Rozdział 6

144 15 6
                                    

Musiał nadejść ten cholerny dzień, dzień wywiadów. Szczerze, nie lubię ludzi. Nie lubiłem nawet większości osób z Dwunastki, ale ludzie z mojego dystryktu w porównaniu z mieszkańcami Kapitolu są świetnymi materiałami na przyjaciół. Mam być "miły i szarmancki". Jeśli mi się nie uda to nie będę miał sponsorów, cóż najwyżej. Jeśli mam przeżyć, to dam sobie rade bez nich. Zawsze radziłem sobie sam, nie potrzebuje tych poprzebieranych idiotów. Występy zaczynają się o osiemnastej, ale mój wywiad będzie przedostatni. Przede mną musi wystąpić czterdziestu sześciu trybutów, każdy po trzy minuty, czyli będę musiał poczekać bardzo długo.

Ubrali mnie w czarny garnitur, w kolorze uwaga będzie zaskoczenie, węgla. Pomysłowość stylistów jest naprawdę urzekająca. Dziewczyny mają na sobie czarne, identyczne sukienki oraz czerwone buty na obcasie. Ustawiamy się w długiej kolejce i oczekujemy. Pierwszy wywiad właśnie się rozpoczął. Pierwsza na scenę wchodzi dziewczyna z Jedynki, Nelly. Opowiada o swojej rodzinie i tak dalej, typowe tematy. Czas dłuży mi się niemiłosiernie, więc rozglądam się po sali wypełnionej Trybutami. Coraz częściej zastanawiam się, czy kogoś z nich zabije. Nie byłem grzecznym dzieckiem, czasem wdawałem się w bójki ale nigdy nie myślałem, że kogoś zabiję. Teoretycznie mogę zginąć od razu, pod Rogiem Obfitości i wtedy nikogo nie zamordować. Bardzo pozytywna wizja, brawo Haymitch. Jeśli już mam zginąć, to niech nie zabiję mnie któryś z Zawodowców. Spojrzałem na jednego z nich który właśnie schodził ze sceny. To jeden z tych, którzy podeszli do mnie w czasie treningów. Nie zgodziłem się na naszą współpracę, więc pewnie zostane jednym z ich głównych celów.

Po trzech godzinach czekania, wreszcie dochodzimy do naszego Dystryktu. Jako pierwsza na scenę udała się Kate. Jej wywiad był strasznie nużący. Kiedy dziewczyna wreszcie skończyła swój wywiad na scenie pojawiła się Maysilee. Opowiedziała o swojej siostrze bliźniaczce i naszym dystrykcie, wypadła całkiem nieźle. Kiedy trzy minuty minęły, nadszedł czas na mnie.

Na scenę wkroczyłem żwawym krokiem i usiadłem na przeciwko Caesar'a.

-Przywitajmy Haymitch'a Abernathy-rozległy się brawa-Jak podoba ci się w Kapitolu?
-Szału nie ma, szczerze to wolałbym być u siebie w Dwunastce-mój ton był bardziej oskarżycielski niż planowałem.
-Rozumiem, masz tam kogoś szczególnie bliskiego swojemu sercu?-Ceasar starał się przeprowadzić naszą rozmowę w miły sposób
-Mam rodzinę, której już pewnie nie spotkam. Urocze prawda?-zacisnąłem pięści i spojrzałem na Caesar'a
-Nie bądź takim pesymistą. Zawsze możesz wygrać Głodowe Igrzyska. Jak myślicie kochani?-mężczyzna zwrócił się do publiczności która zaczęła klaskać.
-Szczerze? Taki mam plan i wtedy wszystkich was zaskocze-uśmiechnąłem się pewnie.
-Powodzenia, Haymitch. Dziękuje za tą rozmowę-podał mi dłoń i wreszcie mogłem opuścić scenę.

-Jak wam się podobało?-spojrzałem na mentorke, która wyglądała na zdenerwowaną
-Kochamy, jesteś już martwy.

***
Hej, dawno nie było rozdziału
Pewnie już nikt tego nie czyta, ale jeśli jednak ktoś się znajdzie proszę o votes
E. xxxx

(NIE)WYGRANY Haymitch Abernathy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz