Wzięła głęboki oddech i próbowała znaleźć jakieś odpowiednie słowa. Ale wszystkie brzmiały tak głupio, że nie chciała wypowiadać ich na głos. Chciała zapytać, gdzie teraz mieszka, skoro jego ojciec jest w więzieniu. Chciała zapytać, jak sobie radzi i czy jest gotowy na studia. Miała wiele pytań, ale uznała, że nie powinna żadnego zadawać. Nie powinna się przywiązywać.

— Mój czas minął — odparł, gdy spojrzał na zegarek. River spojrzała na niego i skinęła głową. — Dzięki, że się ze mną spotkałaś.

— Nie ma sprawy — wydusiła z siebie.

Chłopak wstał i poprawił kaptur na głowie. Wpatrywali się w siebie przez kilka minut, a potem North rzucił krótkie "cześć" i poszedł.

— North — zawołała, a chłopak zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. — Dziękuję — wyrzuciła z siebie. — Że mnie wtedy uratowałeś. Dziękuję.

Na jego twarzy pojawiło się coś na wzór grymasu.

— Czasem tego żałuję.

I odszedł.

A River została sama. Poczuła, jak gula pojawia się w jej gardle, a oczy pieką. North wiele wtedy poświęcił. Postawił się swojemu ojcu, który traktował go jak marionetkę. I choć był źle traktowany to wciąż był jego ojciec. Osoba, u której szukał poklasku i spojrzenia przepełnionego dumą. Ciężko było wytłumaczyć wszystkie uczucia jakie dziecko czuje do swoich rodziców. Starała się go zrozumieć, ale nie potrafiła pozbyć się tego uczucia jakie teraz w niej było. Było jej po prostu przykro. Tak bardzo przykro.

Czasem tego żałuję.

Więc co robi z pozostałą częścią czasu?

***

— Wróciłam! — zawołała, gdy tylko przekroczyła próg mieszkania.

— Jesteśmy w kuchni!

Usłyszała krzyk Logana, więc od razu skierowała się w tamtym kierunku. Gdy weszła do kuchni od razu zrozumiała co się dzieje. Wspólnie gotowali. Rzadko to robili, bo o wiele częściej po prostu coś zamawiali. Przez pracę nie zawsze chciało im się stać godzinę czy dwie i robić jedzenie. Poza tym rzadko wszyscy kończyli o tej samej godzinie. Logan siedział przy stole kuchennym i kroił warzywa, a Vincent wyciągał z szafki talerze. Ray stał przy kuchence i mieszał coś w garnku, a Isaak stal obok niego i nadzorował. To było jego ulubione zajęcie.

Na stole stały butelki piwa i dwa kieliszki wina, a obok nich butelka. To też był rzadki widok. Ale nie dlatego, że nie pili alkoholu. Dlatego, że nie pili go przy niej. Woleli wyjść na miasto albo pić w tym mieszkaniu, w którym akurat jej nie ma. I do nawet nie dlatego, że pili jakieś ogromne ilości. Po prostu nie chcieli, żeby widziała jak jej opiekunowie spożywają alkohol. Te rygorystyczne zasady zmieniły się, gdy zgodnie uznali, że przecież ma już szesnaście lat, więc jak zobaczy butelkę piwa to nie ucieknie z krzykiem. Podeszła do zlewu, żeby umyć ręce i im pomóc. Potrzebowała czymś zająć swoją głowę, bo wciąż odtwarzała w niej swoją rozmowę z Northem. 

— Jak twój dzień? — Ray zapytał jako pierwszy, a River szybko opowiedziała im o spotkaniu z przyjaciółmi. — Zamieszkają w trójkę?

— Zabawne, nie? — wyciągnęła z szafki drugą deskę i nóż. Usiadła obok Logana i zaczęła kroić marchewkę. — Trochę się zdziwiłam, ale wyglądali na pewnych.

— Może River i jej przyjaciele są jak my w młodości — Isaak rzucił, a po chwili zrobił wielkie oczy. — Może lepiej, żeby nie byli jak my w młodości.

— A co takiego robiliście, kiedy byliście w naszym wieku?

— Siedzieliśmy z nosami w książkach — Vincent odparł, a potem przez kilka chwil Isaak i Vincent kłócili się o to czy River powinna poznać wszystkie szczegóły ich młodzieńczych lat. Kłótnia nie była na poważnie, oni po prostu uwielbiali się ze sobą droczyć.

— Chcesz w tym roku jechać na Igrzyska Prawie Śmierci? — Logan zapytał, a dziewczyna spojrzała na niego i wzruszyła ramionami. Całkowicie o tym zapomniała. Poza tym w tym roku Russell już nie weźmie udziału, więc nie bardzo będzie miała z kim konkurować. Był też inny powód, o którym nie bardzo chciała myśleć. — Nie chcesz?

— Raczej nie powinnam — odparła.

Pozostałe rozmowy w kuchni nagle ucichły.

— Dlaczego?

— Powinnam uważać na swoje zdrowie fizyczne, prawda? Żadnych urazów, a na Igrzyskach zawsze coś sobie zrobię — powiedziała i spuściła spojrzenie na deskę do krojenia.

— Dbanie o swoje zdrowie fizyczne jest bardzo ważne, ale dlaczego nagle chcesz unikać stłuczenia kolana czy zadrapania? — Ray zapytał ostrożnie, choć na pewno domyślał się o co chodzi.

— Wyczytałam, że do przeszczepu trzeba być okazem zdrowia. Dawca nie powinien narażać się na dodatkowe osłabienie organizmu.

— River — głos Logana nagle stał się poważny. — Chcesz to zrobić?

— Powinnam — powiedziała. — Prawda? Tak się robi.

— Kochanie — Ray pojawił się przy jej boku. — To dobrze o tobie świadczy, że chcesz komuś pomóc. Ale to nie takie proste. Po pierwsze nie powinnaś tego robić, bo czujesz, że tak wypada. Po drugie nie mamy pewności, że będziesz dobrym dawcą. Gdybyś się zdecydowała musiałabyś przejść przez szereg badań, które potwierdziłby wasza zgodność.

— Ale...— w ten sposób spłacę dług. Wzięła głęboki oddech i postanowiła przyznać się do czegoś co siedziało w jej głowie od bardzo dawna. — Może powinnam to jeszcze przemyśleć.

— Jeśli chcesz mogę umówić nas na spotkanie z moim dobrym znajomym — Ray powiedział, a na te słowa Isaak prychnął pogardliwie pod nosem. — Opowie ci o tym jak może to wyglądać, co trzeba robić i jak wygląda życie po. Żebyś miała pełną świadomość.

Dziewczyna pokiwała głową, bo to był dobry pomysł. Nawet, jeśli już podjęła decyzję. Chyba. Może. Prawie. Wstała ze swojego miejsca i powiedziała, że zaraz wróci. Musiała na chwilę uciec z kuchni, żeby ochłonąć. Poza tym jej głowa zaczęła wariować, bo miała wrażenie, że Isaak dziwnie zareagował, gdy Ray wspomniał o swoim dobrym znajomym.

— Ona wie, że i tak jej na to nie pozwolimy? — Vincent powiedział do pozostałej trójki, gdy River opuściła kuchnię. — Jest nieletnia. To my decydujemy.

— Logan decyduje — Ray go poprawił. — On ma prawa rodzicielskie.

— I jej na to nie pozwoli — Vincent powtarzała twardo. — Prawda?

Spojrzenia wszystkich utkwiły się na Loganie, który złapał za butelkę z piwem i upił duży łyk. 

jbovska. 

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum