Przerwa part 3

72 6 2
                                    

                                          5

Słońce już zachodziło. Pomarańczowe światło, przebijało się przez okna i rozświetlało jego twarz.

A twarz ta była bez wyrazu. Patrzył się na skrzynkę. Bał się, co może w niej znaleźć. Otworzył tylko dwie karteczki, reszta została nietknięta. A dużo ich zostało. Nie chce jednak, aby to kartki odkrywały myśli, jego ukochanego, tylko on sam mu je powiedział. A na to musi poczekać. Nie wie jeszcze ile.

Był narazie sam tylko niecałe dwa dni. To ma być jego druga noc samemu. Nie wie, jak ma tak dalej funkcjonować. Nie wie, jak kiedyś tak funkcjonował. Przez wiele lat samemu w czterech ścianach. A teraz tak się przyzwyczaił do drugiego człowieka, że sam wariuje.
Chciał do San Langa. To było pewne. Jak go ujży, to nie wypuści go ze swoich objęć.

Siedział przy stole i nie wiedział, co ze sobą ma zrobić. Patrzył się na skrzynkę, dalej nie chcąc jej otworzyć. Ale wiedział, że zaraz się przełamie. Czuł coraz większą chęć, aby być chociaż trochę bliżej swojego ukochanego.

Z obawą wyciągnął dłoń w stronę skrzynki. Wziął ja, przysunął blizej siebie i otworzył. Zobaczył dużo karteczek, różnej wielkości i koloru, gdzie na niektórych widać atrament, przez niedokładne jej zdjęcie, a inne wyglądają jakby nigdy nie miały być przez nikogo odwinięte. Wahajac się wziął karteczkę z góry i ja odwinął.

"Jestem z tobą wszędzie, jeśli tylko myślisz o mnie"

"Cokolwiek się stanie, będę przy tobie, kochanie"

"Mam Ciebie, byś troszczył się o mnie, a Ty masz mnie, bym troszczył się o Ciebie"

"Wiesz co? Zorientowałem się że Cię kocham, gdy zdałem sobie sprawę, że lubię Cię za bardzo"

"Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno"

"Jeśli się uśmiechniesz, mogę oddychać; jeśli się roześmiejesz, mam dość pokarmu, aby przetrwać następne kilka dni"

"Kocham Cię za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości"

Po dwóch pierwszych cytatach już się w ogóle nie wahał. Zaczął brać kolejne i kolejne, patrząc na tak znajome pismo San Langa i wyobrażając sobie sytuacje, w których by mógł takie słowa, do niego powiedzieć.

Nie zauważył nawet, kiedy zaczął płakać. Najpierw zeszkliły mu się oczy. Potem poleciała pierwsza łza. Najpierw z prawego oka, potem jedna z lewego. Potem się one wymieniały. A potem, już płynęły obok siebie ciurkiem.

Bardzo mu brakowało jego San Langa. Tak bardzo się cieszy, gdy czyta jego słowa. Ale też tak bardzo go smuci zarazem jego brak. Xie Lianowi jak na razie nic więcej nie potrzeba, czyta myśli jego ukochanego i nie zwraca uwagi na swoje łzy.
Bo one tylko poczęści są gorzkie.

                                          6

Siedzę na podłodze. Czas mi się dłuży niemiłosiernie. Stwierdziłem, że nie będę siedzieć na krześle przy stole, tylko lepiej żebym był przy drzwiach. San Lang może w każdej chwili wrócić. Chcę być jak najszybciej przy nim, gdy wróci. Na dwór nie pójdę, nie wiem ile miałbym na niego czekać, więc to by było nieodpowiedzialne. A nie chcę, aby San Lang się jeszcze zamartwiał. Dlatego siedzę na podłodze. Skrzynkę wziąłem ze sobą. Trzymam ją w dłoniach, mam wtedy nikłe poczucie, że on jest przy mnie. Mam też przez to czym się zająć, nie mogę jej upuścić. Nie rozwijałem już kolejnych karteczek. Stwierdziłem, że tyle mu wystarczy. Teraz pozostało mi czekać. Dlatego siedzę i czekam.

Patrzę na drzwi naprzeciwko i wyczekuję na poruszenie się klamki. Łzy które zaczęły cieknąć po mojej twarzy, gdy otwierałem notatki, zostawione przez San Langa, nie przestały cieknąć. Miały tylko jedną przerwę. Gdy zdecydowałem się przenieść ze skrzynką przed drzwi i usiąść naprzeciwko nich. Kartki, które już przeczytałem zostały na stole, ale całą resztę miałem przy sobie. To był moment wytchnienia. Lecz gdy usiadłem i oparłem się o ścianę wszystko powróciło. Łzy zaczęły płynąć. Strach, który na początku mi towarzyszył przy otwieraniu myśli San langa, też powrócił. Powróciły też rozmyślenia o tym, kiedy San Lang wróci i dlaczego to mu zajmuje tak długo.

Czy jego ukochany, nie czuje się tak jak on?

Czy jak nie, to z nim jest coś nie tak?

Rozmyślałem nad tym, że pewnie za mocno się przywiązałem do San Langa, jestem od niego całkiem zależny. Moje szczęście zależy tylko od niego.
San Lang jest szczęśliwy to i Gege jest szczęśliwy. San Langa nie ma, albo jest smutny, a Gege ma wrażenie, jakby umierał z cierpienia. Jednak klamka się poruszyła.

Otworzyły się drzwi, przez które cicho wchodził przybyły. Gdy zobaczył siedzącą przed nim osobę zamarł. Wyglądała strasznie.

Facet skulony, siedzi oparty o ścianę.
W rękach trzyma kurczowo brązową skrzynkę, z której wysypało się kilka karteczek, które teraz leżą koło niego.
Włosy roztrzepane, nie ułożone jak zawsze. Wyglądały prawie tak jakby przeszły przez huragan.

I twarz. Twarz wyglądająca, jak siedem nieszczęść.
Usta trzęsące się, nie wyglądające jakby miały coś powiedzieć. Suche, przegryzione kilka razy do krwi, która zdążyła już zaschnąć.
Nos czerwony od płaczu.
A oczy, zmęczone i szklane. Łzy które się z pod nich wydostają, nie chcą przestać lecieć. Wzrok patrzący pusto przed siebie.
Ciało trzęsie się spazmatycznie, od siedzenia na zimniej podłodze.

Widząc ruch przy drzwiach, podniósł powoli wzrok. Oczy dotychczas bez wyrazu, coraz bardziej się rozszerzały.

"San Lang? Mój San Lang?" Chce wstać. Odkłada skrzynkę obok siebie i podpiera się rękoma. Wstaje, lecz nogi, które siedziały na podłodze przez kilka godzin nieruchomo, zdrętwiały i nie są stanie ustać, a co dopiero wykonać ruch. Dlatego już miał upaść na kolana, lecz przybysz go złapał w pasie i przyciągnął do siebie.

"Tak to ja Gege. Wróciłem." Powiedział przyciskając go jeszcze bardziej do siebie. "Tęskniłem"

"Oh San Lang. Czytałem kartki od ciebie, ale one nie pomagały. Miałem wrażenie, że już nigdy do mnie nie wrócisz. Tak bardzo mi ciebie brakowało. Twojego głosu, twojego ciepła, twojego wszystkiego. Twój zapach wywietrzał z pościeli i bałem się zasnąć. Wiec czekałem na ciebie. Nie zostawiaj mnie więcej San Lang. Proszę nie zostawiaj mnie więcej samego"

"Przepraszam Gege, nie wiedziałem, że będziesz się czuć aż tak źle. Ja też bardzo za tobą tęskniłem i wróciłem do Ciebie. Jeszcze nie skończyłem pracy, ale już się umówiłem na drugie spotkanie. Wtedy cię wezmę ze sobą. Nie zostawię cię już samego. Ale teraz już nie płacz. Jestem tu." Mówił ocierając łzy kochanka.

"Chodźmy do łóżka, idziemy spać. Jesteś bardzo zmęczony, z resztą ja też. Rano porozmawiamy o tym, co robiłeś. Ja też ci opowiem mój dzień. Ale teraz chodź już spać."

Powiedział i poszli do łóżka. Zdjęli wierzchnie ubranie i położyli się pod kołdrę. Gege zasnął od razu, gdy przyłożył głowę do poduszki.

Lecz San Lang nie zasnął. Parzył jak jego ukochany sie rozluźnia. Wszystkie zmarszczki się wygładzają, a mięśnie rozluźniają. Łzy zasychają na twarzy, nie lecąc dalej i lekki uśmiech się pojawił na twarzy.

San Lang był zadowolony z takiego stanu rzeczy. Jego kochanek w końcu wypocznie. Pocałował lekko swojego ukochanego, w policzek, aby go nie obudzić i położył głowę na poduszkę.

Teraz może iść spać.

Hualian ~ OneShotsHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin