- To czysta semantyka, Ezro – odparł Issac. – Mówię do ciebie tak pieszczotliwie, tak jak ty do swojej lubej.

Roześmiałem się nie komentując słów przyjaciela. Wstałem i pomogłem to samo zrobić dziewczynie, której twarz rozświetlił uśmiech.

- Kocham cię, Ezro – wyszeptała w moje ucho.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo ja kocham ciebie – musnąłem jej usta.

Znowu musiałem się katować przeszłością i wszystkim, co miało w niej miejsce. Nie tylko Nevaeh walczyła z demonami, bo ja również to robiłem. Jednak nie chciałem o tym myśleć i musiałem przekierować swój umysł na inny tor.

Kolejne wspomnienie Nevaeh było równie brutalne, co poprzednie. Znowu nie mogłem zrobić nic, aby ulżyć w jej bólu. Każde przerwanie odgrywania wspomnienia w jej głowie mogło skutkować tym, że dziewczyna ponownie zablokuje swój umysł. Będąc o krok do przodu w rozwiązaniu zagadki nie mogłem pozwolić na to, żeby coś się spieprzyło.

Następne dwa dni spędziłem na analizowaniu wszystkich dokumentów, które zebraliśmy z Issaciem. Notowałem każdy szczegół, który mógł wydawać się ważny. Każdy detal, który mógł mnie przybliżyć do prawdy czytałem kilka razy. Issac działał w sieci na każdy możliwy sposób. Byłem mu wdzięczny, bo to dzięki niemu udało się zdobyć większość papierów. Te dwa dni nie widziałem Nevaeh czując pustkę, taką jaką czułem przed pojawieniem się w Blackwell Hospital. Obiecałem jej, że uciekniemy i pragnąłem to zrobić jak najszybciej, ale potrzebowałem dowodów. W innym przypadku nigdy nie będę mógł spać spokojnie.

- Snow is falling, all around us – usłyszałem śpiewającego Issaca, który siedział przy stoliku klikając w klawisze laptopa.

- Nie mamy zimy, Issacu. – Postanowiłem uświadomić mu ten fakt, który dla mnie był oczywisty, ale sądząc po repertuarze przyjaciela, dla niego już taki nie musiał być.

- Ezro, pójdź na całość! – Parsknął śmiechem. – Czy tylko dlatego, że nie ma zimy muszę rezygnować z piosenek, które poprawiają mi humor? Mogłem wybrać inna pieśń, ale miałem ochotę akurat na tę.

- Naćpałeś się? – Zapytałem się, domyślając, co takiego wyzwoliło w nim te filozoficzne myśli. Zazwyczaj zachowuje się normalnie oprócz jego standardowych zaczepek.

- Od razu naćpałem – westchnął z przekąsem. – Naćpać się to takie... hmm... patetyczne słowo. Ja wziąłem tylko kilka buszków na odstresowanie.

- Znowu rozmawiałeś z ojcem? – Zawsze się tak zachowywał po starciach z Oscarem.

- Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnął się niemrawo. – Pierdolił to samo, co zwykle. Zniszczyłem sobie życie, bo przecież mogłem robić coś innego, niż bawić się komputerkami. Mogłem stać się kimś, a klasycznie jestem nikim. Ogólnie standardowa gadka Oscara Wade'a, kiedy miał chujowy dzień.

- Dobrze wiesz, że to co mówi to nieprawda – starałem się przypomnieć mu te same słowa, co zwykle. – Nie spieprzyłeś sobie życia i nie daj sobie wmówić czegoś innego. To, że twój ojciec chciał, żebyś poszedł jego śladami nie oznacza, że musiałeś to zrobić.

- Wiem, Ezro – odparł. – Znam swoją wartość i potrafię powiedzieć ojcu to, co mi leży na sercu. Nie zmienia to jednak faktu, że wkurwia mnie, jak za każdym razem wyrzuca mi w twarz, że nie poszedłem w kierunku, który sobie wymarzył.

- Przynajmniej nie musisz grać przed ojcem wspaniałego syna, który zrobiłby wszystko, aby rodzice byli z niego dumni – podszedłem do barku i przygotowałem sobie whisky z lodem. Skoro Issac się zrelaksował to czemu ja nie miałbym zrobić tego samego innymi środkami.

- Przyjacielu, ale spójrz na to od innej strony – odezwał się po dłużej chwili mój przyjaciel. – Gdyby nie twoi rodzice to nie mógłbyś szkolić swojego warsztatu aktorskiego. Dzięki nim jesteś wspaniałym aktorem – parsknął śmiechem.

- Jakby tak na to spojrzeć to rzeczywiście tak jest – uśmiechnąłem się.

Kilka minut później ponownie pogrążyliśmy się w pracy dyskutując nad tym, co udało nam się znaleźć.

***

Następnego ranka czułem się tak, jakby ktoś przywalił mi młotkiem w głowę. Wypiłem tylko trzy drinki, ale jak widać mała ilość snu plus alkohol to katastrofa murowana. Miałem prawie trzydzieści lat, ale nawet mi czasami zdarzało się zapomnieć o tym, żeby picie łączyć z wysypianiem się.

Wchodząc do szpitala nie miałem zbyt dobrego humoru, a na dodatek czekała mnie dzisiaj przeprawa z Philipem. Ten dzień nie mógł być bardziej chujowy.

Z filiżanką czarnej kawy usiadłem w fotelu i czekałem na jednego z najbardziej wkurwiających pacjentów w mojej karierze.

- Dzień dobry, doktorze – powiedział jeden z nowo zatrudnionych pielęgniarzy, którego imienia jeszcze nie znałem albo po prostu nie chciałem poznać.

- Dzień dobry – próbowałem wykrzesać na twarzy uśmiech, ale nie jestem pewien, czy mi się to udało. – Dzień dobry, Phlipie.

Ten tylko skinął głową nie wypowiadając ani słowa. Sam jego widok wywoływał we mnie negatywne emocje, ponieważ wiedziałem, że Nevaeh nie jest mu obojętna. Najgorsze było to, że nie miał skrupułów do wypowiadania swoich pragnień na głos.

- Porozmawiajmy dzisiaj o tobie, Philipie – powiedziałem do pacjenta, kiedy zostaliśmy sami.

- Nie mam nic ciekawego do powiedzenia o sobie – prychnął patrząc na mnie obojętnym wzrokiem.

- A jest coś, o czym masz coś ciekawego do powiedzenia? – Próbowałem go sprowokować do tego, aby sam wypowiedział jej imię.

- Jedyną ciekawostką mojego życia w tym pierdolonym piekiełku jest moja ukochana. – Te słowa sprawiły, że krew się we mnie zagotowała, mimo że byłem przygotowany na ich usłyszenie. Chyba akurat dzisiaj byłem masochistką, ponieważ postanowiłem zagrać w jego grę.

- Twoja ukochana odwzajemnia twoje uczucia? – Zadałem kolejne pytanie.

- Jeszcze nie końca jest świadoma, co do mnie czuję, ale zamierzam otworzyć jej oczy na moją miłość – odparł stanowczym tonem.

Jego oczy zaczęły lśnić niebezpiecznym blaskiem.

Kombinował coś.

- W jaki sposób zamierzasz to zrobić? – Ciągnąłem temat, aby wyciągnąć z niego, co tylko się da.

- Jeszcze nie wiem, ale to będzie coś spektakularnego – uśmiechnął się.

Zmienność jego humorów mnie poniekąd fascynowała. Kiedy go prowokowałem, wręcz kipiał gniewem, ale dzisiaj emanował spokojem.

W przeciwieństwie do mnie.

Musiałem go dokładniej obserwować, ponieważ wiedziałem, że on nie rzucał słów na wiatr. Jeśli zamierzał skrzywdzić Nevaeh to chciałem być tym, który znajdzie się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Zapytałem jeszcze o kilka rzeczy niezwiązanych z dziewczyną, ale on zawsze wracał do jej tematu. Jego niezdrowa obsesja na punkcie Nevaeh wyprowadzała mnie z równowagi. Nie chodziło o to, że żywi do niej uczucia, które były wymysłem, ale o to, że był niebezpieczny. Niestety, póki nie zrobił jej namacalnej krzywdy nie mogłem zamknąć go w izolatce. Trafiali do niej osoby, które stanowiły poważne zagrożenie dla siebie samych oraz innych pacjentów, ale aby się tam dostać Philip musiałby zaatakować pierwszy.

Jeżeli jedynym rozwiązaniem będzie sprowokowanie go do ataku to wykonam ten krok.

Zrobię wszystko, aby uchronić Nevaeh przed kolejnym zranieniem.

Nie chciałem, żeby na jej pięknym ciele pojawiła się kolejna blizna.

Wycierpiała już wiele.

Nie mogłem pozwolić na to, aby wycierpiała jeszcze więcej. 

BLOODY NIGHTMARE [#1 BLOODY DARK] [+18]Where stories live. Discover now