3

494 19 7
                                    

Środa

Obiad miną dość spokojnie jednak przez to, że byłam, chora miałam swoje humorki przykładowo sytuacja, która miała miejsce dwa dni później, kiedy nie mogłam spać.

~~~~~~~Time Skip Piątek~~~~~~~

Obudziłam się z koszmaru, to było, okropne widziałam jak moi przyjaciele, Mark, Axel, Liam, Simon oni wszyscy umierali na moich oczach była tam nawet Hailie i babcia. Kiedy widziałam śmierć babuni, obudziłam się spocona, moja koszulka była, mokra a ja sama czułam się fatalnie. Sięgnęłam ręką po telefon na szafce nocnej, był stary i miał stłuczony ekran, ale spełniał moje potrzeby. Miałam kontakt do każdego domownika i parę innych aplikacji jednak mnie interesowała godzina. Zegarek pokazywał 2:35 pięknie, chciałabym, pospać jeszcze trochę, ale, czuję, że gdybym teraz zamknęła, oczy mogłabym się rano nie obudzić. Wzrok miałam trochę niewyraźny, ale to nie powstrzymało mnie przed wstaniem z łóżka i doczłapaniem się do drzwi któregoś z braci. Otworzyłam pierwsze drzwi i podeszłam do łóżka, na którym spał mój brat Vincent. Nie myślą, zaczęłam delikatnie szturchać prawnego opiekuna.

-Vince obudź się, proszę-krzyknęłam szeptem, zero reakcji.

-Obudź się Vincent, bardzo źle się czuję- trzęsłam nim trochę mocnej i udało, się go obudzić.

-Sara co ty tu robisz i czemu nie śpisz- zapalił lampkę nocną, żeby w pokoju nie było ciemno.

-Vince ja, bardzo źle się czuję. Pomóż.

Chciało mi się płakać, ale dzielnie trzymałam gardę i tylko patrzyłam na brata szklistymi oczami. Zareagował, natychmiast wziął mnie pod pachy i usadził na łóżku obok siebie. Sięgną do szafki nocnej i wyją z niej termometr, antybiotyk oraz butelkę wody. Zmierzył mi temperaturę, pokazało 40 stopni. Vince natychmiast zaczął, działać podał lek, przykrył mnie i kazał spać. Na moje nieszczęście nie mogłam zasnąć i moja dziecięca strona brała górę. Kręciłam się z boku na bok co trochę, irytowało opiekuna.

-Braciszku opowiesz mi coś- odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam w klatkę piersiową.

-Co masz na myśli, bo nie rozumiem- był, zdziwiony przecież nie codziennie ktoś prosi o takie rzeczy.

-Chce, żebyś wymyślił bajkę lub opowieść i mi ją opowiedział na dobranoc. To proste.

-Wiesz, że nie jestem dobry w takich rzeczach.

-Wiem, ale możesz to potraktować jako naukę, w byciu tatą, więc rusz swoją kreatywności i wymyśl coś.

Pov: Vincent

Po krótkim namyśle zacząłem opowiadać historię o życiu i stracie, którą opowiadała nam mama, kiedy nie mogliśmy spać.

-Dawno temu żyła sobie dziewczynka w twoim wieku, wydawała, się bardzo szczęśliwa miała mamę, tatę i masę przyjaciół jednak z jakiegoś powodu nigdy się nie uśmiechała i była smutna. Każdy stawał na rzęsach, żeby, ją pocieszyć jednak to nigdy nie działało, bowiem jej rodzice nigdy nie przejmowali się córką. Lissy, bo tak miała, na imię dziewczynka w pewnym momencie zachorowała, na tajemniczą chorobę okazało się, że nie da się jej wyleczyć i będzie powoli umierać. Była, bardzo zrozpaczona jednak uświadomiła sobie, że płaczem nic nie zdziała, więc wyszła do przyjaciół I bawiła się razem z nimi. Jednak gdzie w tym czasie byli rodzice, zajęci pracą nie zwracali uwagi na cierpienie córki. Niestety niedługo potem umarła dopiero wtedy rodzice Lissy uświadomili sobie, że już nigdy jej nie zobaczą.

Kiedy skończyłem, opowiadać odezwała się moja siostrzyczka, ale nie byłem, gotowy na to, co usłyszałem.

-Vince nie bądź zły, ale czasem przypominasz rodziców Lissy, jesteś jak śnieg, kiedy patrzysz, na niego za okna jest piękny i wydaje się miły, ale kiedy go dotkniesz, jest, zimny bez serca a jak spędzisz na nim za dużo czasu to bolą cię palce, bo tak zmarzły. Wiem, jednak że taki nie jesteś. Zostałeś, zraniony bardzo mocno a twoja rana jest na sercu co prawda nieuleczalna, ale zawsze można sprawić, że będzie, mniej bolała, a ja ci w tym pomogę.

Zaniemówiłem, byłem w szoku małe dziecko, które mało wie, o życiu potrafi powiedzieć coś tak głębokiego i ma, rację bardzo przeżyłem, śmierć matki tak samo odejście ojca na te kilka miesięcy byłem na niego wściekły, zostawił mnie samego z braćmi, naszym imperium a sam pojechał nie wiadomo gdzie. Jednak wiedziałem, że potrzebował czasu, żeby odreagować.

-Słońce dziękuję Ci za te słowa a teraz dobranoc.

-Dobranoc bracie kocham cię.

Pov: Sara

Zanim odpłynęłam, na dobre usłyszałam szept Vincenta, który mówił, kocham cię, a potem pocałował mnie w czoło. Ten sposób spędziłam noc z najstarszym bratem u boku.

~~~~~~Time Skip Sobota~~~~~~~

Pov: Vincent

Obudziło, mnie natarczywe pukanie do drzwi mojej sypialni zirytowałem się, bo bardzo ceniłem sobie spokój i prywatność. Jednak kiedy miałem, zamiar się ruszyć poczułem ciężar małego ciała na klatce piersiowej. Przypomniałem sobie o Sarze była we mnie wtulona jak koala. Więc postanowiłem jej nie budzić i po prostu wziąć ją na ręce wcześniej zawijając w szary koc.

-Już, już otwieram.

Otworzyłem, drzwi z dzieckiem na rękach a moim oczom ukazał się zestresowany Will i dwójka ochroniarzy, która zwykle pilnowała biura. Widząc, mnie odetchnęli z ulgi jednak zdziwił ich fakt, że stoję z Sarą na rękach w dresowych spodniach, bez koszulki i lekkim zaroście.

-William możesz mi wytłumaczyć, dlaczego dobijacie się do moich drzwi o jakieś 8 rano.

-Wiesz, długo nie wstawałeś poza tym, kiedy przyszedłem, obudzić naszego malucha to jej nie było, więc zapukałem do wszystkich domowników i dopiero teraz razem z ochroną poszliśmy do ciebie. Jak widać niepotrzebnie.

-Rozumiem, co do waszej dwójki Devon weź, proszę moją siostrę do gabinetu i połóż ją na kanapie. Simon weź, proszę, pluszowego jednorożca i poduszkę obie te rzeczy powinny znajdować się na łóżku w pokoju z białymi drzwiami i złotymi literkami S, A.

Przekazałem, jednemu z nich Sarę a Willa wygoniłem po tym, jak zaczął wypytywać mnie o moje samopoczucie, poza tym musiałem się ubrać. Zamieniłem dresy na garnitur od Armaniego i ruszyłem, do kuchni gdzie zrobiłem 5 tostów na dwa talerze. Po przygotowaniu śniadania ruszyłem do gabinetu. Położyłem talerze na biurku i zerknąłem, na kanapę nasz maluch słodko spał przytulony do zabawki, nie mogłem się oprzeć i zrobiłem jej zdjęcie. Niestety musiałem ją obudzić, ktoś musiał zjeść śniadanie.

-Wstawaj Sara pora zjeść śniadanie.

-Nie mogę jeszcze trochę poleżeć?

-Hah nie możesz, musisz się ubrać, zjeść, pobawić wszystkie te zajęcia na ciebie czekają.

-No dobrze.

~~~~~~~Pov: Sara~~~~~~~

Od kąt wstałam, cały dzień spędziłam, z Vincentem miło było, może nie wygląda, ale Vincent na dużo mi pozwolił dzisiejszego dnia, jednak nurtowało, mnie jedno czemu mogę wchodzić do skrzydła pracowniczego.

-Vince, dlaczego mogę wchodzić do korytarza pracowniczego a inni nie?

-Wiesz, jesteś, najmłodsza co za tym Idze dużo rzeczy może cię niepokoić, więc chce, żebyś przychodziła do mnie, kiedy coś cię martwi.

-Rozumiem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
POLSAT

Tak zrobiłam to po długich miesiącach ciszy napisałam rozdział i powiem wam cieszę się może nie jest idealny ale jest tak się szczeże przyznam że lubię robić z Vincenta takiego słodkiego misia kiedy nikt nie patrzy do następnego moje sóweczki

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 03 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

|| Malutka Księżniczka || Rodzina MonetWhere stories live. Discover now