Rozdział 2. Izabella Simons

12 0 0
                                    


         „Nawet mnie nie zauważył, kiedy stałam sześć stopni wyżej i patrzyłam na tą całą scenę. Izabella Simons. Tak to musiała być ta piękna córka szefa, o której Daro wspominał. Nigdy jednak nie powiedział o tym, że jest aż tak piękna!"

Spojrzałam na swoje oblicze w lustrze. „Mała, brzydka i niepewna siebie." Po moim policzku ściekła łza zazdrości, robiąc nierównomierny ślad na pudrze, za którym ukryłam moje całodzienne zmęczenie i niedoskonałości cery. „Kobiety typu Izabella Simons na pewno nie mają niedoskonałości."

– Nie schodzę tam! – zdecydowałam. „Darek i tak nie zauważy mojej nieobecności, mając u boku taką laskę."

Mijały więc minuty, a ja nadal nie mogłam otrząsnąć się z tych myśli, które stawiały mnie w rzędzie kobiet, z którymi Daro nie powinien mieć nic wspólnego. „Tak, ale przecież pojawienie się tej, która mogłaby mi go odebrać, jest nieuniknione! Przecież powinnam to wiedzieć, że prędzej czy później znajdzie się taka, która będzie ode mnie lepsza. O wiele lepsza..."

Było już dwadzieścia po dziewiętnastej, gdy do drzwi mojego pokoju ktoś zastukał.

– Proszę! – odpowiedziałam niepewnie. „Może to Daro?" Miałam nadzieję, że jednak zauważył moją nieobecność. Jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy do pokoju weszła Jola.

– Kasiu! Co się z tobą dzieje? Wszyscy na ciebie czekają na dole przy stole! – lamentowała wystrojona dama koło sześćdziesiątki. Ubrała się w gustowny, różowy kostium, a włosy miała tak wymodelowane jak po wyjściu od najlepszego fryzjera! Byłam pod wrażeniem.

– J-ja... – zająknęłam się, bo nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.

– No chodź! Pospiesz się! – ponaglała mnie. I gdyby nie te jej stanowcze nakazy, chyba nie zdecydowałabym się na wyjście z mojej bezpiecznej nory.

Wsunęłam buty i posłusznie jak skazaniec zeszłam na dół, czując, jak trzęsą mi się kolana. Dariusz nagle wydał mi się celem nie do osiągnięcia, kimś prawie obcym, kimś komu zepsułam przyjęcie. A przecież chciał wywrzeć dobre wrażenie na szefie. Wszystko mu zepsułam. W tym nastroju weszłam do sali balowej. Przy długim, prostokątnym stole, umiejscowionym na prawo od wejścia, pod ścianą, siedziało dwadzieścia osób. Stół niemal uginał się od jedzenia, bogatej zastawy i kwiatów. Wszyscy byli żywo zajęci rozmowami toczonymi w wąskich, kilkuosobowych gronkach. Daro siedział u szczytu, ubrany w garnitur, a po jego lewej stronie siedziała... Izabella. Poczułam ukłucie zazdrości w swoim sercu. „Czyżby to ona była gościem honorowym tego przyjęcia?!"

Zatrzymałam się u wejścia i zamieniłam się w posąg strachu i niepewności. Nie mogłam się dalej ruszyć. Wszyscy przy stole rozmawiali, zdawali się mnie nie zauważać. Jola poszła po tort i pozostawiła mnie samą z tym okropnym odkryciem. Daro siedział obok niej! Nie dostrzegał mnie w tym dużym pomieszczeniu, zdawało mi się, że był zagniewany. Iza, która zajmowała miejsce u jego boku, wciąż go zagadywała i uśmiechała się zalotnie, a on co chwilę zerkał ku niej i grzecznie, z uśmiechem na ustach odpowiadał, po czym znów się zasępiał. Miałam ochotę uciec! Gdy w końcu mnie dostrzegł, na jego twarzy zarysował się wyraźny niepokój i troska. Wstał, przeprosił pannę Simons, po czym podszedł ku mnie, okrążywszy pokaźnej długości stół.

– Kochanie, czy coś się stało? – zapytał mnie cicho i dotknął delikatnie mojego policzka opuszkami swoich palców. Były tak przyjemnie ciepłe i czułe. – Chyba nie płakałaś? – zapytał i przyjrzał mi się badawczo.

Zapomniałam, że miałam poprawić makijaż.

– Pewnie źle wyglądam? – zapytałam zawstydzona.

– Później się tym zajmiesz, przy tym nastrojowym świetle goście nie zauważą. Poza tym... Jola już czeka z tortem za twoimi plecami. – Uśmiechnął się lekko, rozbawiony sytuacją. Właśnie grałam rolę przeszkody stojącej na drodze zniecierpliwionej kobiecinie. Jola tak wiele serca włożyła w przygotowanie głównego dania tej uroczystości. Poczułam się głupio, że zagradzam jej drogę do zebrania splendorów, więc odstąpiłam o krok, aby zrobić jej przejście. Było mi głupio, lecz chwilę później z opresji uratował mnie Dariusz. Podał mi dłoń i zaprowadził do stołu, gdzie na moment zajęłam miejsce po jego prawicy, co niestety usytuowało mnie tuż naprzeciwko Izabelli. Nawet nie miałam odwagi spojrzeć na ten ideał kobiecego piękna. Postanowiłam udawać, że jej nie widzę i nie patrzeć na nią.

Jola zapaliła świeczki na torcie, następnie zaintonowała „Sto lat!". Podczas gdy wszyscy śpiewali, wjechała do środka pomieszczenia z tortem bezowym, ubranym w ponad trzydzieści malutkich świeczuszek. Daro skończył 33 lata. Za kilka miesięcy miały być również moje trzydzieste trzecie urodziny. Byłam od niego młodsza o niecałe pięć miesięcy. I pomyśleć, że kiedyś wzięłam go za nierozgarniętego młokosa. To wspomnienie trochę mnie rozbawiło.

– Chodź! Dmuchniemy razem! – zachęcił mnie, abym podeszła razem z nim do wózka kelnerskiego, na którym stał tort. Trochę skołowana, poszłam za jego prośbą. Zdmuchnęliśmy świeczki za pierwszym razem, trzymając się za ręce. Później delikatnie pocałował mnie w usta. Nie wstydził się tego przed gośćmi, co podbudowało moją pewność siebie. Na każdym kroku pokazywał mi, że jestem dla niego najważniejsza. Obejął mnie ramieniem, zbliżył usta do mojego ucha i zapytał:

– Co sobie życzyłaś? Bo ja, żeby ten wieczór się udał i żebyś niebawem została moją żoną – powiedziawszy to, przytulił mnie serdecznie. To było takie miłe.

– Wszystkiego najlepszego Kochanie – wypowiedziałam do miłości mojego życia najbardziej banalne życzenia świata. Lecz jemu to chyba nie sprawiło różnicy. Wszak rozumieliśmy się bez słów. Wiedział, że ten tłum patrzących na nas osób, rozstraja mnie. Podziękował mi czułym pocałunkiem, a później zatopił swój czuły wzrok w moich oczach.

Lecz ta chwila musiała kiedyś nadejść...

Zaczęły się życzenia, więc Daro nagle stał się dla mnie obiektem westchnień, pozostającym poza moim zasięgiem. Chwilę po tym, jak się ode mnie odsunął, wpadł prosto w objęcia córki szefa, która zaczęła mu składać przydługie i nazbyt serdeczne życzenia. Prędki pocałunek prosto w usta spotkał się z jego zdumieniem i z kolejną falą zazdrości z mojej strony. Przez chwilę widziałam, że ma zamiar mi się wytłumaczyć, ale później kolejni goście zaczęli go serdecznie ściskać i składać najlepsze życzenia. Był tak zajęty innymi osobami, że niemal czułam się jak powietrze. Wycofałam się w kierunku stołu i zajęłam swoje miejsce. Spoglądałam na tort i wyczekiwałam chwili, aż On znów będzie obok mnie. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Dotknięta zachowaniem Izabelli, czułam, jak wzrasta we mnie kolejna fala niepewności i lęku. Popatrzyłam na ten ideał piękna, tak szczerze i ślicznie brylujący w towarzystwie, i poczułam się jak Brzydkie Kaczątko. Musiałam na chwilę opuścić to zacne zgromadzenie. Wstałam więc i wyszłam na taras...


***

Premiera romansu 12 kwietnia 2023

Sprzedaż książk:

- Ebook -> strona autorska www.ecl-pisarka.pl

- Książka druko na żądanie -> Ridero.eu

- Kup taniej książkę drukowaną, zapisz się na listę oczekujących -> więcej o akcji na stronie autorskiej.

WIEK-NIEWAŻNY cz. 3. Kochaj mnie mimo wszystkoWhere stories live. Discover now