— Przepraszam — wyrzuciła z siebie głowo, które zakiełkowało w jej głowie i wciąż rosło.

— River, nie — Logan powiedział i pośpiesznie znalazł się przy niej. Poczuła jego ciepły dotyk. Poczuła dom. — To nie twoja wina.

— Zostawiła mnie, bo nigdy mnie nie kochała — łzy pociekły po jej lodowatych policzkach. — Zostawiła mnie, bo pojawiłam się niespodziewanie. A ona...a ona nigdy mnie nie chciała. A mimo to przez tyle lat wierzyłam, że może mnie pokochać. Jeśli będę wystarczająco dobra. Jeśli zgodzę się na operacje. Jeśli spłacę dług.

Ramiona mężczyzny otuliły jej ciało. Logan stał się ochronnym pancerzem, który odgradzał ją od świata. Tego, którego teraz nie mogła udźwignąć.

— Chciałam, żeby mnie kochała — wyszeptała w jego klatkę piersiową. — Tak bardzo, że momentami zapominałam jak bardzo kochana już jestem. Przez resztę mojej rodziny.

Pomyślała o Loganie.

Pomyślała o Vincencie, Rayu i Isaaku. Pomyślała o Ellie i o dziecku, które za jakiś czas przyjdzie na świat. Pomyślała o Sally. O tym jak Charlie przytula, jak Liam mało mówi, ale zawsze słucha. Pomyślała o Russellu.

Logan ułożył dłoń na tyle jej głowy i oparł brodę o jej czubek. Trzymał ją mocno i znowu zapanowała cisza. Ale tym razem był to ten rodzaj, który River tak bardzo lubiła. Teraz przyszedł czas na porządki. Na posegregowanie myśli i posprzątanie tego co dziś się wydarzyło. Towarzyszy jej dźwięki ulicy i głośno bijące serce jej ojca.

***

— River Samantha Conway.

Dziewczyna nie mogła przejmować się powagą w głosie przyjaciółki. Była zbyt lekka, zbyt szczęśliwa i zbyt pozytywnie nastawiona do swojego życia. Porządkowanie trudnych spraw potrafi być bardzo oczyszczające. I choć wciąż nie wszystko było poukładane, to nie potrafiła zapanować nad uśmiechem, który sam formował się w jej ust.

— Nie mam drugiego imienia! — powiedziała i pożałowała, że Sally wie o tym jak mówi do niej Isaak, gdy jest poważny lub wtedy, gdy chce na takiego wyjść. — A gdybym miała, to raczej nie brzmiałoby Samantha. Pewnie jakaś Summer czy Lake. Ewentualnie April, ale osobiście podobają mi się imiona od miast. Myślisz, że gdybym miała dziecko to mogłabym je jakoś śmiesznie nazwać? Russell raczej byłby zadowolony, ale trochę za bardzo wybiegam w przyszłość. Jestem młoda i nie myślę o dzieciak, a tak, poza tym masz nową bluzę? Świetnie wyglądasz w błękicie.

— Paplasz.

— Nie, zdecydowanie nie — pokręciła głową.

— Paplasz, bo się denerwujesz i próbujesz zmienić temat.

Rozgryzła ją, ale River nie zamierzała się do tego przyznać.

Sally zatrzymała się w miejscu i od razu przyjęła swoją waleczną postawę. Miała wyprostowane plecy i napięte mięśnie ramion. Jej wzrok piorunował osobę przed nią, a twarz wyrażała czystą złość.

— Ja? — River przycisnęła palec wskazujący do swojej klatki piersiowej. — Nigdy bym tego nie zrobiła.

— Tak jakbyś nigdy nie wpisała mnie na listę uczestników konkursu talentów?

— Nigdy — powiedziała. — Wiesz, że brzydzę się bezprawiem.

Blondynka posłała jej spojrzenie, które mówiło litości.

Oczywiście, że się dowiedziała, bo każdy uczestnik dostawał taką informacje. Poza tym River nie zamierzała tego ukrywać. W końcu jej przyjaciółka musi przygotować się do konkursu. Jakikolwiek ma talent i cokolwiek chce pokazać. Lepiej, żeby nie dowiedziała się o ty kilka godzin przed konkursem, bo dopiero wtedy pokaże jak wściekła potrafi być.

Nagle skoczyła w stronę Sally i oplotła jej szyję.

— Jezu, kobieto! — blondynka krzyknęła, a kilka osób zwróciło swoje spojrzenia w ich stronę. — Co ty robisz?

— Nic! — River zawołała radośnie. — To przytulenie.

Mocne przytulenie, którym dziewczyna chciała przekazać to czego nie umiała ubrać w słowa.

Nigdy nie była dobra w wyrażaniu emocji. A już na pewno nie słownie.

— To duszenie albo próba zabójstwa.

— Przesadzasz.

Sally poklepała ją lekko po plecach.

— Idzie Charlie, jego przytul — River odwróciła głowę i zobaczyła chłopaka idącego w ich stronę. Jego głowa była pochylona w dół, a wzrok utkwiony w telefonie. Nawet nie zauważył, gdy River puściła Sally i pobiegła w jego stronę. Zorientował się dopiero, gdy poczuł jej dotyk i zachwiał się od jej gwałtownego i mocnego przytulenia. — Ty lepiej to znosisz — słowa Sally musiały być skierowanego do chłopaka, ale River nie zamierzała przejmować się jej nastawieniem. Blondynka zawsze taka była.

— A tej co?

— Pewnie najadła się czegoś przed wyjściem — Sally odpowiedziała.

— Jestem tu i wszystko słyszę.

River puściła Charliego i uśmiechnęła się szeroko. Może wyglądała jak psychopata, ale teraz to nie grało dla niej żadnej roli. Trochę niepokojące było jak bardzo jej humor potrafił się zmienić. Jeszcze kilkanaście godzin temu była w rozsypce.

Zanotowała w swojej głowie, by porozmawiać o tym z panią Lee na następnym spotkaniu.

Charlie znowu zawiesił głowę nad telefonem.

— Z kim tak piszesz? — Sally zapytała i podeszła bliżej.

— Z nikim! — Charlie krzyknął i pośpiesznie schował telefon do kieszeni. — Idziemy?

— Gdzie?

Dziewczyna poczuła wibracje telefonu. Zanim Charlie się namyślił na odpowiedzią zdążyła odblokować telefon i otworzyć wiadomość.

Russell: Chciałbym zabrać cię na randkę.

To kolejny powód, który świadczył o tym, że chłopak ma tajemnicze moce.

River: Chciałabym na nią pójść.

Russell: To chodź.

River: To idę.

Russell: Dziś o osiemnastej?

River: Dziś o osiemnastej.

Russell: Powtarzasz po mnie?

River: Powtarzasz po mnie?

Russell: Russell to najlepszy chłopak na świecie.

River: Widzimy się o osiemnastej!

Zaśmiała się cicho do telefonu i schowała go zanim jej przyjaciele mogliby zapytać co tak bardzo ją rozbawiło.

— Gdzieś — powiedział w końcu i ruszył na przód. Sally i River posłała sobie pytające spojrzenia. — Idziecie czy nie?

I choć szli gdzieś.

To szli tam razem. 

jbovska. 

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz