca i zagrać ze Scottem w simsy, w których wszystko byłoby proste i bezproblemowe, ale mimowolnie się powstrzymał.

Wiedział, że jeśli teraz tego nie zrobi, to nigdy się na to powtórnie nie zdobędzie. Musiał to w końcu zrobić tu i teraz.

Odkrząknął głośno, a dziewczyna momentalnie odwróciła wzrok w jego stronę. Szepnęła coś do Neda i ruszyła w stronę kasy.

-Dzień dobry, co podać?- spytała, a Peter na chwilę zamilkł.

-Mamy do wyboru donuty, kawe, herbate...- zaczęła wymieniać, lecz Parker jej przerwał.

-Nazywam się Peter Parker- mruknął głupio, śledząc każdy gest jaki wykonywała dziewczyna.

-Tak, wiem. Mówił to już pan ostatnio. Więc Peterze Parkerze, co chciałby Pan zamówić?- spytała z lekkim rozbawieniem w głosie, które Peter tak bardzo znał.

-Skąd masz ten naszyjnik?- spytał ostrożnie Peter, a dziewczyna lekko uniosła czarną, złamaną dalię i na moment się zamyśliła.

Wyglądała na zmieszaną jakby nie mogła sobie jej przypomnieć.

-Chyba ją dostałam na wycieczce klasowej do Wenecji. Jeśli ci się podoba to możesz jej tam szukać- zaczęła, lecz Peter zwrócić bardziej uwagę na fakt, że zaczęła do niego mówić na ty.

-Od kogo ją dostałaś?- spytał nastolatek, a świat wokół jakby przestał istnieć. Była tylko MJ, on i bariera zapomnienia między nimi.

Zapadła kompletna cicha, dziewczyna co jakiś czas zerkała na Neda, lecz Peter w tym momencie wcale go nie zauważał. Była tylko pustka. MJ, on i ściana.

Powietrze zaczęło się robić nieco bardziej duszne, chłopak zobaczył jak MJ lekko mocniej zacisnęła knyknie na ladzie i spuściła lekko głowę.

Chłopak nie wiedział co się działo, bał się że MJ dzieje się jakaś krzywda, lecz w tym samym momencie w którym już chciał reagować, dziewczyna nagle na niego spojrzała.

Spojrzała na niego jak nie na obcego, tylko Petera Parkera.

-Pamietam, Pamiętam- zaczęła powtarzać w kółko, a łzy zawirowały w jej oczach. Od razu zerwała się z lady i przeskoczyła na drugą stronę.

-Oczywiście, że dostałam ją od ciebie, przegrywie- zaśmiała się i przytuliła wciąż zaskoczonego Petera.

Na moment chłopak zamarł, zmieszał się i nie wiedział co zrobić z własnymi rękami. Potem jednak odwzajemnił uścisk MJ i zdał sobie sprawę, że może nie stracił jej jednak na zawsze.

Z początu bał się powiedzieć jej prawdę, myślał że bez niego będzie jej lepiej, ale za każdym razem widząc jej szarość w oczach, zdawał sobie sprawdę że dziewczynie bardziej niż na bezpiecznym, spokojnym życiu, zależy na nim.

Peter Parker zrozumiał, że jeszcze nie wszystko stracone. Odzyskał starą MJ i w ten sam sposób może odzyskać resztę swoich przyjaciół.

Potrzebował tylko czasu, śmiałości i pewności siebie, a teraz z nową rodziną, Avengers na pewno mu tych rzeczy nie zabraknie.

Przytulając MJ widział jak bohaterowie wystawiają mu kciuki i szczerzą z radości za oknem kafejki. Zaśmiał się cicho i wtulił w ramie MJ.

To był dopiero nowy początek.

***

JAAAA JESTEM TAK ZADOWOLONA Z TEGO EPILOGU. Po pierwsze, chyba pierwszy raz w życiu napisałam na poważnie romantyczną scenkę. Po drugie AAAAAA mamy happy end 😍😍😍 tego potrzebowałam w no way home i UGH ILE EMOCJI JESUS.

Mam nadzieję, że się podobało, ja jeszcze pewnie się rozpiszę w podziękowaniach, tyle że wtedy już tak bardziej oficjalnie.

SPIDEYCHELLE DŻIZAS 🥹🥹🥹



Spiderman | New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz