Bohaterska parasolka

56 8 23
                                    

– Przytrzymajcie ją, gamonie!

– Kiedy kopie to wściekłe babsko... auuu! Nawet gryzie!

– To już tutaj. Wrzućcie ją. Uff, nareszcie spokój. Posiedzi sobie w zamknięciu, to i rozum wróci do starej głowy, ha, ha!

Straszny gniew gotował się w piersi kobieciny, kipiał niemalże, gdy podskakiwała w bojowej pozycji i okładała parasolką solidne, dwa razy większe od niej drzwi. Drewniane deski nie odpowiedziały kontratakiem, nie chciały również ustąpić. Bandyci najwyraźniej powlekli się z powrotem na górę, gdyż we wszystkich zatęchłych korytarzach zaległa teraz cisza. Hobbitka zatrzymała się, zaczerpnęła głębokiego oddechu, po czym zaczęła krzyczeć. Długo wołała o pomstę i sprawiedliwość, dopóki ponad stuletnie gardło nie odwdzięczyło się jej drapiącą chrypką. Kaszlnęła, sapnęła trzykrotnie, a potem odsunęła się od drzwi. Nie powiedziała jednak ostatniego słowa - co to, to nie!

Lobelia Sackville-Baggins nie była przetworami, aby pozwolić się ukisić, ani workiem ziemniaków, który można rzucić w kąt.

Pomieszczenie było ciasne i prawdopodobnie wilgotne, do tego przesiąknięte nigdy do końca niewywietrzonym zapachem starych worków. Niezachwiane przeświadczenie, że nie wytrzyma długo w tak strasznych warunkach, wpędzało staruszkę w czarną rozpacz, budząc jednocześnie ponurą satysfakcję. Wsłuchiwała się pilnie w rytm swojego serca, przekonana o tym, że już za moment ściśnie ją boleśnie, zacznie niedomagać lub stanie się coś jeszcze gorszego. Wszyscy będą mieli ją na sumieniu. Nic takiego jednak nie następowało, gdyż Lobelia, mimo sędziwego wieku, cieszyła się dobrym zdrowiem. Kilka bądź kilkanaście minut w starym magazynie nie było w stanie wyrządzić jej żadnej szkody.

Kiedy to zrozumiała, zacisnęła stanowczo usta i godnym gestem wygładziła fałdy na spódnicy. Spoglądając w dół, zauważyła ze zgrozą, iż przy kamizelce brakuje brązowego guzika. Ostatni raz uniosła parasolkę i potrząsnęła w bezgłośnej i niestety, niedostrzegalnej, groźbie. Niechże tylko któryś z łotrów pokaże się tutaj, a dostanie następną nauczkę! A jeśli nawet nie od niej, niebawem uczyni to Lotho. Lada chwila jej syn przybędzie na ratunek, rozprawi się z Dużymi Ludźmi, a samą Lobelię obsypie nowymi guzikami, i to szczerozłotymi!

Pomarszczone wargi drżały pod wpływem silnego oburzenia, którego nie mogła na nikim wyładować. Jeszcze nigdy nie została tak obrażona. Nie dokonał tego nawet sam Bilbo Baggins, powracając do życia tylko po to, ażeby odebrać jej Bag End, a później oddając majątek w ręce tego Brandybucka, Froda.

Maszerując jak żołnierz na wachcie i purpurowiejąc z wściekłości, Lobelia pędziła czas, rozpamiętując w myślach wszystkie szczegóły tego feralnego dnia, z drobiazgowym uwzględnieniem doznanych krzywd. W najgorszych snach nie spodziewała się doczekać czasów, w których w taki sposób traktowano przyzwoite staruszki.

Wszystko zaczęło się od tego, że Lotho był w połowie kolejnego, bardzo zapracowanego dnia. Nie miał bodaj czasu wypić ze starą matką paru filiżanek herbaty. Ciągle biegał tam i z powrotem, przeglądał jakieś papiery oraz wyrywał włosy na głowie, te, które jeszcze mu na niej pozostały - biedaczek bowiem zmagał się z zakolami. Chociaż niektórych mógłby zadziwić ten fakt, Lobelia wykazywała pełnię matczynego zrozumienia. Co więcej, wprost pęczniała z dumy. Dawno już wprawdzie przestała nadążać za coraz to nowymi biznesami Lotha i nawet nie starała się tego zmienić. Wystarczał jej widok pięknych drobiazgów, które wciąż sprowadzał, z pewnością przynoszącego ogromne zyski młyna, wznoszącego kłęby dymu za okrągłym oknem, a wreszcie samego Bag End. Hobbitka była pewna, iż nigdy nie wyglądał on tak okazale, jak za ich panowania.

Po skończonym śniadaniu Lobelia wymyśliła, iż przejdzie się na rozstawiony nieopodal Zielonego Smoka targ. Popodgląda hobbitów przy pracy i po raz pierwszy zaprezentuje w towarzystwie swój nowy szal, podarek od syna. Gdyby tylko wiedziała, że ten niefortunny spacer zakończy się w podobny sposób, z pewnością nie wyściubiłaby nosa z Bag End! O żadnym przeczuciu nie mogło być jednak mowy.

Bohaterska parasolkaWhere stories live. Discover now