Atak wampirów na szkołę. Miejsce najbardziej chronione.
-Jakim cholernym cudem dopuścili do tego?! - krzyknął Kimizuki biegnąc za mną.
-Ja mam to wiedzieć?! - przyspieszyłem szukając owych wampirów. Przy zakręcie szybko się schowałem za rogiem i złapałem chłopaka zasłaniając mu usta. Wyjrzeliśmy zza rogu i zauważyliśmy dość sporą gromadkę wampirów. Jeden z nich był w kapturze. Razem z nimi zobaczyłem postać, której ciężko nie zapomnieć.
-Chyba sobie kpisz.. - wyszeptałem puszczając Kimizukiego.
-Co? - też wyszeptał patrząc na wampiry.
-Idź po Gurena. - złapałem za pochwe miecza. - Szybko puki tu są. Zatrzymam ich.
-Chyba sobie jaja robisz. Zostane z tobą.
-Idź kretynie. Mamy tu cholernego szlachcica. - popchnąłem go, a ten patrzył na mnie niezrozumiale po czym w końcu pobiegł. Spojrzałem spowrotem w miejsce gdzie zauważyłem wampiry, ale ich nie widziałem. Wyciągnąłem broń i zacząłem iść w tamtym kierunku rozglądając się. Wtedy złapano mnie mocno za nadgarstek i wciągnięto do ciemnej sali.
-Puszczaj do cholery! - zacząłem się szarpać próbując się wydostać, ale to na nic. Z bronią też nic nie zdziałam, ponieważ nadgarstek miałem przymocowany do ściany. Kołnierz z mojej szyi został odsunięty i poczułem oddech na skórze. Przymknąłem oczy szykując się na ból w tej okolicy, co nie nastąpiło.
-Idioto. Mieliśmy go tylko obezwładnić, a nie zabijać. - odezwał się w końcu czyjś głos.
-Jeden w te czy w tamtą. Komu szkodzi. - otworzyłem szerzej oczy słysząc ten głos.
-Tyle lat. Nieprawdaż? - powiedziałem, a głosy ucichły. - Feridzie. - powiedziałem z większą pogardą niż planowałem. Światło w pomieszczeniu zostało włączone oślepiając mnie na chwilę. Kiedy wzrok mi się wyostrzył spojrzałem te parszywą mordę, która odebrała moją rodzinę na zawsze. Ten tylko patrzył na mnie i po chwili na chłopaka w kapturze, który znowu stał tylem.
-Nawet się nie przywitasz z twoim aniołem? - zaśmiał się.
-Co ty bredzisz? - spytałem, a widząc jego cholerny uśmiech tylko naplułem mu na twarz. Ten uderzył mnie z całej siły pięścią w twarz.
-Dalej zachowujesz się jak rozwydrzony gnój myślący, że osiągnie wiele. W każdej chwili możesz skończyć jak te cholerne bydł... - miecz przyłożony do jego gardła zakończyło jego wypowiedź.
-To nie było bydło. - poważny głos wampira w kapturze rozniósł się po pomieszczeniu.
-Oj przecież wiesz, że ja..
-Że ty co? Nie rób ze mnie znowu kretyna jak cztery lata temu Ferid... I puść go do ciężkiej cholery.
-Czekałem na te słowa. - zaśmiał się i złapał moją szyje, po czym podniósł mnie wyżej zaczynając podduszać. - Ale nie chce dać satysfakcji jego kolegom. - wziął mój miecz i rzucił go na koniec sali. - Nie gdy on należy do armii.
-Oh jakiś ty błyskotliwy. - chłopak odciął mu rękę pozwalając mi tym upaść na podłogę. Zasłonił mnie sobą.
-Czemu ty... - wyszeptałem.
-Uciekaj, kretynie. - powiedział. - Bierz... Kolegów i uciekajcie.. - słowo "Koledzy" ledwo mu przez gardło przeszło.
-Ale.. - wstałem chcąc wziąść miecz, ale ten tylko mnie wypchnął z sali. Wtedy zauważyłem dopiero. Blond kosmyki włosów i niebieskie oczy. -... Mika..? - drzwi przede mną się zamknęły.
YOU ARE READING
Tylko rodzina? //Mikayuu
Fanfiction"Nie zostawię was. Jesteście moja rodziną!" krzyknął chłopak wiedząc na co się pisze zostając z nimi. Jak to się potoczy dalej?