Drugie spotkanie

1.2K 12 1
                                    

Postanawiam zacząć działać. Może spotkanie z tym człowiekiem miało mnie pchnąć do realizacji swoich marzeń.

-Nie sprzedam tego projektu. - zdaję sobie sprawę, że powiedziałam te słowa na głos mimo tego, że mieszkam sama. Postanawiam zrealizować projekt i zbudować nowoczesny ośrodek dla uzależnionych. Będzie to prywatny ośrodek dla osób, które będą chciały zachować anonimowość, zachować swoją prywatność i podjąć drogę do wyjścia z uzależnienia. Zadbam o wykwalifikowaną kadrę, o zajęcia na łonie natury. Wszystko ma być z jak najwyższej półki. Mam na to idealne miejsce, działkę położoną w lesie z dostępem do linii brzegowej, którą odziedziczyłam po rodzicach. Mam oszczędności, ale do tej inwestycji będę potrzebowała inwestora i wspólnika. Na tym postanawiam się skupić i siadam do komputera, żeby przygotować plan działania.

12 miesięcy później

-Udało się! - krzyczę zadowolona do przyjaciółek, które czekają w moim mieszkaniu.

-Mam wspólnika, mamy środki. Jak tylko załatwimy formalności to ekipa przystępuje do budowy. Wiem, że budowa trochę potrwa, później zatrudnienie odpowiednich ludzi, ale już nie mogę się doczekać otwarcia. Odkąd w gazecie pojawił się artykuł o ośrodku ludzie już wpisują się na listę chętnych. Nie mogę w to uwierzyć. - gadam jak nakręcona chodząc w kółko.

-Musimy to uczcić. - mówi Natasza.
-Zbieraj się, idziemy do klubu. - dopowiada Sylvia.

Jestem jednocześnie zmęczona i pełna energii na myśl o realizacji mojego marzenia, więc nie potrafię odmówić dziewczynom i już po chwili pędzimy taksówką w stronę klubu.

-Ale ja nie piję. Muszę jeszcze rano wykonać trochę telefonów. - zaznaczam szybko i śmieję się słysząc ich jęk zawodu.

W klubie jest już gęsto. Rozglądam się w poszukiwaniu baru, ponieważ nigdy wcześniej tu nie byłam. Podchodzimy do niego razem, żeby złożyć zamówienie. Nie trwa długo gdy na barze lądują trzy drinki i chociaż miałam nie pić postanawiam, że może jednak pora się rozluźnić. Ostatnio żyłam na pełnych obrotach. Najpierw akcja z dziwnym gościem, która do dzisiaj nie została rozwiązana. Człowiek jakby rozpłynął się w powietrzu. Teraz budowa ośrodka i powoli powstający szum medialny na ten temat. Chyba zasłużyłam na kilka drinków - rozgrzeszam się w myślach.
Drinki szybko znikają, a my lądujemy na parkiecie. Bardzo szybko znajdujemy partnerów do tańca chociaż mój po chwili ulatnia się jakby przestraszony. Uśmiecham się do siebie na myśl, że tak go onieśmieliłam i podchodzę do baru aby zamówić kolejnego drinka. Kątem oka obserwuję bawiące się przyjaciółki i skanuję wzrokiem parkiet. Widzę, że na górze są prywatne loże, ale nie widać kto w nich jest. Sączę drinka i postanawiam się przewietrzyć, żeby alkohol zbyt szybko nie uderzył mi do głowy. Siadam na murku patrząc jak przed klubem jakaś para kłóci się o coś i nawet nie zauważam gdy dosiada się do mnie mężczyzna.

-Jesteś tu sama? - pyta.

-Kiepski tekst na podryw. Mam swoje towarzystwo. - odpowiadam podnosząc się.

-Zostałem tu przysłany aby odprowadzić zgubę do swojego właściciela. - mówi przytrzymując moje ramię i nie pozwalając mi wstać.

- Musiałeś mnie z kimś pomylić. - prawie krzyczę i wyszarpuję swoją rękę wstając szybko. W duchu przeklinam swoje szpilki i zastanawiam się jak szybko jestem w stanie wrócić do klubu.

Mężczyzna wstaje razem ze mną i czuję nagle jak przykłada mi broń do pleców. Wie doskonale, że jest to niewidoczne dla innych. Popycha mnie lekko w stronę stojącego obok samochodu i już po chwili zostaję do niego wepchnięta. Na kanapie pasażera siedzi inny mężczyzna, szybko unieruchamia moje ręce, a na moją próbę krzyku w ustach umieszcza knebel. Jęczę jeszcze próbując walczyć, ale w tym momencie do mojego nosa zostaje przyciśnięta chustka z dziwnie pachnącą substancją. Wstrzymuję oddech, ale on nie odpuszcza i już po chwili ją wdycham czując jak tracę siły.

Nie wiem ile czasu mija odkąd mnie odurzyli, ale na oczy założyli mi opaskę przez co nie widzę dokąd mnie wiozą. Postanawiam udawać, że jeszcze się nie obudziłam.

Jestem przestraszona i zdezorientowana. Na oczach mam opaskę, ręce skrępowane z tyłu kajdankami, a w ustach jakiś materiał. Czuję, że opaska jest mokra od moich łez. Słyszę, że się zatrzymaliśmy. Po chwili ciszy zostaję podniesiona.
- Ruszaj się. Szef już czeka. - mówi ten, który mnie skrępował.
Idę wolno, nic nie widzę, dodatkowo czuję chłód pod bosymi stopami. Słyszę otwieranie drzwi i wchodzimy do środka. Jest mi w końcu ciepło, więc domyślam się, że weszliśmy do jakiegoś domu.
-Witaj Eveline. - słyszę i próbuję domyślić się skąd znam ten głos. Mimowolnie odwracam się w jego stronę.
- Pieniądze są już na waszych kontach. - znajomy głos tym razem zwraca się do mojego porywacza.
Zostaję posadzona na kanapie, głosy oddalają się ode mnie. Po raz kolejny próbuję uwolnić ręce, ale tylko podrazniam jeszcze bardziej swoje nadgarstki. Tak skupiam się na zadaniu, że nie słyszę kroków. Krzyczę gdy czuję dotyk na swoich rękach.
- Spokojnie, chcę je tylko uwolnić. Nie powinni tak cię krępować.
Czuję jak mężczyzna odpina moje kajdanki i rozmasowuje nadgarstki. Moje ręce automatycznie wędrują do opaski, ale szybko zostają zatrzymane.
- Nie! Nie zdejmiesz opaski dopóki ci nie pozwolę. - mówi stanowczo i wyjmuje z moich ust materiał.
Jęczę cicho czując ból szczęki oraz pragnienie. Nieznajomy jakby czytał mi w myślach, bo przykłada do moich ust szklankę.
- Napij się. To sok jabłkowy. Tylko powoli. - mówi, gdy chwytam szklankę i zaczynam łapczywie pić.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? - pytam gdy kończę pić.
- Nie poznajesz mnie? - pyta drwiąco i dotyka mojego policzka.
próbuję uciec przed dotykiem, ale drugą ręką chwyta moje włosy unieruchamiając mi głowę. Nie odpowiadam tylko próbuję przypomnieć sobie skąd znam ten głos.
Delikatnie głaszcze mnie po policzku, a każdą moją próbę odsunięcia się niweluje mocniejszym chwytem włosów.
- Proszę... - szepczę przestraszona. - Wypuść mnie, nikomu nic nie powiem.
- Ostatnim razem poszłaś na policję. - mówi drwiąco.
-Nathan! - krzyczę, a jego ręka ląduje na moich ustach.
-Przypomniałaś sobie. To dobrze. Czyli zostałem w twojej głowie i nie mogłaś się doczekać kolejnego spotkania. I oto jestem. - odpowiada i w końcu ściąga mi opaskę.
Mrużę oczy, w których pod wpływem mocnego światła pojawiają się łzy.
-Wybacz. - mówi jakby łagodnie i przygasza światło zostawiając jedynie małą lampkę przez co siedzimy w półmroku.
-Dlaczego? Po co? Czego tak właściwie ode mnie chcesz? - zadaję pytania i tym razem udaje mi się podnieść, więc staję przy ścianie.
-Nie pozwoliłem Ci wstać. - mówi kompletnie ignorując moje pytania.
-Nie słyszałeś? Pytam po co to wszystko. Chcesz projektu? Pieniędzy? Mogę to załatwić.
Na moje słowa wybucha śmiechem, który jednak nie powoduje,że też mam ochotę się śmiać, a jedynie pobudza mnie do ucieczki. Biegnę w stronę drzwi nie dopuszczając do siebie myśli, że mogą one być zamknięte.



W jego rękach Where stories live. Discover now