- Ej, a twoja blaszka ma dwadzieścia centymetrów na trzydzieści centymetrów? - zapytał, gdy do ręki wziął blaszkę, a w drugiej trzymał telefon.

- Myślisz, że chodzę z linijką po domu i mierze ile centymetrów ma moja blaszka? - zapytałam sarkastycznie, a chłopak wzruszył ramionami.

- Idź po linijkę. - posłał mnie Will, więc ruszyłam do mojego pokoju i wzięłam linijkę, a gdy wróciłam rzuciłam mu ją.

- Co taka mała? Większa. - jęknął chłopak.

- Nie mam, mierz se taką

- No z downem, przecież nie da rady, za krótka! - wyrzucił ręce w powietrze

-Jak nie da rady?! Patrz. - podeszłam i zaczęłam przykładać ją do blaszki, a później posłałam chłopaka po marker, gdy przyniósł mi czarny marker zaczęłam rysować linię by zapisać od jakiego momentu mam zacząć mierzyć dalej.

- Livia. - zaczął cicho zakładając ręce na twarzy - To jest czarna blaszka, na której rysujesz czarnym markerem. - dopowiedział z załamaniem w głosie, a ja wtedy oderwałam marker od blaszki i chwilę tak się gapiłam na nie widoczną linię na blaszce, po czym ryknęliśmy śmiechem z głupoty jaką robimy, gdy się uspokoiliśmy chłopak dodał: - Dobra, robimy na oko

- Na oko nigdy nie ma prawa wyjść - powiedziałam, trochę podśmiewując się pod nosem. Podeszłam do miski z ciastem i zaczęłam je z powrotem mieszać i gdy wymieszałam wszystkie składniki, a ciasto uformowało się w jednolitą masę nabrałam wątpliwości co do tej masy - To tak ma wyglądać? - zapytałam nie pewna, a chłopak podszedł. Masa przypominała plastelinę

- Nie wiem - wzruszył ramionami - dodajmy wody. - odszedł na chwilę by po chwili wrócić z kubkiem z wodą i stopniowo dolewał do ciasta. Zaczęłam mieszać ciasto rękoma, aż wyszła dziwna masa z grudkami. - To na pewno normalne. - skomentował i wziął do ręki telefon z przepisem - Kurwa, to trzeba było pokroić! - krzyknął, po czym uderzył się głową o blat kuchenny. Tej masy, którą zrobiliśmy z pewnością nie dało się pokroić.

- A tego się nie pokroi? - zapytałam z nadzieją, ale chłopak pokręcił głową.

- Ciasto to ciasto -wziął do ręki miskę, gdy już się uspokoił i po kolei na wszystkie blaszki je wylewał. Włożył do nagrzanego piekarnika, a ja byłam bardzo nie przekonana co do tego co mamy robić - Dobra teraz robimy krem budyniowy. - oznajmił, wyciągając z reklamówki budyń w saszetce, po czym zaczął czytać instrukcję - to jest zbyt skomplikowane - podał mi saszetkę, a ja zaczęłam czytać.

- No to trzeba pięćset mililitrów mleka - zaczęłam rozkładać wszystko na czynniki pierwsze, a chłopak zaczął wszystko odmierzać.

- Ale mamy trzysta litrów.- powiedział gdy wylał całą zawartość mleka

- Jak litrów?! - zapytałam zszokowana patrząc na nie wielką miarkę do wody

-No te mniejsze litry - krzyknął, a ja musiałam się zastanowić czym są mniejsze litry.

- Mililitry? - zapytałam po chwili

-No - przytaknął głową

- Dobra, jeden chuj, ważne, że mleko - machnęłam ręką i podawałam mu kolejne zadania do wykonania

Zaczął robić budyń według moich wskazówek, które były co najmniej dziwne. Uznałam, że bez sensu jest odlewać ćwierć szklanki i wsypywać do niej proszek skoro można wymieszać wszystko razem. I to był ten błąd, który sprawił, że budyń się nie zrobił.

- Zjebałaś coś. - oskarżył mnie Will, a ja go lekko popchnęłam.

-To ty wlewałeś wszystko - powiedziałam na swoje usprawiedliwienie

Our Little Dream || SKOŃCZONAWhere stories live. Discover now