chapitre I

3 3 1
                                    

Stałam przed ogromnymi, czarnymi drzwiami. Miały one w sobie coś przyciągającego, coś, co jednak mnie odpychało. Złote zdobienia obiecywały niezwykłe doznanie po przekroczeniu ich i owego zjawiska można było doświadczyć, będąc jednak zwykłym widzem w tym nędznym teatrzyku. Przekroczyłam krucze wrota, biorąc głęboki oddech. Przywitała mnie głucha cisza i kurz unoszący się w powietrzu. Nie spodziewałam się jednak niczego innego. Usłyszałam męski głos i postanowiłam za nim podążyć.

— Panna Laurent? — Mężczyzna o ostrym wyrazie twarzy nieznacznie się do mnie uśmiechną.

— Ariadna, jeśli można.

— Tak, tak, oczywiście — Wymamrotał pod nosem, po czym zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. — Co tak stoisz, choć!

Szliśmy ramię w ramię, ale ja nie czułam się, jakbym była mu równa. Za dziecka często tutaj przebywałam, rzecz jasna na widowni. Teraz byłam tu nad wyraz obca. Obserwowałam uważnie zdjęcia wiszące na ścianie korytarza prowadzącego do pokoiku, przy którym się zatrzymaliśmy.

— Oto Twoje biuro. — Wskazał.

Zakurzone biurko, brudne ściany, z których odpadał tynk. Moja dusza nie widziała czy płakać, czy się śmiać. Normalnie uznałabym to za ciekawe wyzwanie, lecz nie, gdy kolekcje gwiazd tego przybytku kultury – portrety wiszące na całym korytarzy – zamykała pewna osobowość. Elizabeth Margot. Dumny wyraz twarzy nie opuszcza jej ani na chwilę. Zostawiłam płaszcz na wieszaku i udałam się dalej zwiedzać. Musiałam w końcu przyznać, że w tych podziemiach jest coś magicznego. Przez chwilę towarzyszyła mi myśl, że może jednak zawładnie mną duch tego teatru. Jednak szybko się jej pozbyłam. Nie powiem, z satysfakcją. W pewnym momencie doszłam do garderób. Byłam zdziwiona, bo wydawało mi się, że znajdują się one w zupełnie innym miejscu. Widać te korytarze są jeszcze bardziej zawiłe, niż przypuszczałam. Zapukałam, lecz nikt mi nie odpowiedział. Zza drzwi dobiegały odgłosy. Coś na wzór kłótni. Postanowiłam więc zawrócić i pójść dalej. Dziwi się jednak otworzyły i wybiegł z nich niedawno poznany mi człowiek. Szykowałam się do odwrotu. W tem ubiegł mnie dostojny, lecz trochę załamujący się damski głos.

— Ty jesteś pewnie tą nową? — Zagadała do mnie we własnej osobie panna Margot.

— Jak widać. — Zbierałam się na jakąś ripostę, ale nie taką. Skarciłam w myślach sama siebie. Elizabeth, jednak się uśmiechnęła.

— Usiądź proszę. — Wskazała mi drewniane krzesełko obok jej. Spodziewałam się jakiegoś fotelu, tymczasem ona również siedziała na drewnianym krześle. Większym wprawdzie i z oparciem. — Jesteś fotografką, prawda?

— Można by tak rzec.

— Co to znaczy? — Odparła z wyraźnym niezadowoleniem.

— Miałam zająć się scenografią, lecz najwyraźniej potrzebujecie większego rozgłosu. Coraz mniej ludzi przychodzi na wasze spektakle i tylko na premierach można liczyć na zapełnioną salę i obecność ważnych gości.

— Przecież wiem! Po to tu jesteś! Scenografia wytrzyma bez marnej artystki. Masz się zająć promocją tego, tego wspaniałego miejsca!

— Z tego, co wiem nie Ty jesteś tutaj dyrektorem, a to do niego należy decyzja, czym się w szczególności zajmę. — Niesamowicie dumna z siebie wstałam i opuściłam pomieszczenie.

— Zamknij za sobą drzwi! — Rzuciła na odchodne Margot.

Nazajutrz postanowiłam zakasać rękawy i uporządkować miejsce pracy. Jak już mam tutaj spędzać większość swojego dnia, wypadałoby sobie ten czas umilić. W planach za wiele nie miałam, więc spokojnie zabrałam się za wycieranie kurzy. Momentami tańczyłam w rytm muzyki wybrzmiewający, że słuchawek. Przez co nie usłyszałam pukania do drzwi.

— Wybacz, że przeszkadzam kochaniutka. — W progu stała miło wyglądająca staruszka. — Pan dyrektor życzy sobie z tobą mówić. A ten bałagan zostaw mi. Wczoraj niestety nie miałam czasu tutaj posprzątać. Z tej części podziemi rzadko korzystamy. — Obdarowała mnie promiennym uśmiechem, po czym wyszłam.

Gabinet Lucasa znajdował się na parterze, nieopodal kas biletowych. Dyrektor, jednak stał przed drzwiami wejściowymi, obejmując wzrokiem każdy ich detal.

— Czyż nie są piękne? — Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że pytanie było zadane w moją stronę.

— Owszem, są. — Odpowiedziałam, przypominając sobie jak kontemplowałam przy nich rano.

— Słyszałem, że poznałaś już się z naszą gwiazdeczką. — Odwrócił się do mnie, więc tylko przytaknęłam głową nerwowo przełykając ślinę. Mężczyzna najwyraźniej to zauważył i nieznacznie się do mnie uśmiechnął, choć nie wiedziałam, w jakim celu. Szybko się to jednak miało wyjaśnić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lady of my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz