Zeszłam na dół starając się wyglądać tak jak chcieli bym wyglądała. Uśmiechnięta, schludnie ubrana i gotowa do działań. Chociaż to wszystko było moim zupełnym przeciwieństwem.

— Dzień Dobry — powiedziałam z powagą w głosie, zwracając na siebie ich spojrzenia.
Ojciec uniósł wzrok znad laptopa na sekundę i nic nie odpowiadając wrócił do swoich czynności. Matka siedziała obok, popijając kawę.

— Siadaj, jedz — odparła wskazując na talerz, który zdążyła przygotować.

Odsunęłam krzesło, które wydało nieprzyjemny dźwięk przesuwając się o białe, marmurowe płytki podłogowe.

— Przepraszam cię bardzo, ale niektórzy już pracują — warknął ojciec, nawet na mnie nie zerkając.

— Tak, przepraszam.

Nadal się uśmiechałam, pomimo ogromnego smutku. Moje spojrzenie powędrowało na posiłek, którego sama bym tak nie nazwała. Pół kromki chleba z masłem i dżemem, obok leżały dwa proszki nieznajomego mi pochodzenia. Zerknęłam na kobietę czując na sobie jej wzrok.

— Ostatnio przytyłaś, więc wdrożymy dietę. Obok masz suplementy, które musisz wziąć zaraz po posiłku.

Przytyłam? Miałam wrażenie, że schudłam. I tutaj wiedziałam, że przegięła. Moje kości za niedługo przebiją się przez skórę, ale dla niej było to za mało. Musiałam mieć idealne ciało, które przyjemnie będzie się oglądało na spektaklach – to był priorytet. Zjadłam i wzięłam tabletki, popijając je wodą. Podziękowałam za posiłek i udałam się do przedpokoju by ubrać buty i kurtkę. Czasami czułam się jakbym żyła z robotami, ale one nie wyrażały żadnych emocji nawet tych negatywnych.

— Idź do samochodu. Ojciec zaraz przyjdzie — wyjaśniła, wchodząc na górę.

Jak zawsze żadnego pożegnania czy miłego słowa, tylko idź, zjedz, weź. Nadal okropnie mi to przeszkadzało, ale chyba starałam się do tego przywyknąć co wcale nie było takie łatwe. Udałam się do czarnego suva, zatrzaskując za sobą drzwi pasażera. Nie czułam się komfortowo przebywając w towarzystwie ojca. Prawie nie rozmawialiśmy, odburknął tylko coś przy mamie, a najbardziej gadatliwy był gdy byliśmy sami i wymierzał mi kary. Uwielbiał to, a ja przez to nienawidziłam go jeszcze bardziej.

— Zapinaj pasy — powiedział, odpalając samochód. Zrobiłam co kazał siedząc w ciszy.

Przez przyciemnione szyby podziwiałam malownicze miasto, które uwielbiałam. Było bezpiecznym miejscem o małej przestępczości. Pewnie dlatego rodzice zdecydowali się tu zamieszkać. By mnie i Iris nic nie rozpraszało. Zawsze zastanawiałam się dlaczego musiałam chodzić na balet, który w tym mieście nie był postrzegany za najlepszą formę rozrywki. Jazda konna stała się symbolem tego miasta, nadając mu przydomek Końskiej stolicy świata i to dla każdego wydawało się bardziej interesujące niż dziewczynki tańczące do nudnej muzyki. Jednak dla moich rodziców balet był czymś innym, delikatnym i szarmanckim pokazujący kobietę w pięknym świetle. Przekręciłam oczami, mając świadomość że po raz kolejny będę musiała się tam zjawić. Gdy wjechaliśmy na parking odrzuciłam wszystkie myśli i wróciłam do nałożenia maski, której ojciec ode mnie oczekiwał. Zaparkował, ale zamknął drzwi bym jeszcze nie mogła opuścić samochodu.

— Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszych zajęciach baletu — poprawił swoją marynarkę, delikatnie na mnie zerkając. — Nie chciałbym najeść się za ciebie wstydu i świecić oczami.

— Tak, pamiętam. — odpowiedziałam olewczo i w myślach tego żałowałam.

— Kiedyś zaczniesz to wszystko doceniać i nam podziękujesz — zwiesił się, jakby myślał nad tym, czy powiedzieć coś jeszcze. — Tak, jak zrobiła to Iris.

Behind The Tears| ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now