ROZDZIAŁ 3

20.3K 649 385
                                    

Kiedy ostatnia lekcja dobiegła końca mogłyśmy wyjść z sali. Byłyśmy ostrożne bo wciąż nie miałyśmy pewności, że stąd poszedł. Jednak gdy korytarze wypełniły się większą grupą osób nie widziałyśmy już tajemniczego mężczyzny. Przez to wszystko znowu się spóźniłam więc zdawałam sobie sprawę z tego, że ojciec będzie wkurzony. Podążyłam z przyjaciółką na zewnątrz i gdy już chciałam pobiec do czarnego suva, zatrzymał mnie jej głos.

— Słuchaj, głupio dziś wyszło — zaczęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. — Przepraszam, nie powinnam się tak zachowywać.

— Jasne — odpowiedziałam pospiesznie, zerkając czy ojciec wciąż tam jest.

— Nic nie powiesz? Nie będziesz się ze mnie nabijać tak jak zawsze?

— Nie, nie dzisiaj.

— No proszę cię Ivy! Nie możesz być na mnie zła.

— Nie jestem, po prostu bardzo się śpieszę. Cześć!

Niemal biegiem ruszyłam do samochodu jednocześnie odczuwając strach, gdy do niego wsiadałam. Nic nie powiedział, a ja nie zamierzałam przepraszać tak jak zawsze, bo nauczyłam się, że to tylko potęgowało jego złość. Jego ręce mocno ściskały kierownice, a wzrok skupiał się wyłącznie na drodze. Nie lubiłam kiedy milczał, bo wtedy wiedziałam że znowu wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie. Nie lubiłam, bo wiedziałam że zrobi to gdy tylko mamy nie będzie w domu, albo wtedy kiedy będzie spała. Marvin Flores był ojcem, ale kompletnie go nie znałam. Wyuczyłam się jego zachowań, które praktykował ale go nie znałam. Kompletnie go nie znałam. Kiedy byłam dzieciakiem to on mnie zniszczył, a ja nadal starałam się o jakąkolwiek uwagę z jego strony, chociaż nie powinnam.

Wysiedliśmy z samochodu w tej grobowej atmosferze. Ojciec wszedł pierwszy, siadając obok mamy na białej kanapie. Złożył jej czuły pocałunek w czoło i przytulił. Zastanawiałam się jak było to możliwe. Jak mogło to być możliwe, że oni kogoś kochali będąc w stosunku do mnie takimi ludźmi? Jak tacy ludzie mogli kogoś kochać? Zadawałam sobie tak wiele pytań wchodząc do swojego pokoju. Byłam potwornie głodna, ale wiedziałam że nie mogę zejść do kuchni. Musiałam czekać na obiad, który był dostosowany pode mnie. Spodziewałam się kolejnego małego posiłku, który nie zaspokajał moich potrzeb. Powoli zaczynałam wierzyć, że przytyłam. Może dlatego coraz ciężej było mi utrzymać równowagę na zajęciach i może właśnie dlatego nie mogłam wykonać wszystkich ćwiczeń w takim samym tempie jak moje rówieśniczki.

Było już dobrze po siedemnastej, a obiadu wciąż nie było. Nie oczekiwałam, aż mama go zrobi, a po prostu padałam z głodu. Głowa zaczynała mnie boleć, a przez ciało przechodziły dreszcze. Wiedziałam, że musiałam zjeść. Podjęłam decyzję, że sama coś po prostu zjem. Przecież nie mogli zabraniać mi jedzenia. Chwyciłam za bluzę, którą na siebie zarzuciłam odczuwając zimno. Zeszłam po schodach i zobaczyłam, że wciąż są w salonie oglądając jakiś film. Nie zamierzałam nic mówić, tylko podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. Było w niej tyle dobrych rzeczy po które nie mogłam sięgnąć. Wyjęłam sałatkę z kurczakiem i zaczęłam ją zajadać. Była przepyszna a sos musztardowo miodowy chyba właśnie stał się moim ulubionym. Gdy skończyłam, wyrzuciłam puste opakowanie napotykając puste spojrzenie mamy.

— Czy ty wiesz ile to miało kalorii? — zapytała z oburzeniem, a ja natychmiast poczułam wyrzuty sumienia.

— Nie, nie patrzyłam — przyznałam szczerze.

— Pewnie z czterysta! Matko święta, dziewczyno co ja mam z tobą zrobić?

— Ale ja nic dzisiaj nie jadłam. Już nic więcej nie zjem, więc chyba mogłam sobie na to pozwolić.

Behind The Tears| ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now