Jesteś moja

1.7K 15 2
                                    


Klamka ani drgnie gdy szarpię ją i na zmianę walę pięściami w drzwi. Panikuję, ale po chwili uspokajam się rozglądając się dyskretnie po domu. Nie widać co znajduje się za oknami, na zewnątrz są opuszczone rolety i tak naprawdę nie wiem nawet czy jest dzień czy noc. Nie odwracam się w jego stronę, boję się, nie wiem jak zareagował na moją próbę wydostania się. Widzę, że przy drzwiach jest zamek na kod, a więc nie wystarczy mi zwykły klucz, muszę poznać hasło.

-Podaj mi kod. – rzucam udając pewną siebie.
-Dwadzieścia... - słyszę przy uchu i wzdrygam się, bo kompletnie nie usłyszałam kiedy podszedł.
Chwyta mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.

-Dwadzieścia uderzeń dostaniesz za kolejną ucieczkę ode mnie. – kończy wprawiając mnie w osłupienie.

-Uderzeń? – powtarzam za nim zdezorientowana, a on delikatnie chwyta mnie za kark.

-Tak. – mówi krótko i naciskając na szyję prowadzi mnie po schodach do jakiegoś pokoju.

W środku pali się delikatne światło rozpraszając ciemność, panuje lekki półmrok. Jest to chyba czyjaś sypialnia, ponieważ jest w nim duże łóżko z metalowym zagłówkiem, a po przeciwnej stronie jeszcze dwie pary drzwi.

-Wykąp się, zaczekam na ciebie. – rzuca podając mi jakieś ubrania i prowadząc do jednych z drzwi.

Za drzwiami jest łazienka, totalnie w moim stylu. Ciemne kafle połączone z elementami drewna. Wielki prysznic a pod oknem wolnostojąca wanna. Zamyka za mną drzwi i odwracam się, żeby móc je zablokować, ale nie ma w nich blokady.

-Co za pojebana sytuacja. – wzdycham i cicho rozglądam się po szafkach. Nie znajduję w nich jednak niczego co mogłoby mi się przydać, żeby wydostać się z tego domu. Postanawiam wziąć szybki prysznic, bo nie wiem kiedy Nathan zdecyduje się tutaj wpaść.

Pod prysznicem znajduję kosmetyki, których używam również w domu i w głowie zapala mi się kolejna lampka alarmowa. Owijam się ręcznikiem i biorę do ręki ubrania, które mi dał. Widzę koronkową bieliznę i mega krótką satynową koszulę nocną.

-Po moim trupie. – mówię do siebie z zamiarem założenia starych ubrań, ale odkrywam, że je zabrał. Co za chuj. – dopowiadam i chcąc nie chcąc zakładam na siebie przygotowane przez niego ubrania.

Opieram się o brzeg wanny zastanawiając się co zrobić. Nie chcę mu się tak pokazywać i nie wiem co miał na myśli strasząc mnie wcześniej karą za ucieczkę.

-Nie przedłużaj, czekam na ciebie. – mówi pod drzwiami, a ja postanawiam na to nie odpowiadać.

-Liczę do trzech i jeśli nie wyjdziesz z łazienki, to następnym razem będziesz kąpać się przy otwartych drzwiach. – krzyczy po pięciu minutach.

Zaciskam dłonie w pięści i ruszam do drzwi. Koszula ledwo co zakrywa mój tyłek przyodziany w koronkowe majtki, na stanik chyba nie zasłużyłam.

-Gdzie są moje ubrania? – pytam gdy w końcu wychodzę.

Mężczyzna siedzi w fotelu trzymając szklankę chyba z whisky i akurat upija z niej łyk. Widzę jaki jest umięśniony gdy koszula napina się podczas ruchu ręki.

- W tym też dobrze wyglądasz. – odpowiada głupio co wywołuje u mnie grymas złości.

-Napijesz się drinka? – pyta.

-Żartujesz sobie? Ja tutaj nie przyszłam na randkę Nathan. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu z dala od ciebie.

-Szkoda, bo jak na razie nigdzie nie zamierzam cię puścić, a alkohol może trochę rozluźniłby cię przed karą.

-Karą?! Jaką karą, nie jestem dzieckiem ani twoją własnością, żebyś mógł mnie ukarać – krzyczę siadając na skraj łóżka w bezpiecznej odległości od niego.

-Jesteś moja odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz przed twoim biurem. – mówi odstawiając szklankę na stolik.

-Podejdź do mnie. – dopowiada rozsiadając się wygodnie w fotelu.

Kręcę przecząco głową rozglądając się po sypialni i zauważając, że tutaj drzwi również zamykane są na kod.

- Nie chcesz, żebym to ja podszedł do ciebie. – mówi spokojnie, ale w jego głosie słyszę groźbę. Postanawiam grać w jego grę, może gdy zauważy, że go słucham to popełni jakiś błąd. Odpycham się i wstaję z łóżka stając przed nim w bezpiecznej odległości.

-Bliżej, ja nie gryzę. – uśmiecha się i patrzy na mnie z zainteresowaniem.

Robię kilka kroków, a Nathan palcem pokazuje, że chce, żeby tych kroków było więcej i w końcu staję przed nim tak, że prawie stykamy się kolanami.

-Uklęknij. – rzuca rozkaz rozszerzając nogi i pokazując podłogę między jego nogami.

Zamieram, a w oczach pojawiają mi się łzy. Chcę się cofnąć, ale chwyta mnie za dłoń.

-Uklęknij. – mówi twardo patrząc mi w oczy przez co spuszczam wzrok. Czuję jak jego ręka zaciska się na mojej dłoni powodując lekki dyskomfort. Gdy nie reaguje jego uścisk wzmaga się teraz już powodując ból. W końcu klękam przed nim nie podnosząc wzroku, który skupiam na swoich rękach zaciśniętych na kolanach. Czuję jak drżę zastanawiając się jakie będzie jego kolejne zadanie.

-Jesteś taka piękna i moja. – mówi chwytając ręką mój podbródek, żebym na niego spojrzała.

-Spójrz na mnie. -mówi, gdy błądzę wzrokiem po ścianach próbując odciąć się od tej sytuacji. W końcu nasze spojrzenia krzyżują się, a on głaszcze mnie po policzku.

-Jeśli tylko będziesz grzeczna to będziesz traktowana jak księżniczka, nie chcę cię skrzywdzić. Pozwolę ci na realizację twojego projektu, musisz tylko być posłuszna. Musisz tylko pamiętać, że należysz do mnie. Nie chcę przeciągać twojej niepewności, więc zacznijmy od kary za ucieczkę, a później porozmawiamy sobie o zasadach, które będą cię obowiązywały. – mówi i podnosi się z fotela jednocześnie przytrzymując mnie i gestem każąc zostać mi w pozycji klęczącej. Wyciąga ze swoich spodni pasek co wywołuje we mnie panikę.

-Połóż się na łóżku, a poduszkę wsuń pod brzuch. – mówi takim tonem, że aż przechodzą mnie ciarki, więc zrywam się szybko z podłogi rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie na zamknięte drzwi. Ustawiam się w żądanej pozycji na łóżku i postanawiam podjąć jeszcze ostatnią próbę.

-Proszę, porozmawiajmy. – tylko tyle udaje mi się powiedzieć gdy uderza po raz pierwszy, a ja krzyczę i z bólu i strachu. Nie daje mi odetchnąć i bierze kolejny zamach, a ja łkam czując jak każde uderzenie pali.

-Mogę zamienić kolejne dziesięć uderzeń na klapsy. – mówi gładząc mnie po włosach i siadając przy mnie na łóżku. Odsuwam się od niego, ale cierpliwie przysuwa się znów dotykając mojego pośladka.

-Nie chcę, proszę.. – łkam ciągle nie mogąc się uspokoić.

-To kara, musi boleć. Zamienię jednak pozostałe dziesięć uderzeń na klapsy.- mówi i wciąga mnie na siebie tak, że teraz leżę wypięta na jego kolanach. Próbuję się wyrwać, ale daje mi takiego klapsa, że szlocham i zatapiam głowę w poduszce. Gładzi mnie po śladach uderzeń po to by za chwilę metodycznie wymierzyć jeszcze dziesięć klapsów. Gdy naliczam dwudzieste uderzenie chcę wstać z jego kolan, ale zostaję przytrzymana i uciszona.

-Wiesz już czyja jesteś? – pyta cicho.

W jego rękach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz